Straszna noc: budzą poty, duszność, córka zostawiła budzik, który zerwał mnie w środku nocy, a do tego trzaskały pioruny po kilku kroplach deszczu.

    Rano napłynęło współcierpienie duchowe ze Zbawicielem z powodu ujrzeniem niosących diabelski krzyż. Łaska wiary oznacza rozdarcie ciała z duszą pragnąca świętości. To także konflikt ciała z tym światem. Napłynął obraz małżeństwa modlącego się wspólnie oraz ludzi butnych udających „nauczycieli” naszej wiary...

    W smutku jechałem do kościoła: „Ojcze mój”, płynie różaniec Pana Jezusa z wołaniem za biednych. Przykro mi z powodu inwigilacji, bo bracia marnują czas. Nagle ujrzałem łaskę, bo Pan Jezus też został odrzucony przez swoich z Jego Świątyni oraz przez Rzymian...

    W tym stanie nie obchodzą mnie prześladujący, oszukani przez chory system...żal mi tych ludzi i nie boję się, ponieważ moja moc jest z Boga Ojca, a ochroną jest Jego Opatrzność.

    Później Pan Jezus powie do mnie przez Vassulę (t. 1 str. 258 „Prawdziwego Życia w Bogu): „Przyciągnę cię jeszcze bliżej Siebie, maleńki, przykryję cię Moim płaszczem , kiedy będzie ci zimno. Nakarmię i uniosę do Mojego Serca, gdy będziesz z w ucisku”.

    Od Ołtarza św. popłyną słowa do mnie (Jr 30,1-2.12-15.18-22): „Dotkliwa jest twoja klęska, nieuleczalna twoja rana. Nikt się nie troszczy o twoją sprawę, nie ma lekarstwa, by cię uzdrowić. Wszyscy, co cię kochali, zapomnieli o tobie, nie szukają już ciebie, gdyż dotknąłem ciebie, tak jak się rani wroga, surową karą. Przez wielką twą nieprawość pomnożyły się twoje grzechy”.

   Ewangelia: Mt 14,22-36 w której Pan Jezus przyszedł do uczniów - w łodzi miotanej falami - krocząc po jeziorze. Oni tez potrzebowali cudów.

     Po Eucharystii wołałem: „Ojcze mój! Ojcze! Dziękuję za wszystko...powtarzając to słowo oraz za łaskę wiary i łaskę współcierpienia z Panem Jezusem”. Poprosiłem Pana Jezusa, aby przekazał tę św. Hostię Bogu Ojcu, od wszystkich współcierpiących z Tobą, jako dziękczynienie”.

    Padłem na kolana i chciałbym tak trwać, ale trzeba iść do pracy, a to jest dodatkowe cierpienie. Bo w ekstazie trafię na ponowny „młyn” w przychodni z chorymi umęczonymi w upale, a dzisiaj nie mam wczorajszej werwy...

    Nawet napływają dary i to od babuszki, która jeszcze nie wzięła emerytury i od bezrobotnego! Dodatkowo obdarowuje mnie sąsiad z działki! Inna podarowała mi butelkę wódki...od męża! Zobacz naszą nędzę! Ja pragnę bezinteresowności, a jak się wytłumaczysz przed Izbą Lekarską?

    Obecnie staram się każdego przyjąć, nie odmawiam nikomu i daję to co mu się należy. Naprawdę nie potrafię odmówić, a wiele jest ludzkich cierpień: od strachów do hemoroidów.

    Podczas wyjazdu na dyżur w pogotowiu w czasie odmawiania koronki do Miłosierdzia Bożego podlałem kwiaty pod krzyżem. To wszystko w intencji tego dnia: „za współcierpiących z Panem Jezusem”, łzy zalały oczy, a stanu mojego serca nie można opisać.

   Napływały sekundowe kontakty z Bogiem Ojcem: "Dla Jego bolesnej męki miej miłosierdzie nad nami, współcierpiącymi z Synem Twoim". W tym bólu wszedłem do pogotowia, gdzie czekał na mnie daleki wyjazd, a to jest okazja do odmawiania mojej modlitwy.

    Podczas odmawiania mojej modlitwy przejeżdżaliśmy obok wielkiej figury Matki Bożej Niepokalanej przy kościele! Wycierałem  łzy udając zatarcie oka, a zarazem trwała radość z łączności z Bogiem Ojcem.

    Przypomniała się rozmowa z pacjentką pracującą w ośrodku MSW, który upada. Jakby na znak od Boga kupują go katolicy, poświęcają stawiając figurę Matki Niepokalanej i wielki krzyż Pana Jezusa...

    W tym bólu trafiłem do babuszki, gdzie był wielki obraz Pana Jezusa z błogosławieństwem dla domu, Matka Boża oraz św. Jan. To znak dla mnie...specjalnie osobiście zawiozłem chorą do szpitala, odmawiając dalej moją modlitwę.

    Teraz pędzimy do utopionego po skoku na głowę, a od niego do zawału. Jeszcze potrącony przez samochód. Trwał też nawał chorych w ambulatorium. W tym czasie wolałem: „Panie Jezu! Bądź ze mną, proszę,  pomóż”.

   Podczas Drogi Krzyżowej i św. Agonii Pana Jezusa napłynęła obecność św. Piotra i św. Pawła. Nie można tego przekazać, a oni są wprost ze mną! W nagłej jasności zrozumiałem, że oni też cierpieli z Panem Jezusem.

    Tak trafiłem do ciężko porażonego, który stanowi wielki krzyż dla opiekującej się rodziny. Pomogłem też przestraszonemu. Kolega oszukał mnie zmianą kolejki, ale przez to trafił do chorego psychicznie w szale.

     Na ten czas w Oddziale Wewnętrznym w ręku znalazł się krzyż Pana Jezusa - wielki i piękny! Zdjęli go ze ściany, a po remoncie personel bał się powiesić krzyż ponownie, bo prowadzący to ateista. Następnego dnia przyniesie go do mojego gabinetu siostra oddziałowa.

Pan był ze mną aż do emerytury, a dzisiaj ten krzyż jest na ścianie mojej izdebki. Tuż przed północą podczas kończenia mojej modlitwy przypomniał się krzyż przed którym wyrosło drzewo z trzema odgałęzieniami, symbol Trójcy Świętej. Na osiedlu mamy podobny, dębowy.

    Dopiero wieczorem dowiedziałem się, że dzisiaj jest wspomnienie Matki Bożej Anielskiej. Podziękowałem za ten dzień...

                                                                                                     APeeL