W ostatnim „Echu Maryi Królowej Pokoju” Matka Boża w Orędziu z 25 lutego 2022 r. apelowała o pomoc modlitewną, by szatan nie dominował. „Jego moc śmierci, nienawiści i strachu nawiedziła Ziemię. (…) Kochane dzieci, jeśli nie wrócicie do Boga i Jego przykazań nie macie przyszłości'.

    Na potwierdzenie tego błagania Matki Zbawiciela w „Polsacie” trafiłem na film John Rambo - USA/Niemcy 2008, reż. Sylwester Stallone. To demoniczna jatka ludzka w Birmie. Dlaczego zezwala się na oswajanie ludzi z takimi barbarzyństwami?

    W „Echu” było świadectwo wiary („Ważne przesłanie do świata!”), które dał Jim Caviezel grający rolę Jezusa Chrystusa w filmie „Pasja” Mela Gibsona. Reżyser wybrał go ze względu na wiek (33 lata) oraz inicjały „JC”.

    Podczas kręcenia zdjęć (krzyżowania) wyrwano mu bark, po tym upadł na ziemię twarzą w piach, w już ukrzyżowanego uderzył piorun, a z powodu wyziębienia przebył operację na otwartym sercu. Te cierpienia sprawiły realizm filmu.

    „Kiedy wisiałem tam na krzyżu, nauczyłem się, że w Jego cierpieniu było nasze odkupienie. (…) Każdy z nas musi nieść swój własny krzyż. (…)”. Tam padło też zawołanie do mnie: „Świat potrzebuje dumnych wojowników, ożywionych swoją wiarą (…) gotowych zaryzykować swoją reputacje, swoje imię, a nawet własne życie, aby stanąć po stronie Prawdy”...

    Przypomniało się spotkanie naukowo-szkoleniowe (01.02.2005) firmy „Servier Polska” w Restauracji „Laterazza” w Grójcu z pięknym hotelem, gdzie na stoliczku leżał "Der Spiegel" z Panem Jezusem na krzyżu z filmu „Pasja". Wówczas wziąłem ten nieaktualny egzemplarz (16/2004) i popłakałem się z wołaniem:

   "Panie Jezu nie mogę już żyć bez Ciebie! Nawet tutaj, w barze wśród ucztujących”. Podczas płaczu ze łzami płynącymi po twarzy w sercu płynął śpiew: "Panie! Ty wiesz, że krzyża się nie wstydzę. Krzyż Twój całuję".*

 

                  Jezus na krzyżu Pasja                                                                   

 

  Teraz, przed Mszą św. wieczorną popłakałem się - podczas modlitwy popa w Buczy (Ukraina) - nad dołem śmierci. W jego ręku zauważyłem krzyżyk podobny do mojego, a w garażu wzrok przykuł wiszący na ścianie. Natomiast w przedsionku kościoła zauważyłem krzyż z dwóch patyków...pozostawiony po ekstremalnej Drodze Krzyżowej. Siostra organistka na wejściu zaśpiewała pieśń:

    „Oto Jezus umiera, uważaj grzeszniku. Śmierć Mu oczy zawiera, zapłacz niewdzięczniku. O grzechy ludzkie, wyście to sprawiły, Pana swojego, złośliwie zabiły". To zarazem pomogło w odczycie intencji tego dnia.

    Tym bardziej, że Księdze (Dn 13,41-62) będzie mowa skazanej na śmierć Zuzannie, fałszywie oskarżonej przez dwóch starców o cudzołóstwo (wówczas kamienowana). „Gdy ją prowadzono na stracenie, wzbudził Bóg świętego ducha w młodzieńcu imieniem Daniel”, który rozdzielił starców i zapytał pod jakim drzewem zgrzeszyła. Każdy podał inne i tak zostali zabici wg prawa Mojżeszowego.

    Usiadłem pod tablicą z ludobójstwem: „Golgota XX wieku” z krzyżem i wykazem lokalnych ofiar faszystów niemieckich...przy pustej stronie po stronie czerwonej zarazy, która odkryła twarz na Ukrainie.

    W Ewangelii: J 8,1-11 będzie prowokacja – w stosunku do Pana Jezusa – ze strony uczonych w Piśmie i faryzeuszy. Przyprowadzono do osądu cudzołożnicę, ale Zbawiciel znał ich myśli i zalecił: „Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci na nią kamień”.

    Podczas Eucharystii znalazłem się na Golgocie, wśród Żydów (mamy wielki i piękny fresk na ścianie). Po zjednaniu z Duchowym Ciałem Pana Jezusa wróciły słowa pieśni dotyczące Pana przybitego do krzyża, zalanego krwią, szczególnie na św. Twarzy (od korony cierniowej) z zasłoniętymi oczami.

   Przykre jest to, że 99% ludzkości nie przejmuje się swoim zbawieniem. Proszę Cię nie idź drogą bez celu. Podziękujesz mi, gdy spotkamy się w Ojczyźnie Niebieskiej...

                                                                                                          APeeL

*https://www.wola-boga-ojca.pl/component/finder/searchq=01.02.2005+ZA+GIN%C4%84CYCH&Itemid=102  

 

 

Aktualnie przepisane...

04.02.2005(pt) ZA ODDANYCH PACJENTOM...

     Mimo kuszenia nie pojechałem na Mszę św. poranną, ale do przychodni, gdzie spokojnie przygotowałem się do dyżuru w pogotowiu. Kolega był zadowolony z mojego wcześniejszy przybycia, ponieważ jego żona doznała migotania przedsionków.

    Zapytasz: to Szatan może kusić do Mszy św.? Sam widzisz, że zawsze czyni na złość, chyba, że pragniesz coś złego...wówczas nie przeszkadza, a nawet pomaga dając „dobre” natchnienia! To śmiertelny bój - z całymi ciągami zdarzeń - w sprawach niby błahych...aż do wywołania wojny.

    Pan dał zarobek, bo załatwiłem badanie kandydata na kierowcę. Co do minuty pędziliśmy do szpitala „R-ką” z zawałem serca u 49 - latka, ponieważ nie zgłosił się lekarz z karetki „R” (przeoczył dyżur)!

   Podałem morfinę dożylnie, ale tylko złagodziła ból, który mógł spowodować wstrząs. Samochody nie reagowały na sygnały karetki, a z radia popłynie informacja o ciężkim wypadku karetki w Łodzi. Wyobraź sobie powrót z kościoła z trafieniem na takie wezwanie!

    To niby dyżur w pogotowiu, ale przyjmowałem pacjentów na górze (jeden budynek); pośpiech, bieganina, praca w napięciu, druk na rentę, blokady, zastrzyki, dzwonienie, organizowanie pomocy (babcia ma glukometr i zawraca głowę), pacjent, który zawsze przychodzi nie w porę.

    Kolega chirurg ociągał się z badaniem uwięźniętej przepukliny...przybył przymuszony , stękał, płynął czas i nie udało się jej odprowadzić. Ludzie nie chcą pomagać, a to jest niezrozumiale w naszym zawodzie, ale tak już jest.

   Znowu pędzimy do szpitala z niejasnymi drgawkami u dziewczynki. Dalej trwały przyjęcia, także obcych, nikomu nie odmawiałem. Trochę datków z serca...w tym puszka na herbatę z firmy farmaceutycznej oraz szampon.

   Było bardzo ciężko, ale wytrzymałem - czy to jest pracoholizm? Nie, bo jestem niewolnikiem, nie z własnej chęci. Poza tym staram się współdziałać, rozumieć potrzeby innych. 

    Na pocieszenie znajdę się w domu staruszków, gdzie będzie piękny obraz Jezusa w Ogrójcu...taki mieliśmy w domu rodzinnym. Wszystko napisałem im na maszynie, a nawet dałem posiadane leki. Po drodze zawiozłem receptę pacjentowi, którą zostawił w gabinecie.

   To zwykła uczynność sprawiająca radość z niesienia pomocy, bycia dla innych...nawet dla nich darem. Za wszystko później podziękowałem Panu Jezusowi z zapaleniem lampki pod krzyżem.

    Na Mszy św. wieczornej Apostoł Paweł przekazał (Hbr 13,1-8): „Niech trwa braterska miłość. Nie zapominajmy też o gościnności, gdyż przez nią niektórzy, nie wiedząc, aniołom dali gościnę. Pamiętajcie o uwięzionych, jakbyście byli sami uwięzieni, i o tych, co cierpią, bo i sami jesteście w ciele. (…) Postępowanie wasze niech będzie wolne od chciwości na pieniądze: zadowalajcie się tym, co macie”.

   Rano, po przebudzeniu popłakałem się z powodu cierpień wczorajszych pacjentów. Padłem na kolana prosząc Pana Jezusa o pomoc dla nich! Ten płacz to łaska współcierpienia z Panem Jezusem. Ofiarowałem to w ich intencji:

- ojca dziewczynki z drgawkami...przez sekundę wyobraź sobie, że widzisz swoje umierające dziecko (była nieprzytomna)

- matki młodego mężczyzny z zawałem serca

- rodziców dziewczyny po wypadku oraz jej babci, która widziała wszystko z okna

- niewiasty, której mężowi zatrzymano rentę

- pacjenta z uwięźniętą przepukliną...

    To był zarazem dzień postu ścisłego w intencji pokoju na świecie: przez 33 godziny wypiłem kawę, trochę soku z pomarańczy, płyn z konserwowanej papryki...i zjadłem trzy ogórki kwaszone.

                                                                                                           APeeL