NMP z Lourdes

Święto Chorych

Lucjana (imieniny ojca)...

   Wczoraj w ręku miałem artykuł o siostrze Faustynie. Przewijała się sprawa Miłosierdzia Bożego! Ze łzami w oczach prosiłem siostrę o wstawiennictwo w różnych sprawach. Natomiast w nocy przyśnił się zmarły ojciec, ładnie wyglądał oraz babcia i chłopczyk grający na akordeonie (jakby ja z tamtego czasu).

    Po przebudzeniu wołałem do Boga Ojca...po wczorajszym Sakramencie Pojednania. Chodzi o to, że muszę doznać metanoi i w niej wytrwać, ponieważ nie mogę przyjąć i ofiarować (uświęcić) mojego cierpienia związanego z inwigilacją.

   Denerwują mnie "towarzysze od towarzyszenia" w związku z dzisiejszą rocznicą polityczną. Co ja mam do tego, nawet nie wiedziałem o tej rocznicy! Pan Bóg nas łączy, a Szatan dzieli. W rodakach – po czasie okupacji sowieckiej – pozostał obłęd łapania szpiegów. To wprost miara patriotyzmu. Wówczas wrogiem był zgniły Zachód oraz USA. Muszę wołać za tych ludzi, przyjąć w ich intencji to cierpienie, może uratuję kilka dusz.

    Na Mszy świętej porannej było kilka osób. Mój ulubiony prorok wołał od Boga (Iz 58,1-9): "Krzycz na całe gardło, nie przestawaj! Podnoś głos twój jak trąba! Wytknij mojemu ludowi jego przestępstwa i domowi Jakuba jego grzechy!”

    Pan wskazuje, że naród wybrany prosi o sprawiedliwe prawa i pragnie poznać Drogi Boże. Zarazem w dniach poświęconych modlitwie i umartwieniu wynajduje sobie różne zajęcia, a później ma pretensje: „Czemu pościliśmy, a Ty nie wejrzałeś? Umartwialiśmy siebie, a Tyś tego nie uznał?”

   Ludzie bardzo dbają o swoje ciała, a nawet o zęby (właśnie będę u stomatolog) zapominając o duszach. Nie wiem czy uda się wyjść o 17:30 (pracuję do 18:00), bo wielu wpada w ostatniej chwili, aby nie czekać w długiej kolejce...takie cwaniactwo. Dzisiaj był straszliwy  nawał chorych, ale nikomu nie odmówiłem, nawet udało się wypisać się wniosek do sanatorium (zawsze umawiam się).

    Wytrwałem, ponieważ - po niedzielnym dyżurze w pogotowiu - czeka mnie wolny poniedziałek., Zarazem miałem moc z Nieba, a świadczyła o tym: pogoda ducha z chęcią pomagania, nawet wyrównałem krzywdę...przyjąłem poza kolejką tych, których odesłałem w poniedziałek! Na szczycie udręk napływała wzmacniająca słodycz (działanie Ducha Świętego) z sekundowymi błyskami łączności z Bogiem Ojcem sprawiającym łzy w oczach (dar łez).

    Zdążyłem do stomatolog oraz na Drogę Krzyżową z ponowną Eucharystią sprawiającą słodycz. Dodatkowo stomatolog nie chciała pieniędzy (nie wzięła mimo podania). Widzę w tym wszystkim rękę Boga Ojca.

    Pan Jezus w dzisiejszej Ewangelii: Mt 9,14-15 wyjaśnił dlaczego Jego uczniowie nie poszczą. „Czy goście weselni mogą się smucić, dopóki pan młody jest z nimi? Lecz przyjdzie czas, kiedy zabiorą im pana młodego, a wtedy będą pościć”.

    To właśnie jest ten czas! W środy i piątki poszczę w intencji pokoju na świecie. Od 10 lutego (g.19.00) do 12 lutego (g. 7.30) spożyłem tylko trzy ogórki kwaszone, wodę i kawę. Przy okazji te posty sprawiły, że w tamtym czasie nie utyłem, a z wiekiem byłoby mi trudno zgubić nadwagę...

                                                                                                                   APeeL