Trwa wahanie...później powiem, że nie chciało mi się iść na spotkanie z Panem Jezusem. W tej słabości demon uderzył w serce pustką i nienawiścią, bo przyjemniej jest widzieć pokonanego wroga niż modlić się za takich (Putin/Chodorkowski, Łukaszenko/pałowanie rywalizujących do prezydentury).

     W ten sposób bestia niszczy łaskę ostatniej spowiedzi...walczysz z grzechem, który oddziela nas od Boga, a otrzymujesz jeszcze większe pokusy.

  Z tablicy przy kościele „patrzy” piękny Jezusek z kulą ziemską w ręku i berłem królewskim: „Podnieś rękę drogie Dziecię, pobłogosław ojczyznę miłą”. Zatrzymałem się i zrobiło mi się głupio, bo Pan Jezus nie może błogosławić Rychom i Zdzichom oraz dziadostwu rządzących!

  Trafiłem na Mszę świętą od uczestników pogrzebu, których nie widać. Szkoda, bo zmarłego wielokrotnie zapraszałem do kościoła. Nawet proponowałem podwożenie, ale on wolał stać na balkonie. Dokąd po śmierci trafiamy z balkonu?

     „(...) Jeśli mówimy, że nie mamy grzechu, to samych siebie oszukujemy i nie ma w nas prawdy. Jeżeli wyznajemy nasze grzechy, Bóg będąc wiernym i sprawiedliwym odpuści je nam i oczyści nas z wszelkiej nieprawości. Jeśli powiemy, że nie zgrzeszyliśmy, czynimy Go kłamcą i nie ma w nas Jego nauki. (...)”1 J 1, 5 - 2, 2

    Pierwszy podszedłem do Komunii św. bo nie lubię, gdy kapłan czeka z Cudem Ostatnim. Dziwne, bo św. Hostia szybko zmiękła, a  końce  skręciły się w odwrotnych kierunkach...tworząc w moim odczuciu jakąś ozdobę (laurkę). To jakby podziękowanie i obdarowanie od Pana Jezusa  za moje przyjęcie zaproszenia na Świętą Ucztę.

    W kilka sekund prysła pustka duchowa, całkowicie odeszły koszmary i zamęt myślowy, a dusza doznała słodyczy i ukojenia...nawet odczytałem ostatnie intencje modlitewne. Szatan uciekł, a atakował jeszcze w kościele! 

   Wychodzę i chce mi się podskakiwać jak jelonek, a mam 67 lat. To konflikt duszy, która rwie się do Nieba z ciałem, które musi uważać na śliskie stopnie świątyni. Z sercem zalanym miłością wracam do ciepłego domu. Zważ, jaki cud Bóg uczynił: z człowieka złego stałem się dobrym bratem.

   Jak to się stało, że włączyłem TV Sport? Tam właśnie premier Tusk mówił o meczach Legii z Lechią, której kibicuje. Nawet ułożył im hymn do „międzynarodówki” i rozmyśla o „drużynie marzeń”. Mając na myśli Grzegorza Lato snuje ogólnoludzkie rozważania: „(...) Wszędzie trzeba mieć umiar, bo można wypaść żałośnie (...) nie mam odbić narodowych (...) działacz piłkarski (...) ja chętni bym tam posprzątał (...) trzeba wprowadzić menedżerkę (...)”.

    To "Piotruś Pan", który oszukuje sam siebie i wyrządza krzywdę mojej ojczyźnie. Grupa Trzymająca Władzę wie o tym, ale wielu woli wykonywać ich polecenia niż wolę Boga Wszechmogącego.  

  Natomiast prezydent „Zgoda buduje” nie pozwolił skrzywdzić biednych emerytów..."utrwalaczy" pracujących teraz w ochronie (podwójnie wielka forsa). W telewizji mignęli nawet portmonetką z drobnymi, a koparka niszczyła zawzięcie szafę „wygrywającą”! Mają cwaniaki humor, ale po śmierci warga im zwiśnie.

    Dla Matki Bożej poszedłem na Mszę św. wieczorną, ale spotkały mnie rozdrażnienia. Nasz kościelny nigdy nie uniży się do służenia podczas Mszy św., a kielich z komunikantami wnosi w ubraniu roboczym...jak widły do obory! Powinien pracować w gospodarstwie lub w lesie, a nie usługiwać w Świętym Przybytku.

   Przykrość, bo zbyt późno poczułem, że  pijany podszedł przede mną do Komunii św. Wcześniej udawał, że uczestniczy w nabożeństwie. Wracam rozdrażniony, a „wita” mnie chory „po świętach”. Musiałem go poratować. Przy bloku spotkałem takiego samego. Mówi, że przeżył mrozy, bo nie wychodził z domu.

    Całkiem zaskoczył mnie „Fakt”, gdzie najlepszy dziennikach RP Łukasz Warzecha pisze: „Sami sobie jesteśmy winni”, że pozwalamy, aby rządzili nami złodzieje i prymitywne sługusy.

    „Podnieś rękę drogie Dziecię, r a t u j  ojczyznę miłą”!                              APEL