"Panie Jezu pomóż dzisiaj w pracy, aby była Boża!" Zapewniam cię, że Zły nie cierpi takich momentów i spotka cię straszny dzień. Pragniesz danego dnia pracować „po Bożemu"...w pokoju i z miłością, nie denerwować się, być takim spokojnym jak pokazany opiekun bezdomnych na dworcu, wszystkich przyjmować, uśmiechać się i być bez interesownym. 

   Właśnie napada na mnie pacjent - na parkingu za budynkiem! Trzy razy przez szybę odmawiam mu rozmowy, a porada wymagała rzucenia okiem na dokument. W momencie wejścia pierwszego pacjenta trwał bój pomiędzy uprawnionymi do wejścia bez kolejki...weszli wszyscy.

    Około 9.00 w sercu pojawił się pokój: „Och, Panie Jezu, dziękuję Ci, że dzisiaj pracuję z Tobą...wśród tego morza cierpień” wprost chce się płakać. Płyną słowa piosenki: „człowiek to brzmi dumnie”, a ból duchowy ściska serce! Cichutki, malutki, w szumie odmawiam „Ojcze nasz”.

     Moje serce przenikało serca wszystkich z którymi pracuję, ogarniałem ich wielką miłością (jesteśmy „jedno”). Wewnątrz mam wielką moc. To są sekundy w których Jezus pokazuje jak mam pracować! Co mam mówić i jak mam czuć!

    Trzeba być skupionym, nie poruszać spraw „cesarskich" i nie robić szumu wokół własnej osoby! Ten, co atakował rano, atakuje teraz ostatni. Rano miał rentę, a małe pisemko stawia ją pod znakiem zapytania! Co możesz zaplanować?

   Mówię do niego, że Komisje Lekarskie są sprawiedliwe i przyznają renty wg własnego humoru, „pułkownicy” atakują - jak powiedział Wałęsa! Pan mnie też atakuje - czy pan jest pułkownikiem? Śmiejemy się, ale już biegnę na dół, bo mam daleki wyjazd do nieprzytomnej.

   Po drodze odmawiam moją modlitwę przebłagalną. Ponownie napływa dobra energia, przez sekundy w „eterze" napłynęła osoba Wałęsy. Po czasie będzie pod pomnikiem stoczniowców oraz wśród górników.

   Podczas odmawiania modlitwy pielęgniarka zapytała co mi jest (tak przeżywałem moje wołanie do Boga). "Matko Prawdziwa dziękuję Ci za tę chwilkę, za ten dzień i za wolną Ojczyznę". W moim sercu odczułem: "Pierwszy Dzień Wolności!" Nadal napływała pociecha duchowa. Przypomniały się rozmowy z pacjentami.

- Nie wierzy pani w działanie złych sił niewidzialnych, dlatego jest pani bezbronna...proszę uciekać do Matki Prawdziwej!

- Bóg, to dlaczego tyle zła? A szatan, to co?

- Kocha pani Boga, którego nie widzi, a nie znosi pani sąsiadki? Ona będzie w Niebie przed panią...pani jest obdarzona łaską wiary, czyli pociechami od tylu lat. Przez to pani odpowiedzialność - szczególnie po moich słowach - jest wielka!

- Proszę pogodzić się z żoną...mogę połączyć wasze dłonie!

- Jezus otwiera serca, a szatan zamyka.

- Wszystko stanie się jasne, gdy zabiorą r o z u m (ja jestem nienormalny)! W telewizji płynie durny serial, a ja w ambulatorium czytałem o pustym grobie Pana Jezusa...łzy zalały oczy.

   Zapomniałem się i przez dwie godziny uporczywie dyskutowaliśmy...to mój upadek! Wróciłem do pokoju lekarskiego, upadłem z twarzą w dłoniach i krzyczałem do Jezusa: „Panie Jezu przebacz, proszę Cię, Jezu przebacz!” W sercu odczułem, że Pan Jezus spojrzał na mnie z Miłością.

   Zapamiętaj: w upadku uciekaj do Jezusa lub Matki Prawdziwej! „Panie Jezu - odejdziesz na chwilkę upadam, upadam, upadam! Tylko w Tobie jest radość, cichość i jasność! Tylko w Tobie ukojenie. Jezu mój najdroższy, Zbawicielu! Proszę Cię Jezu - wytłumacz mi zjawisko determinizmu, abym więcej nie dyskutował! Proszę Cię Jezu”.

    W krótkim czasie napłynęło wyjaśnienie w postaci obrazu wczorajszego młodego człowieka, który pięknie mówił o Bogu z pozdrawianiem Pana Jezusa. „Dąż do tego co w górze, bo wszelkie teorie i horoskopy z tym związane to wielkie niebezpieczeństwo dla wiary”.

   Jeżeli chodzi o determinizm...napłynęło wyjaśnienie, że jest to błądzenie wg woli własnej człowieka i bez wiary. W wierze oddajesz wolę własną Stwórcy i unikasz niepotrzebnych cierpień ciesząc się życiem...

                                                                                                          APeeL