Przyśniła się córka ateisty z którym chciałbym się spotkać...przed przebudzeniem napłynęło, że umrze w Wigilię. Jej matka już zmarła...do końca wierna Partii.

    Tuż po wstaniu zacząłem wołać: "Panie Jezu przyprowadzam Ci dusze czyśćcowe, szczególnie bliskie Tobie, wiem, że tego pragniesz". Natarczywie zaczęły pojawiać się przeszkody, które okazały się skuteczne (rozmyślania z monologiem wewnętrznym).

   Teraz czytam o ostatniej godzinie Bolesnej Męki Pana Jezusa. W nagłęj jasności poznałem jak Pan Jezus brzydził się grzechami...przyjął wszystko za nas - pogardę, wstyd, biczowanie, oplwanie, przebranie za obłąkanego.

    Teraz kolej na nas - musimy Go przyjęć i chlubić się wybraniem. Jako ludzie skażeni grzechem wstydzimy się Prawdy, Dobra i Miłości - głupstwami dla ludzi "światowych"! Jednak ludzie odrzucają Zbawiciela i sami skazują siebie na śmierć!

    Rozważania Męki Jezusa nie można prowadzić z punktu widzenia ludzkiego - trzeba Mękę widzieć z Nieba, od strony Ojca Prawdziwego...

- Jezus wiedział co będzie.

- Męki bał się jako człowiek, ale niał moc od Boga.

- Demony otrzymały pozwolenie na kuszenie Judasza, rozwydrzenie tłumu, który jeszcze niedawno był pełen uwielbienia, a także na okrucieństwo oprawców. Nikt inny tego nie mógł przetrzymać...nawet wówczas było to widać u Apostołów, bo nie mieli mocy od Ducha świętego...stąd zaparcie się Apostoła Piotra.

   Co czuł Jezus uderzony w twarz? Co czuje niewinny człowiek uderzony w twarz. Przypomniała się scena, gdy tak uczyniłem przyszłej żonie (w narzeczeństwie)...na ulicy przy ludziach, za to, że pragnęła zachować niewinność!

- Co czuła wówczas?

- Co czułeś razem z nią mój Jezu? To naprawdę podły czyn budzący odrazę.

    Taki właśnie policzek otrzymał Jezus u Arcykapłana Kajfasza. Z wielką mocą tłumaczę koleżance - lekarce, że nie wystarczy uroda, bogactwo i radość z życia, bo każdy musi odnaleźć ostateczny sens swojej egzystencji.

   Nie wolno tworzyć sobie bałwanów w postaci dzieci lub wnuczków, w budowie domu, uszczęśliwianiu małżonka. Proszę odwrócić pojęcie życia i śmierci - jasno zobaczy pani wygnanie. Pracuję jako lekarz, dobrze wykonuję swoje obowiązki, ale moim celem życia nie jest leczenie ludzi. Ja z nimi cierpię na tym wygnaniu, gdzie wszystko jest zatrute, niepewne i niebezpieczne.

   Pani mówi, że nie trzeba myśleć o śmierci. To błąd, ponieważ myślimy wówczas o życiu prawdziwym. Proszę szukać celu, a ja pomogę pani stwierdzeniem: pamiętaj skąd spadłaś!

    Pada, pada, wszystko jest brzydkie i smutne...na dalekim wyjeździe karetką czytam o Jezusie i modlę się za zespół karetki, a przy rozwidleniu dróg trafiamy na piękną figurę Pana Jezusa. Patrz na znak, bo większość jest na rozstajach dróg.

    Radość zalała serce, a możliwości Boga są nieskończone. Właśnie w prasie religijnej trafiłem trafiłem na list: "Modlitwa spełniona podczas śmierci"...

                                                      Modlitwa podczas śmierci...

                                                                                                                                                     APeeL