Zbliża się północ. Pędzimy z nagłym porodem, a ja wołam do Boga za kapłanów, a w bramie szpitala "łapiemy koło"! Nadeszła refleksja - jakże porody podobne są do śmierci.
Szkoda, że nikt nie opisuje przebiegu porodu. Ładne byłoby zdjęcie wymęczonego Jana Kowalskiego tuż po trafieniu na ten świat. Może nagły poród sprawia powolną śmierć. Ilu ludzi nie może się narodzić, a ilu chce, a nie może umrzeć.
Ogarnij kombinacje: poród uliczny, w windzie lub piwnicy. Jakby na czas tej refleksji - w środku nocy - zerwano do następnego porodu! Tuż po przebudzeniu, w mojej słabości, z całą mocą napadł na mnie Zły.
Na każdego ma coś innego (teściowa, namolny sąsiad, szef w pracy, brzydkie odzywki żony). Mnie wówczas podsuwa prześladowców i nienawiść do nich lub "dobro" czyli naprawianie świata.
Dzisiaj ma być spotkanie z posłem, a ja już tam jestem i prowadzę monolog wewnętrzny. Po wejściu do karetki zacząłem zacząłem modlić się za siebie, a sanitariusz z natchnienia Belzebuba mówił o wyborach.
Teraz kierowca opowiada o swoich cierpieniach! Dziękuje mi za poradę z wręczeniem zdjęcie ks. Jerzego Popiełuszki. Po powrocie nakryłem się państwową kołdrą i w ciszy odmówiłem modlitwę za siebie samego. "Panie Jezu Chryste, mój Zbawicielu przyjmij mnie do Twojego Serca, gdzie trwa pokój".
Po powrocie do domu trafiłem na ciszę...zegar tykał miarowo, żona coś czytała, natchnienie sprawiło, że wyszedłem na Mszę o 10.15. Przez całą drogę powtarzałem "Zdrowaś Mario" czyniąc wielkie odkrycie dla błądzących! Ta modlitwa wycisza i nie dopuszcza ataków złego!
Nie byłem pewny czy mogę przyjąć św. Hostię, ale pomogły mi słowa Jezusa do s. Faustyny, że bardziej jest obrażamy jeżeli nie idziemy do Stołu Pańskiego!
Zły atakował z całą mocą, podsuwa, że chodzę z wizytówką: "Nie jestem szpiegiem!" Teraz w wyobraźni rozmawiam z sąsiadem i w cztery oczy mówię mu, że jest fałszywy, a na zebraniu z posłem wyjaśniam mu różne tajemnice. Podsunął też nieczystość, ponieważ od jednego pacjenta przyjąłem gratyfikację.
W myślach znalazłem się przed wizerunkiem Pana Jezusa w kościele św. Krzyża, gdzie Pan Jezus przyjmuje mnie z otwartymi ramionami. "Jezu dobry! Jezu dobry!" Tuż przed Podniesieniem napłynęła wielka moc, w sercu pojawiło się pocieszenie, prysło uczucie nieśmiałości, ciało stało się lżejsze i poczułem, że jestem "większy"! Wówczas pogłębia się i zwalnia oddech.
W mojej rozterce...kapłan, który odprawiał Mszę św. podszedł do mnie z kielichem. Podziękowałem Panu Jezusowi.
Teraz trwam w sobie, wszystko dopływa do serca, a po otworzeniu oczu zostałem zaskoczony zalany jasnością, a to dzień pochmurny z opadami. Zostałem po Mszy św i słuchałem śpiewu dziewczynek...mam być ze słabymi, biednymi, szukającymi pocieszenia.
Jakże jest to wszystko piękne. Do dziewczynek zbliża się kapłan, a moje serce coś ściska...gdyby każdy kapłan zrozumiał jaki otrzymał ewangeliczny talent? Uciekałem przed ludźmi i rodziną...w kuchni, bo nie mam własnego kąta otworzyłem książeczkę, gdzie napłynęło trafiłem na słowa: "Niech świeci lampka twojej duszy!".
Zbliża się czas spotkania z posłem, ale od Pana Jezusa napłynęło zapytanie: "czy chcesz być ze Mną?" Zostałem, zapisałem wszystko i to były najpiękniejsze chwile mojego życia!
Trafiłem też na relację o Polakach, którzy pobrali nienależne odszkodowanie za pobyt w obozie i eksperymenty medyczne. Jak czują się dzisiaj tacy ludzie? Wyrywkowe kontrole NIK-u wykazały, że na dziesięć osób pobielających odszkodowanie...dwie n i e były w obozie!
Później słuchałem audycji radiowej o takim więźniu - Polaku, którego eksperymentalnie zamrażano w obozie. Po wojnie pomagał innym w uzyskaniu odszkodowania...znaleziono go nieprzytomnego na drodze...
APeeL