Na Mszy Świętej o 6:30 Żydzi z podburzonym tłumem ukamienowali Pawła i wywlekli go za miasto, sądząc, że nie żyje (Dz 14,19-28). Ten jednak następnego dnia udał się z Barnabą do innego miasta, gdzie "pozyskali wielu uczniów (...) zachęcając do wytrwania w wierze, bo przez wiele ucisków trzeba nam wejść do królestwa Bożego.
Natomiast Pan Jezus powiedział w Ewangelii (J 14,27-31a): "Pokój zostawiam wam, pokój mój daję wam. (...) Niech się nie trwoży serce wasze ani się lęka. Słyszeliście, że wam powiedziałem: Odchodzę i przyjdę znów do was".
Popłakałem się podczas Eucharystii z pieśnią: "to Ty na mnie spojrzałeś, Twoje usta dziś wyrzekły me imię". Serce zalała cichość, a z powodu ekstazy nie mogłem wrócić do ciała. Do pracy zabrałem tom przekazu do Vassuli Ryden "Prawdziwe Życie w Bogu" z wizerunkiem Pana Jezusa z Całunu i jej modlitwami.
W przychodni trafiłem na nawał ("babską inwazję"), ale ucieszyłem się dobrym odbiorem radia "Maryja". Nie wiedziałem, że przez dwie godziny będzie nudził o. Rydzyk. Coś strasznego. Mój talent w tej dziedzinie jest tylko bladym cieniem!
Po obiedzie odwiedziłem ciężko chorą z bezradnym mężem. To leżąca wymagająca opieki odpowiednich służ, aktualnie mająca wielki kłopot z zaparciem. Nie udało się pomóc wylewką, w tym mają wprawę opiekunki takich pacjentów. Nawet trudno jest założyć pampersa.
Poprosiłem jej rodziną mieszkającą obok, ale nie chcieli przybyć. Pielęgniarka w przychodni nie ma tego w obowiązkach. Popłakałem się zrozpaczony z bezsilności, a to dwoje staruszków.
Wracałem z wizyty, bezsilny i zrozpaczony, a jeszcze następnego dnia trwał ból wywołujący łzy w oczach. "Pomóż Panie Jezu, pomóż, proszę".
W tym czasie w telewizji trafiłem:
- na wygonionego z domu i opuszczonego męża
- 13-latka, który popełnił samobójstwo po odrzuceniu przez rodziców
- rozpacz matki, której zabrano niepełnosprawne dziecko
- wyzyskiwanie pracujących na czarno z poniżaniem
- szpital, strajk, matka z dzieckiem do zabiegu
- dzieci chore na nowotwory
- płacz rodziny żegnającej emigrantów z RP do Kanady.
Jeszcze rano wróciło uczucie zrozpaczonych, powoływanych do wojska (Afganistan, Gruzja), bieda i powodzie. W "Gazecie lekarskiej" będzie wzmianka o śmierci synka działa Krzysztofa Makucha.
Poszedłem wcześniej do pracy, a pod rejestracją prawie wpadłem na panią z opieki społecznej, która służy takim chorym! To nie było przypadkowe.
APeeL