W boju z ciałem zwlokłem się z łoża, bo zobaczyłem, że zostałem przebudzony o 6.50, a to oznaczało zaproszenie przez Boga na spotkanie o 7.15. Wydawałoby się, że mający moją łaskę wiary zrywa się jak skowronek i to w śmiertelnej pokusie snu. Nawet Apostołowie zawiedli modlącego się w nocy Zbawiciela...smacznie spali i to przed Jego zamordowaniem.

    Wczoraj nie mogłem zasnąć z zimna, skulony wołałem jak dzieciątko: "Tato! Tatusiu!", a teraz jadąc do kościoła pomyślałem o powieści Ernesta Hemingwaya: "Stary człowiek i morze", gdzie taki rybak kubański walczył z wielką rybą. Parafrazując sytuację powiedziałem: "stary człowiek w starym samochodzie". Postanowiłem relacjonować moje osobiste doznania dotyczące starości...z punktu widzenia lekarza, a przy tym mającego tak wielką łaskę wiary.

    Jakby na ten czas od Ołtarza Św. popłynie czytanie z Ks. Hioba (H1, 6-22) w którym Szatan zarzucił, że ma wielką wiarę, ponieważ jest pobłogosławiony i obdarowany. Otrzymał zezwolenie doświadczenie sprawiedliwego, które skończy się ogołoceniem go ze wszystkiego. W tak wielkiej próbie Hiob zawołał: <<Nagi wyszedłem z łona matki i nagi tam wrócę. Pan dał i zabrał Pan! Niech będzie Imię Pańskie błogosławione!>>

    Dziwne, bo właśnie opracowywałem zapisy z jego lamentacjami...z października 2006 r.

Hi 3,1-3.11-17.20-23 "Niech przepadnie dzień mego urodzenia i noc, gdy powiedziano: Poczęty mężczyzna. Dlaczego nie umarłem po wyjściu z łona, nie wyszedłem z wnętrzności, by skonać?"

Hi 19,21-27 "Zlitujcie się, przyjaciele, zlitujcie, gdyż Bóg mnie dotknął swą ręką. (...) Któż zdoła utrwalić me słowa, potrafi je w księdze umieścić? (...) To właśnie ja Go zobaczę, moje oczy ujrzą, nie kto inny; moje nerki już mdleją z tęsknoty".

   Natomiast Pan Jezus w Ewangelii (Łk 9, 46-90) wskazał na dziecko jako przykład najmniejszego wśród Apostołów, który zarazem jest największy.

   Po Eucharystii serce zalała słodycz i pokój, a zarazem tęskna rozłąka za Bogiem Ojcem, którą chciałbym wykrzyczeć, ale nie miałem chwilki intymności. Tak znalazłem się na cmentarzu, gdzie widać nasze przemijanie. Kult ciała, prochów z których wyrósł wielki dąb jako namiastka długowieczności. Ludzie ponoszą wielkie koszty w czczeniu zwłok o których nikt nie będzie pamiętał.

    W tym kulcie zapomina się o Bogu Ojcu, nie ma obrazu Boga (wg islamistów nie wolno tego czynić), a ja sam namalowałbym taki...na nasze podobieństwo! W bólu rozłąki zawołałem: "Niech będzie chwała i cześć i uwielbienie, Boże mój, moja Ostatnia Miłości. Trzymaj mnie Ojcze, bo chcę dokończyć dzieło do którego mnie powołałeś"...

    Wieczorem wyszedłem i w wielkim uniesieniu odmawiałem moją modlitwę w intencji tego dnia (poszerzona Droga Krzyżowa  i św. Agonia z różańca). Jakże koiły jej zawołania...

1. O Jezu! Miłości moja! Bądź uwielbiony i miej miłosierdzie nad pragnącymi wykrzyczeć chwałę Boga Ojca i nad duszami takich.

2. Matko Miłosierdzia módl się za nami i za duszami takich.

3. Ojcze Przedwieczny przyjmij - przez Niepokalane Serce Matki - św. Osamotnienie Pana Jezusa - za pragnących wykrzyczeć Twoja Chwałę i za dusze takich...

    To jest zarazem zbawcze współcierpienie z Panem Jezusem (na Drodze Krzyżowej i podczas św. Agonii z Jego 7-ma Słowami, a na końcu z przebiciem św. Boku)...

    Ta wymodlona modlitwa zawsze koi moją tęskną miłość, często wywołuje ucisk w sercu i łzy w oczach.

                                                                                                                APeeL