Na dzisiejszej Mszy Św. porannej św. Paweł przekaże w liście (Ga 1,13-24): "Słyszeliście przecież o moim postępowaniu (...) jak z niezwykłą gorliwością zwalczałem Kościół Boży i usiłowałem go zniszczyć, jak w żarliwości o judaizm przewyższałem wielu (...) moich rówieśników z mego narodu, jak byłem szczególnie wielkim zapaleńcem w zachowywaniu tradycji moich przodków.
Gdy jednak spodobało się Temu, który wybrał mnie jeszcze w łonie matki mojej i powołał łaską swoją, aby objawić Syna swego we mnie, bym Ewangelię o Nim głosił poganom (...)".
Jeszcze nie wiedziałem, że spotka mnie dzień bezmiaru przeciwności. W tym czasie prof. Jan Hartman na swoim blogu (www.polityka.pl) dał wpis: "Lewica i nihilizm. Stawką jest… wszystko". Zamieściłem tam komentarz....
Panie Profesorze!
Właśnie trwają negocjacje wszystkich partii, które pójdą pod jednym sztandarem, a wg Michała Kamińskiego ("Miśka") jak odsuną od władzy Jarosława Kaczyńskiego...ustalą program pod przewodnictwem nowego premiera kolegi lekarza Kosiniaka - Kamysza ("a! kysz!"), który nie nadaje się na to stanowisko.
Redaktor Piasecki uśmiechnął się, bo "Misiek" nie odpowiedział na pytanie: czy jest za reperacjami wojennymi od Niemców? Zakręcił się i zaczął gadać na Kaczyńskiego. Nie może taki być senatorem i to jeszcze marszałkiem.
Dzisiaj Pan Profesor udaje, że krytykuje swoją opcję: od kolorowych (Biedroń z ferajną) do czerwonych o różnym nasileniu. Padają słowa bajeczek dla naiwnych i trzeźwych, że "lewica żyje w rytm zmiany pokoleniowej".
Przecież w bolszewizmie nagradzało się i karało do trzeciego pokolenia. Cała opcja to „obóz postępu” (raczej "łobuz podstępu")...napłynęła walizka dolarów z Moskwy. Pan profesor wskazuje na lizusostwo, brutalność i przymilność, głodnych karier mydłków. Zarazem zagrzewa swoich do "boju ostatniego". Widzimy go na Ukrainie.
Krytyka złego komunizmu, a zarazem głaskanie po łysych główkach mających dobre relacje z „masami pracującymi miast i wsi”, „klasą ludową”...schlebianie wyborcom przez politycznych pochlebców, korzących się przed ludem i oskarżających wzajemnie o niedostateczną gorliwość w tej „solidarności”. "Retoryka braterstwa ludu i z ludem jest wyróżnikiem lewicy".
Pan profesor myli się, że "rządzą bowiem resentyment i miernota", a gdzie miejsce na mafię w rządach. Mafia kojarzy się ze strzałami z bliskiej odległości, a to goście w białych rękawiczkach, pachnący, eleganccy, wymowni...jak Radek Sikorski z zespoiłem hybris (pychy)! Nic takiemu nie brakuje, a sprzedaje się pod nosem Donalda Młodszego, który mówi o błahej pomyłce!
Dalej wywodu nie dało się czytać bez śmiechu. Przypuszczam, że żona pomaga Panu w zapisach. Proszę sobie wyobrazić kazanie na którym wszyscy się śmieją i to nie wiadomo z czego?
Padną też słowa nieświętego Jana: "Potrzebujemy świata, w którym oprócz zaklęć o powszechnej równości i szacunku dla każdego człowieka będzie jeszcze miejsce na oceny moralne i sądy smaku (...) Musimy znaleźć w sobie hart ducha, dumę i odwagę, by nazywać rzeczy po imieniu i trzymać się zasad godnych ludzi honoru. Jeśli nie wypowiemy wojny egoizmowi, pysze i uprzedzeniom, demagodzy nas wyprzedzą". Na końcu są zdania o prawie raju na ziemi...
Drugą połowę wywodu trzeba przełożyć "z polskiego na nasze" i dyskutować przy wódce. Pisze Pan wreszcie o kuszeniu czerwoniaczków z pierwszymi oznakami zwątpienia u siebie (dobry znak): "Prawo do wywyższania się zachował wyłącznie kapłan (z racji swych konszachtów z siłą wyższą, która, nie wiadomo, być może jednak istnieje)"! Konszachty to podejrzane lub skryte kontakty. Dlatego jesteśmy sekowani także na blogu Pana Profesora.
Gra Pan ładnie na organkach politycznych, ale za chwilę na nasze siedziby otrzymamy pozdrowienia od tow. Putina. Toż to niedawny wzór dla lewicy...
APeeL