Wczoraj na spacerze modlitewnym znalazłem kamień - serce. To nie było przypadkowe, ponieważ pragnę trzymać się za serce po przyjęciu Ciała Zbawiciela. Jakże jest to piękne...tak właśnie czynił jeden z moich pacjentów.

   Ciężko jest wstać na Mszę Świętą, gdy serce jest puste. Od Ołtarza Świętego popłynie Słowo Boże...zalecające głoszenie nauki, nastawanie w porę i nie w porę, wykazywanie błędów duchowych z cierpliwością (2 Tm 4,1-8). Musze przyznać, że zainteresowanie jest znikome. "Będą się odwracali od słuchania prawdy, a obrócą się ku zmyślonym opowiadaniom".

   Na ten czas Pan Jezus (Ewangelia: Mk 12,38-44) mówił: "Strzeżcie się uczonych w Piśmie". Wskazał na ubogą wdowę, która wrzuciła do skarbony wszystko "ze swego niedostatku (...) co miała, całe swe utrzymanie".

   Dopiero przed Eucharystią popłaczę się, a później nie będę mógł wyjść z kościoła. Przepraszałem Boga za wszystko, a z drugiej strony serce zalewa radość z posiadania ojczyzny, domu, rodziny, chleba powszedniego, małżeństwa z ochroną Boga Ojca. Mieszkamy w raju na ziemi nad rzeką, w środku lasów, w mieście pełnym słońca i pokoju.  Modlitwa koiła moją duszę, a wokół śpiewały ptaszki.

   W momencie mojego uniesieni zawołałem do Zbawiciela słowami z psalmu: "Jak ci dziękować żeś mi dał tak wiele?" Nie zrozumie tego, ten który ma wszystko...może go przebudzić tylko utrata obdarowania! Dzisiaj pierwszy raz wracałem po przyjęciu Ciała Zbawiciela z ręku na sercu!

   Napłynęła sekundowa łączność ze Zbawicielem, ból zalał duszę, a z oczu popłynęły łzy. Duch Św. krzyczał przez moje usta: "Jezu! Jezu!! Jak Ci dziękować...co Ci podarować za Twoje łaski!? Serce pęknie mi z rozłąki! Jezu! Jezu!! Wybacz wszystko"!

   W ręku znajdzie się książeczka opisująca nabożeństwo do Najświętszego Serca Pana Jezusa oraz modlitwy wynagradzające (całość kultu została objawiona Marii Małgorzacie Alacoque). Na ten czas musimy mieć wielki wizerunek Zbawiciela (takie mają babcie w swoich domach), a w naszym kościele nie ma żadnego. Piszę to ze łzami w oczach...

- Zapraszam panią dwa razy dziennie do kościoła na Mszę Świętą...powiedziałem do pacjentki przejętej zerwanym ścięgnem zginacza grzbietowego paliczka ręki.

-  Czy pan chodzi drogami Boga? Tak zwróciłem się do poety, który biega na rozkazy władzy ludowej, a jakby na znak od Boga przebił sobie stopę!

-  Czy nie widzi pani, że wydałem wystarczającą ilość wolnych dni na napisanie pracy (przybyła do mieszkania w bloku). Nie wolno nadużywać łaski...

- Czy pani nie widzi swojego zdrowia? Co pani szuka, za czym biega?

   Nie ujrzysz bez Światła Bożego obdarowania: ojczyzny, domu, pożywienia, dostatku wody, a zarazem ptaszka i głodnego oraz chorego sąsiada.

   Po wyjściu do apteki trafiłem na festyn na stadionie. Słońce, dzieci, zabawy z melodiami kojącymi moje serce. Taka właśnie jest nadprzyrodzona "mowa" duchowa. Łzy zalewały (mam dar łez), to pasowało do odmówienia "Św. Agonii" Zbawiciela...w końcu uciekłem ze zgiełku.

   Jakże szybko przemija czas...z wiekiem coraz szybciej, a dla mnie to wielki kłopot, ponieważ nie mam czasu dla Boga Ojca i moich spraw zawodowych.

    Z telewizji i prasy wyłania się: sława, siła, seks, apoteoza piękna i młodości, wojny, zabijania oraz bezmiar ciekawostek typu: wyrafinowane zbrodnie (zabił matkę i dwie kuzynki) oraz obrazy z więzienia. Padłem po północy... 

                                                                                                       APeeL