Narodzenie św. Jana Chrzciciele

    W kościele napłynął ból, ponieważ dzisiaj jest wspomnienie narodzenia św. Jana Chrzciciela, a to wyjaśniło atak demona (wisielczy humor). Na posadzce przed konfesjonałem proboszcza był wizerunek Bestii ułożony z kawałków marmuru.

   Płyną czytania, miły głos chłopczyka: "Powołał mnie Pan już z łona mej matki (...) I rzekł mi: Tyś sługą moim". To wpadło do mojego serca, oczy zalały łzy, a serce miłość do Boga.

    Psalmista wołał: "Przenikasz i znasz mnie, Panie, Ty wiesz, kiedy siedzę i wstaję (...) znasz wszystkie moje drogi. I duszę moją znasz do głębi".

   Ewangelia dotyczyła narodzenia św. Jana Chrzciciela. To światło, które przyszło z Nieba - mała część Prawdziwej Światłości.

   Eucharystia sprawiała pogłębienie oddechu ze wzdychaniem. Tym razem nie wołałem do Pana, bo wystarczyło zjednanie w ciszy z Duchowym Ciałem Pana Jezusa. Nie mogłem otworzyć oczu i opuścić kościoła, chciałbym zostać tutaj na wieki. Teraz, gdy to zapisuję płaczę, ponieważ Pan ukazuje mi braci żyjących tylko...tym światem piekło na ziemi:

- gangsterów

- popisujących się...właśnie został pobity rekord świata w wypiciu jednorazowej dawki alkoholu. Zawodnik miał 10 promili we krwi, a tego była zadowolona jego matka!

- płyną też obrazy kasacji nielegalnego miasteczka w Peru.

    Bieda, płacz, budy sklecone z byle czego, dobytek w rękach, dzieci, ranni...i buldożery. "Jezu! Jezu!" Zobacz niebo i ziemię z namiastką "piekła" czyli Prawdziwej Otchłani, która jest lekceważona.

   W telewizji trafiłem na pieśń: "Zaufaj Panu już dziś" i Jana Pawła II, który w rytm "tańczył" na tronie papieskim razem ze śpiewającą młodzieżą. Jakże dobry jest Bóg Ojciec. Dalej trwało pragnienie bycia z Panem, ciszy, ale żona napięta, bo mamy jechać do W-wy. Moja dusza pragnie dalszego postu (po piątku), modlitw i trwania przy Bogu, Jezusie.

    Jak wielka jest Mądrość Boga. Nie możesz być małżonkiem jeżeli zostajesz uczniem Pana. Musisz naprawdę rzucić w s z y s t k o...od gitary (muzyki), pługa i kilofa do komputera. Małżeństwo kapłanów to błąd. Nic na to nie poradzisz, a możesz to zrozumieć w moim stanie. Za pewien czas wrócę do "życia" czyli śmierci ziemskiej! W tej chwili "patrzy" tygodnik "Niedziela" z art.; "Serce Jezusa - rozkoszy świętych".

 

                                           Serce Jezusa

 

   Wraca czas przed i po Mszy Św. Miałem wielkie ciało, które zmalało. Zrozumiesz wszystko na osobach: Jerzego Urbana i św. Jana Chrzciciela. Teraz w Centrum Handlowym z klimatyzacją trafiamy na lady i lodówki pełne różnych smakowitości oraz piękne zapachy z piosenką: "To były piękne dni".

  Płaczę i natychmiast znam intencję: "Jezu! Jezu! Zbawicielu mojej duszy. Panie mojej wieczności". Idę i płaczę, a płynie melodia dająca łączność z Bogiem. Jak ci to przekazać? Jakim językiem? Może to pojąć matka szukają dzieciątka w wielkim zgromadzeniu!

   Tylko, że ja żyjąc tutaj nie mogę spotkać "twarzą w Twarz" mojego Taty i Pana Jezusa. "To dopiero będą piękne dni". Nawet teraz, gdy to piszę mam łzy w oczach: "Jezus jest moją osłodą i ochłodą...jak ziemia spragniona kropli deszczu w upalny dzień".

   Zrozumie to porzucone dziecko...tutaj "porzucone" z Miłości Boga - Ojca dla naprawy i powrotu. Gdzie trafiłbym i dokąd - bez tej łaski wiary? Jak się odpłacę? Krążymy, próbuję modlitwy, ale znowu musiałbym - w tym zagonionym tłumie - znaleźć swoją "izdebkę" z ławeczką w cieniu i ciszy.

   Ponownie jesteśmy z żoną w "Delikatesach" - teraz drugi rzut tęsknej miłości. Z głośników popłynie melodia i słowa wpadające w serce: "odkryjemy miłość nieznaną". Dziękuję Ci Panie za Twe hojne dary...

                                                                                                                     APeeL