W śnie napłynęło kuszenie, że "Janda będzie grała postać Matki Bożej". Obudził mnie własny krzyk: "Nie!" z przeżegnaniem się! Wielu próbom jesteśmy poddawani, a dzisiaj pasowałaby czystość. To tak jak z postem...

    W drodze do pracy włączyłem magnetofon, gdzie popłyną słowa kapłana o Sakramencie pokuty. Jakże mamy pełnych wiary i mądrych wysłanników Pana!

- Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus...powiedziała pierwsza pacjentka! Niezależnym ode mnie ruchem ręki włączyłem radio, gdzie napłynęło pocieszenie w postaci pięknych piosenek. Prawie miałem łzy w oczach...napłynęło też uczucie miłości do własnej żony, gdy Aznavour zaśpiewał o niej: "Isabelle, Isabelle".

- Proszę błagać o pokój w sercu i modlić się za prześladowców męża!

- Tą swoją opiekuńczością grzeszy pani, bo zabiera inicjatywę Matce!

- Zrób pan coś dla Boga..rzuć palenie!

- Trzeba odczytać Wolę Stwórcy, a nie słuchać ludzi.

    Teraz załatwiam "nieformalne zwolnienie" dla człowieka, który jeszcze niedawno "skrzywdził mnie" - nie przydzielił mi należnego garażu (otrzymał facet bez prawa jazdy i samochodu), teraz sam jest w opałach. Nawet zawołałem do Pana Jezusa, że niektórzy mają już tutaj pokazane, co oznacza "jedni służcie drugim".

   Podczas powrotu z samochodu ukłoniłem się mojemu przełożonemu. Pierwszy raz w życiu odczułem, że trzeba być pełnym autentycznego szacunku dla przełożonego...taki jak pisze w Biblii. Teraz tłumaczę koledze, że w sprawach Bożych jest tylko: " tak i nie" przy uwadze, że miejsca przy stole od Boga "nie mają miękkich foteli!

    Podczas dalekiego wyjazdu popłynie moja modlitwa z prośbą do Pana Jezusa, aby daj Światło wszystkim, którzy stykają się ze mną. Wielka przemiana nastała w moim życiu, teraz szatan szaleje szczególnie w piątek i to w poście! Często jego ofiarami są przypadkowi ludzie.

    Jakże w takich momentach chciałbym krzyknąć do tych ludzi, prowadzić ich, dawać co dobre. Tak właśnie czyni nasz Prawdziwy Ojciec: daje nam wszystko na czas tego wygnania i wie, że cierpimy. Sam cierpi razem z nami, że nie chcemy zauważyć Go! Przecież niedawno takim byłem...tak spędzałem post!

    Nędzna chatka, wilgoć prawie do okien. Pacjentka zwija się z bólu - wielce szanowny kolega nie przyjął jej do oddziału!

- Pani ma bóle z głodu! "Jezu mój...Jezu...Ojcze nasz" to służba zdrowia powołana do niesienia pomocy, a tu złość personelu na chorych i niechęć do posługi!

    W ciszy czytam "Drogę Krzyżową". Jakże innym wzrokiem patrzę na ludzi - nikt się nie modli, nie pości, śmiechy, nawet personel wyjątkowo "przedrinkowany". Teraz przybył młodzieniec z ranką ręki (ja po ukoszeniu przez komara)...wpadał trzy razy do gabinetu, prawie chciał bić się z personelem. '"Jezu mój. Jezu".

    Proszę kierowcę, aby kupił żonie czekoladę i kwiaty, a ten stwierdza, że żona ma blisko do sklepu. Po godzinie wrócił w stanie kompletnego upojenie, a przy tym zgubił dokumenty. Inny pijany ukradł torbę z zakupami i kapelusz!

    Koledze spodobał się cytat z Ewangelii, który powiedziałem w naszym języku: "Od Boga przyszedłeś, który cię kocha - uwierz w to!" Nagły wyjazd przerwał Bożą nitkę - płyną słowa z Sejmu, które wywołują dyskusję polityczną. Niepotrzebnie mówię kierowcy, że "należał pan do poprzedniej władzy, która przydzielała traktory - było dobrze...teraz jest źle, bo dopiero zaczyna być normalnie.

    Wróciłem rozdrażniony, pełen smutku w sercu. "Panie Jezu opuścisz mnie na chwilkę, a już wpadam w błoto. Tak słaby jestem bez Ciebie, Jezu! Przepraszam Cię!"...powtarzałem wielokrotnie. Ponownie daleki wyjazd - modlitwa przebłagalna za tych z którymi dyskutowałem. Dziękuję o. Kolbe za towarzystwo w głodówce...w intencji palącego tytoń.

                                                                                                           APeeL