Dziś będę miał ciężki dzień, nawet nie mówiłem o tym żonie, ponieważ wszystko przeżywa. Sam się boję, bo w pracy przychodni jestem zarazem na dyżurze w pogotowiu. Boję się, ponieważ dwa proste transporty psują wszystko (nie ma mnie wówczas ok. dwóch godzin). Na Mszy świętej o 6:30 stałem pusty, a nawet podwójnie pusty, nie docierały czytania.

    W tym czasie w głowie trwał zamęt: przychodnia, dyżur, sprawa pacjenta po upadku z wozu z cukrzycą, który doznał głębokiego niedowładu czterokończynowego, zaginięcie naszego syna. Nie ma mnie tutaj.

   Nagle, przed Komunia św. podczas śpiewu pieśni dziękczynnej popłynie moje wołanie: "Dziękuję Tato, dziękuję Jezu!...za jeszcze jeden dzień - dla spraw nieba!" W tym czasie siostra śpiewała: "O! Szczęście niepojęte, Bóg sam odwiedza mnie...nie jestem godzien Panie byś w sercu moje wszedł". 

    Przeprosiłem Mateczkę Najświętszą za moje wybryki, a zarazem poprosiłem Świętego Michała Archanioła o ochronę. Chcę przetrwać i mieć jutro wolne, ponieważ jest wspomnienie Apostoła Mateusza, imiennika zaginionego syna.

    Popłakałem się, a Święta Hostia pękła na pół - całkowicie! Nie mogłem wyjść, ale muszę być w przychodni o 7:00 i w pogotowiu. Mówię teraz o Bogu, Jezusie, ojczyźnie, darach, sensie cierpienia, o życiu wiecznym  oraz łaskach i intencjach modlitewnych. Niekiedy ewangelizacja przebiega na wesoło: czym różnimy się od małpy?

- Jeżeli pan tego nie wie to proszę zapytać sołtysa. 

- Franek nie gniwo się, pouczony będzie śmioł się do rozpuku.

    Wielu jest jednak gorszych od małp, ponieważ małpy nie zabijają własnych dzieci i nie postępują niezgodnie z instynktem, krótko mówiąc obrażamy małpy.

   No cóż, wielu odbija:: Wałęsa, Gross, Lepper, Niesiołowski, grający w filmie pokazuje tylną twarzy!

     O 9:00 ból zalał serce, popłakałem się wołając: "Jezu! Jezu!", a po chwilce z kasety, popłynie piosenka: "Płatna miłość". Z serca wyrwało się podziękowanie: "pomogłeś Jezu, a ja mówiłem o Tobie, o Twoim Miłosierdziu...Jezu! Jezu mój!".

    To wprost krzyk duszy będącej w rozłące: "Bądź pozdrowiony Jezu". To sekundy, które wrócą jeszcze dzisiaj podczas pieśni: "Jezus, Alleluja".

    Załatwiłem pierwszą falę chorych i dopiero wówczas trafił się wyjazd do babuszki...po drodze zdrzemnąłem się w karetce. Później trwała praca do 18:30. Prosiłem chorych o posty duchowe (otyłych), modlitwy zgodne z Wolą Boga, a nie tylko o zdrowie i najbliższych.

    Pocieszyłem chorą z przebitą gwoździem stopą, a w tym czasie popłynie piosenka "Alleluja, Jezus"! Podałem jej morfinę, a w oczekiwaniu na działanie leku układałem swój bałagan. Chora była spocona i niecierpliwa.

- Proszę ujrzeć łaskę, bo z kasety płynęły słowa piosenki o Jezusie Zmartwychwstałym z wołaniem Alleluja. Nie mogłem odczytać intencji, ale będzie jeszcze blokada naderwanego przyczepu ścięgna Achillesa oraz ropiała rana. To były zdarzenia duchowe.

    Przypomniały się słowa św. Pawła (1 Kor 12,31-13,13) o miłości miłosiernej Pana Jezusa do nas. Wymieniał później jej cechy, których musimy pragnąć.

    Czy dzisiaj koiłem św. Rany Pana? Wrócił wyjazd do umierającej starowinki z "patrzącym" nad nią obrazem "Jezusa z Najświętszym Sercem i figura Matki Bożej.

                                                                                                            APeeL