Święto św. Mateusza, Apostoła i Ewangelisty
Specjalnie wziąłem wolne w pracy dla zaginionego syna, który prawdopodobnie nie żyje. Poprosiłem kapłana, aby zawołał za niego we własnych intencjach. Syn nie nadawał się do małżeństwa z powodu stwierdzonej depresji, a później źle leczonej (przerwano kurację).
Przyszła synowa bardzo płakała, bo przygotowała się do ślubu. Wszystko zrozumiała i chory został na lodzie, wygoniony z własnego mieszkania. Dzisiejsze czytania dotyczą powołania, takim jest też małżeństwo, a wielu nie nadaje się.
Zacząłem wołać do tego Apostoła wyrwanego przez Pana Jezusa z komory celnej. Zostawił wszystko na stoliczku i poszedł za Panem. Ktoś się zdziwi jak to jest? A jak to jest, że od 18 lat zapisuję moje przeżycia duchowe z codziennym byciem na Mszy św.! Spróbuj sam czynić to tylko przez tydzień!
Ten wysiłek związany z powołaniem nie idzie na marne, bo wielu jest poszukujących, a przecież nie przebrną przez listy św. Hieronima, "Dzienniczek" s. Faustyny, a listy św. Pawła (mistyka mistyków) lub przepowiednie proroków są analizowane przez teologów.
Natomiast w moich zapisach jest samo życia oraz duchowość: wszystko powiązane. Nie można oddzielić tego życia od wiecznego, a egzystencji narodów od postępowania zgodnie z Wolą Boga Ojca.
Zawołałem do św. patrona syna. W jego intencji ten dzień z Eucharystią. Nie mogłam wyjść z kościoła...tak było mi tutaj dobrze. Podjechałem pod "mój krzyż", gdzie posprzątałem, podlałem kwiaty, a niechcący wyrwałem z krzaka gniazdo wiewiórek.
To naprawdę wielka przykrość. tak było też z synem. Jakże pięknie wyglądało to gniazdo, wymoszczone, bezpiecznie w którym siedziały cztery maleństwa. Rozbiegły się i nie chciały być w gnieździe leżący na ziemi: "Boże mój jak wielka to przykrość i żal.
Nie wiedziałem, że tak zacznę ten wolny dzień! To jednak była "duchowość zdarzenia" związana z późniejszym odczytem intencji modlitewnej...
Z mass-mediów popłyną doniesienia...
- babcia zgubiła się w lesie
- dzieciak nie wpuszczany do domu
- eksmisje podczas wojny z III rozbiorem Polski po ostatniej wojnie (przesiedlanie całych mas ludzkich)
- Kurdowie, Palestyńczycy, Uganda.
Pod blokiem trafiłem na przeprowadzkę. Przypomniało się poszerzanie trasy E7 z wysiedleniami. Wrócił wyjazd do babci pogotowiem, nie chciała jechać do szpitala. Woziłem (niezgodnie z przepisami) antybiotyk.
Miałem dobrą metodę, bo w różne pośladki podawałem: penicylinę (działającą natychmiast) oraz debecylinę (działająca od następnego dnia). Zapisywałem dodatkowo tabletki Ampicyliny doustnej (współdziałającej). Ta metoda nigdy mnie nie zawiodła.
Inną wieźliśmy do szpitala z uszkodzeniem mózgu, a syn własnie wyjechał. Jakże pięknie przebiegało szkolenie przez Boga. Jestem w środku morza cierpienia. Idź ze mną każdego dnia, a właściwie za Zbawicielem.
Z telewizji popłynie obraz płonącego pensjonatu, gdzie ludzie wyskakiwali w popłochu z okiem, dwie osoby zostały spalone.
APeeL