Rano Zły wpuszczał Mszę świętą i pracę od 10:35, a już wiem, że mam być na Mszy świętej porannej o 7:00! Wziąłem wizerunek Matki Bożej Dobrej Śmierci. Zawołałem tylko: "Matko! Bądź dzisiaj ze mną!"  Nie wiedziałem, że to będzie szaleństwo pracy (tak wielki nawał chorych).

   Z półki z kasetami ("na ślepo") zabrałem 3 sztuki z pieśniami do Matki Bożej! Zimno, mgła, stoję w Domu Pana na Mszy św. o 6.30 i patrzę na wielki fresk "Golgota", gdzie między łotrami wisi konający Zbawiciel. W serca pojawił się krzyk Żydów przed Piłatem: "Ukrzyżuj Go! Ukrzyżuj Go"! A ja ze łzami w oczach zawołałem: "ukrzyżuj mnie"!

    Od Ołtarza św. popłynie Słowo...

Apostoł Jan (Ap 14,1-3,4b-5) ujrzał Pana Jezusa z 144 tysiącami wybranych (św. Jehowy nie uznają Pana Jezusa jako Syna Bożego, ale zobaczyli tam siebie)! Towarzyszył temu piękny śpiew i jakby gromy. Mnie jest to niepotrzebne, bo czeka nas rzeczywistość duchowa przekraczająca naszą wyobraźnię. Tutaj mamy oddać wolę własną i wykonywać Wolę Boga Ojca oraz korzystać z Chleba Życia (Eucharystii).

    W ten sposób wg psalmisty (Ps 24, 1-2. 3-4ab. 5-6) stajemy się l u d e m wiernym. Wszystko należy do Boga Ojca, Stworzyciela, a na Górę Pana (symboliczne określenie) wstąpi: "Człowiek rąk nieskalanych i czystego serca, który nie skłonił swej duszy ku marnościom. On otrzyma błogosławieństwo od Pana i zapłatę od Boga, swego Zbawcy".

    Mamy czuwać i być gotowi (Mt 24, 42a. 44). Pan Jezus dzisiaj wskazał (Ewangelia: Łk 21,1-4), że do skarbony wszyscy wrzucali z tego, co im zbywało, a biedna wdowa ze swojego niedostatku.

   Po Komunii św. nie mogłem wyjść z kościoła, chciałbym tutaj wykrzyczeć moją miłość! Poprosiłem o możliwość dawania świadectwa wiary. Stałem się ubogi duchem, mały i cichy, a w tym czasie płynęła pieśń: "Jezu ufam Tobie".

    W czasie nabożeństwa napłynęła bliskość Matki Zbawiciela, nawet "patrzyła" figurka. MB Niepokalanej. Napływała moc i w tym stanie...chciałbym, aby to trwało wiecznie, ale w przychodni czekała na mnie masa pacjentów. Jeszcze nie wiedziałem, że jest korek z powodu wypadku i muszę sterczeć samochodem.

    Trafiłem w piekło (nigdy chorzy nie kłócili się już od 7:00 rano)! To jawny atak demona. Chcesz pracować dla Matki Bożej - to masz! Dodatkowo pokój zakłócały odgłosy remontu w przychodni. "Panie zmiłuj się nade mną", ale przypomniałem sobie prośbę: "ukrzyżuj mnie!". Łatwo się prosi o cierpienie, ale gdy nadejdzie złościmy się.

    Pod przychodnią zaczepiła mnie znajoma prosząc o skierowanie do poradni, ale nie wiedziała do jakiej (okaże się, że leczących osteoporozę). Natomiast do gabinetu wpadnie alkoholik na "zastrzyk", a matka innego poprosi o skierowanie dla syna do oddziału odwykowego. Dodatkowo wezwano na wizytę do "umierające" z powodu "bólu nogi" w rodzinie niepełnosprawnej, Jeszcze nauczycielka poza kolejką (takie mieli prawo).

    Przybyło wielu starszych mających różne schorzenia. Jedna z pierwszych pacjentek życzyła mi: "szczęśliwego dnia". Nawet jest czas na żarty, bo podczas podbijania książeczki sanepidowskiej pracownikowi masarni powiedziałem: "w y r ó b bliźniemu swemu jak sobie samemu". Zaśmiał się, bo zakład przerabiał padlinę.

   Znowu pocieszenie, bo popłynie piosenka cygańska. Widzę, że jest to dzień pracy z Bogiem, Stwórcą naszej duszy. To zawsze oznacza służbę bliźniemu, bez fałszu!

    Na końcu pracy słuchałem Don Wasyla, który śpiewał tęskną pieśń, a w serce wpadały słowa: mamele = mamula. Popłakałem się po wyjściu ostatniego chorego o 17:50. Ponownie napłynęła bliskość Mateczki i słuchałem wciąż tej samej pieśni dającej ukojenie w moim bólu...

                                                                                                        APeeL