W śnie ogarniałem moim sercem córkę. Po przebudzeniu napłynęło natchnienie, że moje mieszkanie ma być domem modlitwy. Poprosiłem Pana Jezusa, aby to się stało. Wcześniej czytałem o drzewie wydającym martwe owoce, a w audycji mówią o tym. W drodze do pracy odmawiam modlitwę, a szczególnie koiło powtarzanie "Ojcze nasz".
Pomyślałem o łasce uzdrawiania...nawet ujrzałem siebie w tej funkcji. Zawołałam tylko: "Jezu mój, Panie mojego serca ustal to Sam i daj mi znak! Jezu mój. Panie mój...tylko Twoja wola...przy każdym uzdrowieniu mówiłbym: "uzdrowił cię Jezus"!
Nagle ujrzałem podział;
- ziemia z fundacjami z wybieraniem chorych do leczenia wg kryteriów ziemskich
- Niebo z uzdrawianiem każdego, który otrzyma taką łaskę.
Bardzo mocno odczułem, że jednak łaską jest krzyż! Jasno widzę wszystkich, którzy szukają zdrowia. Koniec z moim pokojem, wówczas należę do cierpiących i nie wiem jakimi torami płynie Dzieło Boże.
Dzisiaj mam dobry dzień, bo nie brałem datków, zalecałem głodówkę w środę i piątek (zgodnie z przekazem z Medziugorie). Umówiłem się z pacjentem wierzącym w sprawie przekazywania sobie bałaganu i pokoju (on po śmierci żony ma zbyt dużo męczącej ciszy). W drodze z pracy otrzymałem pęk kwiatów...od znajomej kwiaciarki.
"Wiem Panie Jezu, że to od Ciebie lub Matki Prawdziwej". W domu okazało się, że te kwiaty są potrzebne córka (właśnie wychodziła na ślub przyjaciółki). Wcześniej była kłótnia - córka krzyczała na Boga, a żona ją nawracała!
- Dlaczego nie modlisz się za nią? Nie mów jej o Bogu, tylko Bogu o niej!
- My nie rozumiemy ciebie...ty żyjesz tym i tamtym światem. Powiedzieli mi prawdę, że żyję Tamtym Światem, ale jestem na tym świecie. Jak mam im to wytłumaczyć? Przecież wszystko trzeba oddać Maryi - Matce Jezusa, Jezusowi...cała reszta jest dodana. Już od rana trzeba szukać Jezusa, prosić o pomoc, modlić się i tak kończyć dzień.
Uciekłem od nich. "Ojcze nasz! Matko Miłosierdzia! Jezu mój" - teraz chciałbym objąć cały świat, przytulić wszystkich cierpiących, wzmocnić wątpiących. W tej sekundzie zrozumiałem jak bardzo cierpiał Jezus, jakże był niezrozumiany.
"Panie Jezu, Ty cierpisz nadal, bo większość nie chce Cię znać...wybiera nic, gdy Ty dajesz wszystko!" Piszę to w kuchni i w ciągu tych pięciu minut potrącano mnie 3 x, a przez drzwi płynęła kłótnia córki z żoną! "Panie Jezu nie ma miejsca dla mnie na spotkanie z Tobą! Każda wspólna chwila jest niszczona przez demona, którego ludzie tak lekceważą! Jezu. Jezu. Jezu!"
Zamknąłem się (wyjąłem klamkę z drzwi) odmawiając modlitwę przebłagalną za niewierzących. "Jezu spraw, aby część Twoich wrogów uwierzyła...daj im szansę!" Czy tak miał wyglądać dom modlitwy?
Nagle podczas dziennika telewizyjnego napadła mnie tęsknota za Jezusem. "Jezu! Gdzie serca nasze? Gdzie Ty? Kto o Tobie teraz pamięta i pociesza? Kto o Tobie myśli i kto Cię o coś prosi, gdy nie jest w potrzebie? Jezu mój pomóż tym, co maja rozterki, obudź ich serca, gdy trzeba skieruj ich do mnie...och, Jezu, gdybym tak mógł zapalić Ci wieczną lampkę?"
Nagle nadeszło natchnienie, aby taką wieczną lampkę zapalić w gabinecie przy Glinianym Jezusie. "Panie Jezu wspomóż duszę pani, która wykonała Twoją Twarz...bądź dla niej miłosierny". Właśnie telewizji pokazano Twarz Zbawiciela z Męki narysowaną przez satyryka: "Jezus ukrzyżowany, w koronie cierniowej puszczający oczko!" Jezu mój wciąż Cię obrażają!"
W ciszy czytałem Pismo, ale znowu jestem potrącany, znowu kłótnia...chwyciłem twarz w dłonie i wołałem 5 minut do: "Serca mojego Pana, Jezusa"! Napłynął pokój i radość do mojego serca - nagle wszystko stało się inne.
Tę radość Bożą Szatan zamienił w ludzki śmiech z rodziną. Zły nie oddaje łatwo pola! Nie raz i nie dwa stwierdziłem, że są takie dni próby, gdy jesteś n ę k a n y od rana do wieczora!
Co zrobisz - czy będziesz się kłócił i bił...czy uciekniesz do Jezusa? To bardzo słuszne próby - idziesz za Jezusem...musisz się czymś wykazać. Krzyczysz i bijesz się w złości - jeszcze nie dorosłeś!
APeeL