Po przebudzeniu wpadłem w rozmyślania - nadeszły dwie sceny. Pogotowiem zostałem wezwany...

- do dwójki umierających staruszków po ostatnim namaszczeniu. Nie widziałem nic nagłego. Wówczas dziwiłem się przyjmowania tego sakramentu na wszelki wypadek. Myliłem się, bo jest to Sakrament Namaszcza Chorych.

- zmarłego nad którym modlił się kapłan. Pan Jezus i nasz Bóg - to Pan wierzących w Niego...wierzysz, żyjesz! Natchnienie sprawiło, że padłem na kolana z wołaniem: "Panie Jezu dziękuję Ci..za wszystko, dziękuję...proszę o pomoc w pracy, którą przekazuję Ci w intencji brudnych dusz".

    Popłynie moja modlitwa przebłagalna: "Jezu, miej miłosierdzie nad brudnymi duszami i z łaski Twojej daj im wiarę, ukaż zaćmienie. Proszę Cię. Jezu." Przeszkody, jak trudno się modlić - już napływa obraz ludzkiej mądrali...teraz napominam wierzącą, ale - służącą dwom panom, niepotrzebnie dyskutuję.

    Teraz dyskutuję z powiedzeniem: "kto pracuje, ten dwa razy się modli". Nim się złapiesz już mija część modlitwy. "Dziękuję Jezu za dwa dni milczenia...nie będę chodził do pracy. Dziękuję!

    Wstałem o 5.20 z przygotowywaniem się do pracy - wiem, że ten dzień przekazany Panu Jezusowi trzeba zaczynać od modlitwy i prośby o pomoc (demon tego nie cierpi, będą przeszkody, taka jest konstrukcja tego boju duchowego! zły tego".

    Dodałem, że ten dzień dodatkowo przekazuję za leniuchów. Będą przeszkody, nawet napływa takie natchnienie. Pożegnałem córkę słowami: "niech będzie z tobą Pan Jezus". Wraca zdenerwowana żona, a córka minęła ją udając, że jej nie zna.

    Żona po Eucharystii jest zła na cały świat. Krzyczy, że nie chce żadnego remontu! Uśmiechnąłem się i przeżegnałem. W tym czasie spod sterty rzeczy ukazało się zdjęcie zmarłej 20 lat temu córeczki. Włączyłem Mszę św. radiową, napłynęła moc do pracy oraz "Modlitwy wieczorne" ze świadomością, że skończę w tym czasie. Podczas pracy odmówiłem moja modlitwę.

    Żona zdziwiona, że tyle pracy można wykonać w jednym dniu (dwa razy pomalowany wielki sufit i wytapetowane pół pokoju. Mnie to nie dziwi, bo z Jezusem wszystko jest możliwe. Podziękowałem za wszystko...

                                                                                                                                    APeeL