O 6.30 przebudziły mnie dzwony kościelne, przeżegnałem się...dzisiaj nie idę na Mszę św. ponieważ mam dyżur w pogotowiu (od 7.30). Planuje wysłuchać nagraną. Zakręciłem się w poszukiwaniu wolnej taśmy, a przez to słucham pięknego śpiewu;

"Najświętsza Dziewico.

 Przybytku Boga z ludźmi.

 Maryjo Ziemio Święta.

 Panno Niepokalana.

 Matko Emanuela."

   Łzy same płynęły po twarzy, a z serca wyrwało się moje wołanie: "Pośredniczko Wszelkich Łask! Madonno ja pragnę Twym dzieckiem być". Zasłoniłem twarz dłonią, w ciszy słuchała także żona..."Matko, która mnie znasz...do Syna Swego mnie prowadź! Maryjo moja najmilsza Matko!"

   Prawie nie wytrzymuję napięcia...mam szczególnie pamiętać o tych, którzy sami nie potrafią się modlić. Proszę Faustynkę i Matkę, aby dzisiaj były ze mną. Dotknąłem książki Denisa Diderota "Zakonnica" - nigdy nie będę jej czytał, ale w tej sekundzie zrozumiałem sytuację Faustyny.

    Ona w zakonie, ja w życiu - wokół tak wiele niewiary i różnych ludzi, którzy sprawiają cierpienia, a także wielu jest "normalnych", a nawet niewierzących i spełniających specjalne zadania panów ziemskich!

    O 6.55 popłyną słowa Ewangelii o "obumieraniu ziarna" - trzeba umrzeć, aby wrócić do Prawdziwego Życia. Na początku dyżuru miałem znak: jedno za drugim dzieciątko, wszystkie bardzo chore. Na dodatek próba - w momencie rozpoczynania się Mszy św. radiowej muszę z takim maluszkiem pędzić do szpitala!

    Dzisiaj już wiem, że dla Jezusa ważne jest to dzieciątko (aniołek), a nie Msza radiowa (moja przyjemność)! Jezus postawił mnie do jego ochrony. Na poprzednim wyjeździe zauważyłem, że przed jednym z domów stała figura Pana Jezusa z Sercem.

   W czasie szybkiej jazdy czytałem słowa skierowane od Matki Bożej Pokoju...wprost do mojego serca: "zaczynaj dzień modlitwą, czytaniem, Słowem Bożym zaszczepiony! Ofiaruj dzień pracy Sercu Jezusa i Niepokalanej...nie prowadź się sam, niech prowadzi cię Bóg! Żyj prosto, nie zgłębiaj problemów!"

    Jakże to wszystko jest jasne, a jakże trudne w realizacji. Teraz mijamy przepiękną figurę Niepokalanej (przed kościołem). Jakże przydałby się dobry aparat - tak chciałbym utrwalać te obrazy. Ja wiem, że to z n a k!

    Nigdy nie poproszę Jezusa o ukazanie się...nie chcę tego dowodu! Niech uczyni to innym, ale chciałbym ujrzeć Matkę Prawdziwą. Pod moimi zamkniętymi powiekami pojawił się obraz Niepokalanej na Niebiosach (jest taki).

   Teraz Pan Jezus skierował mnie do ciężko chorego inwalidy (pierwsza grupa), który mieszka w odległej wiosce, w biedzie otoczony piątką dzieci. Nikt im nie pomaga.

- Jak on się modlił, aby pan przyjechał! Powiedziała żona chorego.

    Jakby w nawiązaniu do wczorajszej dyskusji czytam, że Życie Wieczne kształtujemy tutaj - tym życiem żyjemy dla Życia! Jezus powiedział: "Ten, kto miłuje swoje życie straci je, a kto nienawidzi swego życia na tym świecie, zachowa je na życie wieczne"!

    W jednym zdaniu: żyjący dla życia są powoływani do świętości czyli życia dla Życia!

   Jednak Szatan wskazuje: "żyje się raz, przecież coś należy się od życia, trzeba go używać, itd.!" Do tego straszy śmiercią, nie godzeniem się ze starością, cierpieniami i rozpaczą...podsuwając samobójstwo!

   Taki styl wyklucza altruizm, życie dla innych z wzorem pokazanym przez Zbawiciela, który oddał życie za nas, dobrych i złych, wskazał, że życie ma być służbą w oczekiwaniu na powrót do Ojca, który daje Życie Prawdziwe.

    Trwała udręka dyżurowa. Wszystko odmieniło się w południe...nawet ustało napięcie nerwowe. O 18.00 wysłuchałem Mszę św. z kościoła polskokatolickiego, ale brak w niej "siły duchowej". Tam nie ma namaszczonych kapłanów (jak w Chinach). W sekundowym śnie ujrzałem wnoszoną tam trumnę (do bocznego wejścia).

    Na wyboistej drodze odmawiałem modlitwę przebłagalną, a w tym czasie kierowca przeklinał. W migawce telewizyjnej pokażą żołnierzy w Częstochowie podczas Eucharystii! Taki obraz wywołuje u mnie (prawie automatycznie) łzy w oczach.

    W ciszy wróciłem do Ewangelii. Marek i Łukasz nie byli uczniami Jezusa: dlaczego nie można połączyć ich relacji o Jezusie? Kolega oglądał (jedna nora w piwnicy) brutalny film, a ja pod kołdrą słuchałem Mszy św. radiowej...                                                                                                                                                                                                   APeeL