Rano, na dyżurze podziękowałem Matce Bożej za wytrwanie w poście i poprawę w infekcji. Mam pomodlić się, ponieważ później nie będzie czasu.

    "Panie Jezu władco każdej duszy - Ty z miłości do mnie i do innych oddałeś jedyną rzecz, którą miałeś na własność: życie! Jezu mój, wiem, że pragniesz dowodu mojej miłości ku Tobie...jeszcze jestem słaby, jeszcze wymagam ćwiczeń, ale Wola Twoja, nie moja niech będzie w każdej chwilce mojego życia."

   Zacząłem moją modlitwę: "za podżegaczy wojennych."

-Napływają przeszkody, wspomnienia, miłe i niemiłe przeżycie - oto obraz zadowolonego funkcjonariusza: "żyć krótko i ładnie wyglądać w trumnie!" Koniak pędzony nocą, który wypiliśmy po zbadaniu jego znerwicowanej żony.

- Skąd zły wie, że z tą pacjentką będę rozmawiał o Matce Bożej jeszcze przed chwilą narastało zdenerwowanie, napływali pacjenci, nawet nie mogłem wypić kawy.

- Matka dała pani znak (kilka razy ukazała się, przekazywała wizję miejsca, gdzie zamieszka i ukoiła przed deportacją)...powiedziała Jestem! Pani ma szczególny obowiązek świadczenia o Niej! To dług...

   Nie może pani denerwować MB Częstochowska w klapie prezydenta. Czy robi coś złego dlaczego tyle nienawiści? Nie wie pani - zły pracuje dzień i noc! Nawet panią podmówił, że nie powinno się obnosić swojej wiary...on zawsze działa pod pozorem dobra!

    Dzisiaj napadają mnie w myślach "bolszewicy i mafia"...to zawsze jest od demoina!" Teraz już nie zabraniają drukować Biblii - nawet sami drukują i się dorabiają!

    Wpada rodzina z kobietą, która zasłabła na Mszy św. pogrzebowej matki! Wszystko jest darem - nawet uczestnictwo w mszy. Widzę w wyobraźni całe zamieszanie, wynoszenie pacjentki, zdenerwowanie. Strata czasu duża (10 km do mnie), badanie, zastrzyk. Wróciła zdrowa na koniec pogrzebu!

    O 15.00 napływa natchnie, aby otworzyć "Dzienniczek", gdzie trafiam na słowa: "cierpliwość łączy się z cichością!" Jaki jestem jeszcze słaby - bardzo źle znoszę diabelskie uderzenia przez żonę, gdy zadowolony wracam do domu. Właśnie w tym momencie mówi, że "nasza córka ma przyjaciela!"...dodatkowo syn z kolegą zbałaganił pokój!"

    Wielokrotnie prosiłem ją o oszczędzenie mi tych głupot. Każdy żyje swoim światem. Około 14.3 0 zapaliłem lampki na krzyżu i pierwszy raz uzyskałem radość z tego, że nie mam żadnego wstydu! "Jezu mój, Jezu - tylko w Tobie jest Prawdziwy Pokój, tylko w Tobie prawdziwe ukojenie. Ty zawsze Jesteś, zawsze masz czas, cierpliwość, koisz i pocieszasz...dlaczego Jezu biegnę do Ciebie po uderzeniu!"

     Napływa odpowiedź: "spójrz na małe dziecko - co robi, gdy przestraszy się psa? Szybko biegnie do spódnicy matki!" Tak Jezu, ja jestem takim malutkim dzieciątkiem, które zawsze musi uciekać do Ciebie!

   Wszyscy zapomnieli o urodzinach żony i matki - córka ją zdenerwowała, syn zabrudził narzutę, a ja nie kupiłem kwiatów i jestem sprawcą "ciąży" (dodaj wymyślonej). Przed północą obudziło mnie jej łkanie i dźwięk odkładanego różańca...

                                                                                                APeeL