Niedziela Palmowa

Wstałem i na kolanach poprosiłem: "Panie Jezu bądź dzisiaj ze mną." Wróciłem do łóżka i po dłuższym czasie zorientowałem się, że w myślach przebiegam wszystkich z mojej pracy "pod kątem mafii".

    Nikt nie uwierzy, ale pan ziemski ma wielu wyznawców. Natychmiast odrzuciłem tę pokusę, bo chciałabym wykrzyczeć o swojej krzywdzie. Wszystkim pokazać swoją mękę, a każdemu powiedzieć prawdę w oczy (pouczyć). To ewidentne działanie demona!

   Ze strony Bożej napłynęła podpowiedź: "Msza św." Podziękowałem Panu Jezusowi, a zarazem napłynęła wielka chęć pójścia do kościoła. Przy próbie toalety trzasła żarówka. Napływa podpowiedź, że mogę przystąpić do Eucharystii! "Weź książeczkę z rachunkiem sumienia."

   Od pierwszych chwil Mszy św. napięcie jest tak wielkie, że z trudem wytrzymuję 1-3 sekundowe przypływy miłości i tęsknoty do Boga i Jezusa. Lud śpiewał: "Święty Boże... Święty Mocny"...otwieram oczy, a w Ołtarzu jest napis: "Przebacz mi!" Wszystko wokół przeniknięte Bożą Miłością...to inny świat.

   Pojękuję w duszy, a łzy same lecą po policzkach - udaję, że wycieram nos. Odczuć serca w tych chwilach nie można wyrazić ludzkim językiem i przekazać innym. Teraz dopiero wkraczają kapłani, a ja już tyle przeżyłem!

- Czy nie byłem chciwy?

- Czy nie marnowałem czasu?

- Czy jako Judasz nie sprzedaję Jezusa każdego dnia?

   "Panie Jezu pociesz żonę, zabierz jej niepokój, rozdrażnienie i smutek - daj to mi...odmień serce syna i córki!" Eucharystię przyjmuję w intencji kolegi z żoną z kościoła zielonoświątkowego. Proszę Matkę Prawdziwą "o objęcie ich córeczki".

    Dzisiaj mam dyżur i po przyjęciu św. Hostii wybiegłem z kościoła, usiadłem w samochodzie i w ciszy przeżywałem napełnienie Duchem Św.! W kościele było bardzo dużo ludzi - nigdzie "kątka" do padnięcia na kolana. Nadeszła moc, cichość, milczenie i pokój. Kto tego nie przeżył, ten nie wie o czym piszę!

    W pogotowiu okazało się, że postąpiłem słusznie - już jest wyjazd i kręci się pacjent z zatrzymaniem moczu. Pędzimy karetką, praca silnika, trzaski karoserii, lekka muzyka z radia - ja milczę jak niemowa, a jestem malutki jak dzieciątko. Kto odda nastrój tej chwili? Jakimi środkami ziemskimi?

   Ponownie proszę Jezusa o pokój dla żony - moje serce koi modlitwa przebłagalna...dobrze, tak dobrze. Jak wielką chorobą duszy jest  a t e i z m! Gdzie oni uciekają w udrękach i kuszeniach szatańskich?

   W drodze powrotnej czytam słowa i rozważania ojca Tomislava Vlaśica. "Matka Prawdziwa broni nas przed Szatanem...każdy dzień należy zaczynać z Jezusem, prosić Go o pomoc i w Jego intencji pracować - wszystko będzie wykonane sprawnie i szybko, czas na modlitwę nie jest czasem zmarnowanym, bo "Bóg wówczas pomaga w pracy."

   Czytam to zadziwiony, bo to moje rozważania! Dalej: "Pokój Boży, który spływa od Boga nie ma n i c wspólnego z technikami medytacyjnymi oraz lekami uspakajającymi. Dusza zjednoczona z Bogiem nie potrzebuje żadnych środków uspakajających i medytacji!" Nie zrozumie tego "normalny" człowiek! Niech pan nie klnie dzisiaj, proszę to zrobić dla Pana Jezusa...mówię do kierowcy.

    Teraz jesteśmy w chatce babci (78 lat) udręczonej przez synka (51 lat), który od rana chodzi pijany. Pocieszam ją na odejściu: "Matka Boża wie o pani, proszę się do Niej zwracać...zawsze pocieszy".

   Teraz już inna chatka - tutaj babcia, mimo biedy jest uśmiechnięta,otoczona 11-ma wnuczkami. Śmiejemy się, radzę jej, aby napisała list: "Kochany ZUS-ie proszę o podwyższenie emerytury, ponieważ mam 11 wnuczków i po rozdaniu kieszonkowego nie mam środków do życia".

   Dla odmiany waląca się chatka z kupą ludzi: "malinowe noski" i otwarte złamanie nogi. Poszkodowany mężczyzna pali papierosa.

    Po powrocie do bazy piję kawę i słucham nagranych słów o Nikodemie, który przychodził do Jezusa nicą. Pomyślałem o moim nocnym zapalaniem lampek na krzyżu.

   Po drodze kupiłem pęk kwiatów - żona rozpoczyna następny rok życia. Maryla Rodowicz właśnie śpiewała: "ile dróg musi każdy z nas przejść, by człowiekiem się stać".

- Jezu mój, ile ludzie muszą się namęczyć, aby odkryć, że istnieje Królestwo Niebieskie! Dlaczego tak jest? Czy faktycznie każdy musi przejść odpowiednią ilość powrotów w ciało fizyczne (wówczas myślałem o reinkarnacji)?

   W moim mieście ludzie mają wszystko: pokój, ojczyznę, wolność, dobrobyt, kościół i Jezusa z Prawdą! Dlaczego nie chcą Królestwa Niebieskiego? Naprawdę nie chcą! W moje pracy (około 50-70 osób) są to 2-3 osoby!

    Niespodziewanie z audycji radiowej o 18.15 słucham pięknych słów o Matce Bożej, gdzie kapłan mówił: mam trzy imiona (trzecie Maria), jego matka w ciąży prosiła o to, aby został księdzem! Matka Boża od początku wiedziała, że Jezus będzie oczekiwanym Zbawicielem...od początku brała udział w naszym zbawieniu. Matka codziennie przybliża nas do Jezusa.

    Po takich słowach mam chęć ucieczki w ciszę i modlitwę, ale nie ma gdzie, a dodatkowo jedziemy na wyjazd. Niepotrzebnie pouczam, bo wolę prawdziwych pogan niż niewierzących chrześcijan, którzy opowiadają o złych kapłanach.

   Później będę  czytał słowa o. Kolbego skierowane do mnie: "nie poprawiaj, nie upominaj, ale sam się poprawiaj i wszystko czyń w Imię Jezusa i Niepokalanej!" Teraz jestem u prostego człowieka, którego wiara równa się mojej i wszystko jest dla nas jasne!

   W dyspozytorni czytałem słowa o. Kolbego o Matce Bożej: "córka Boga, przewyższa wszystkie stworzenia w Niebie i na ziemi, Oblubienica Ducha Św. to nasza Prawdziwa Matka - nigdy nas nie opuści".

   Przerywa to żartujący sanitariusz o bobce, która zasnęła w kościele i szydził ze zmartwychwstania.

- Proszę nie śmiać się z Jezusa...pan też zmartwychwstanie!

- Zdarza mi się to codziennie rano!

- Budzi pan ciało, a musi pan obudzić duszę!

    W smutku skierowałem ponownie myśli ku Matce Prawdziwej, bo "znowu obrażają Twojego Syna. Niepokalana. Panienko Święta...Czysta z Czystych...Dobra z Dobrych...Opiekunko Prawdziwa...Ty, która będziesz w chwili moje śmierci...Mamo moja prowadź mnie i spraw, abym był mały...podnoś mnie, gdy upadnę!"

    O. Kolbe pisze o upadkach...w ten sposób Bóg daje nam znać o naszej nędzy i w ten sposób wywołuje naszą pokorę. Pyszny zawsze zniechęca się, a sprawiedliwy upadnie 7 x dziennie! Serce ściskają mi słowa o. Kolbe...

- A gdzie Ona jest?

- Wyżej od Aniołów...daleko, daleko aż się w głowie mąci...przecież to Matka Boża! Słowo "matka" to jeszcze zrozumiałe, ale "Matka Boża?" Na 4- 5 miliardów mała garstka wielbi Niepokalaną i Jej Syna.

   W smutku wróciłem na "swoje legowisko" - dalej biegnie serial. Tyle marnowanych środków, jak piękny mógłby powstać film o Matce Bożej.

   Położyłem się, zakryłem twarz dłońmi i wołałem "Zdrowaś Mario"...tak pragnę teraz ciszy, a kolega śmieje się w duchu ze mnie, judzi do kłótni i dyskusji. Wyłączyłem telewizor, zgasiłem światło i pod kołdrą odmówiłem modlitwę przebłagalną.

   Po dalekim wyjeździe przez godzinę czytałem w ciszy Ewangelię - z napełnioną Jezusem duszą, ale pełen tęsknoty poszedłem spać.

                                                                                                    APeeL