Dzień jak co dzień, a moje zakończenie życia kręci się przepisywania dziennika duchowego. To wyścig z czasem, który jest na wagę złota, a pracy jeszcze wiele.

    Przydałby się jakiś inteligentny robot, dostosowany do mojej osoby, której przygotowywałby pierwotny tekst, a nawet proponował różne obrazy.

   Pisze o tym dzisiaj profesor Jan Hartman w swoim wpisie na blogu (www.polityka.pl). Niestety Szatan nie śpi i wszystkie zdobycze intelektualne zamienia w odpowiednią broń, którą stosujemy przeciw sobie.

    W drętwocie szykowałem się na Mszę świętą wieczorną o 18:00, a w tym czasie z dyktafonu popłynęła śpiewana litania do Matki Bożej (w kościele, z ludem). Serce zadrżało, ponieważ tam wołałem: Zmiłuj się nad nimi!

   W sercu pojawili się rodacy i to lekarza, którzy pragnęli mojej śmierci. Jakby na ten czas z papierów wypadło zdjęcie poświęcenia nowego sztandaru Naczelnej Izby Lekarskiej przez arcybiskupa Henryka Hozera (22.10.2010).

                                  NIL Sztandar

    Adoratorzy sztandaru: prezes Konstanty Radziwiłł oraz wiceprezes Maciej Hamankiewicz spokojnie sprzyjali zawieszeniu mi prawa wykonywania zawodu za obronę wiary i krzyża na przełomie 2007 i 2008 roku. Nawet występowali w telewizji Trwam i nauczali. Po moim proteście przegonili ich.

    Popłakałam się, ponieważ jest tydzień miłosierdzia, a oni wszyscy dotychczas trwają w ruskiej podłości. Serce chciało pęknąć, bo tam było wołanie za moich prześladowców. Chcesz mieć spokój, a może sprawić to tylko śmieci ofiary, ta na złość żyje i wytyka twoją podłość. 

    Wierni czerwonej władzy w najgorszych snach nie przewidzieli, że wszystko będzie wywleczone, a cóż dopiero na Sądzie Bożym. Stajesz po stronie antykrzyżowca i podchodzisz do Eucharystii. Nikt nic nie wie, a u Pana masz wielką kreskę!

    Stąd mój ból z powodu zguby tych kolegów...nie wspominam o wszystkich z władzy ludowej, których opłacono w różny sposób. Oni nawet nie czują, że czynią coś złego. Trwa czas wyborów, a wielu z takich marzy o napadzie na nas przez hordy Wowy!

    Św. Paweł opisuje życie pierwszych wspólnot chrześcijańskich (Dz 4,32-37): "Jeden duch i jedno serce ożywiały wszystkich wierzących. (..) Apostołowie z wielką mocą świadczyli o zmartwychwstaniu Pana Jezusa, a wszyscy oni mieli wielką łaskę. Nikt z nich nie cierpiał niedostatku (..) Każdemu też rozdzielano według potrzeby".

    Natomiast Pan Jezus zalecił (Ewangelia: J 3,7-15)...mamy narodzić się z Ducha. Nikodem nie rozumiał tego, a dla mnie jest to też "trudne słowo". "Jeżeli wam mówię o tym, co jest ziemskie, a nie wierzycie, to jakżeż uwierzycie temu, co wam powiem o sprawach niebieskich?"

    Wzorem w małpowaniu wspólnoty chrześcijańskiej jest KRLD, gdzie nawet mają centra handlowe na pokaz...tam nic nie ma.

    Szatan małpuje Boga i stworzył komuny bolszewickie, wspólnoty bezbożne z celem zniewolenia całej populacji. To tajemnica tego opętania, które dzisiaj objawia się pragnieniem władzy nad światem. Cóż to da, gdy neguje się istnienia Boga, a przez to posiadanie cudownego ciała, którym jest  nasza nieśmiertelna dusza.

     Zapytam. Na co czekasz czytając moją relację z duchowego boju...na śmierć i życie wieczne? Ja piszę to "z tu i teraz" wprost z okopów, co jest pokazane na Ukrainie. Gdzie przeczytasz słowa takiego jak moje ostrzeżenia...z listu prymasa lub biskupa, którym wszystko przygotowują teolodzy.

   Nie ma tam krzyku i straszenia, a ja mówię ci: już w tej chwilce padnij na twarz z przeproszeniem Boga Ojca i prośbą o prowadzenie w nawróceniu. Podziękujesz mi, gdy spotkamy się w Królestwie Bożym. Naprawdę nie wierzysz w istnienie takiego?

    Przecież tak pragniesz piękna, sprawiedliwości, wolności, pokoju, dobra i miłości...czyli raju na ziemi. Wpadłeś w oszustwo upadłego Archanioła o nadprzyrodzonej inteligencji.

  Mówiąc prosto: trzeba się nawrócić czyli uwierzyć w prawdę wiary katolickiej. Nic nie szukaj, nie trać czasu, bo Śmierć stoi u naszych drzwi. Nasza zagłada jest pewna, ale Szatan nie może zabić naszej duszy (tylko grzech). Uwierz, że masz duszę, a nasz pobyt tutaj jest uzależniony od śmierci ciała.

    Eucharystia ułożyła się w laurkę, a duszę i serce zalał pokój oraz słodycz. Dodatkowo zesłabłem w ciele, nic nie mogłem uczynić. Modlitwę odmówię jutro...

                                                                                                APeeL

Aktualnie przepisano...

03.04.1991(ś) Moim posłannictwem jest głoszenie Ewangelii...

   W pragnieniu pokoju Pana Jezusa padłem na kolana z wołaniem: "Boże Ojcze...proszę o tę łaskę". Z natchnienia otworzyłem "Dzienniczek" s. Faustynki...tam, gdzie skończyłem czytanie: "jeżeli będziesz głosił i wysławiał Miłosierdzie Moje...dam ci moc przedziwną, namaszczę słowa, poruszę serca tych, do których przemawiać będziesz!"

    W oczekiwaniu na wolną łazienkę zacząłem odmawiać moją modlitwę przebłagalną: za dzisiejszych pacjentów. "Panie Jezu bądź dzisiaj ze mną." W samochodzie włączyłem kasetę z której popłyną słowa wprost do mojego serca: "Bóg jest Jeden", ale wielu wykonuje Jego plany nieświadomie!

    Ty otworzyłeś na Niego swoje serce i twoim posłannictwem jest głoszenie Ewangelii - to wynika z troski o nieznających Jezusa. To Jego wezwanie - idź i nauczaj!

   Jeżeli znasz Jezusa to musisz mieć w sercu pogodę i ufność, nie znasz lęku, nie boisz się przyszłości. Pogaństwo nie zna Boga, Jezusa i boi się przyszłości. Pogaństwo nie wie, że Bóg jest kochającym Ojcem i pragnie naszego dobra i przebacza. Bóg cię kocha...

    Jezus przyszedł do ciebie - to Droga, Prawda i Życie. Pozwól Jezusowi mówić do ciebie! Daj Jezusowi mówić do ciebie!

    Powtarzam to zalecenie, idąc noga za nogą na stanowisko tortur nr 12 (pokój w przychodni). W tym momencie trzeba dodać, że dzisiejszą głodówkę poświęciłem też w intencji pacjentów. Coraz bardziej pragnę leczyć mocą Jezusa: nakładać dłonie i modlić się. Wcześniej po zapytaniu odpowiedziano, że uzdrawiam, ale duchowo.

    Dzisiaj Pan Jezus - po mojej prośbie - przyszedł do mnie. Jeszcze nigdy nie pracowałem w takim pokoju, bez rozdrażnienia, złości i pośpiechu. Momentami pojawiał się miłosny zalew serca wyzwalający pragnienie niesienia pomocy. Skąd to płynie do mnie? To sprawia praca ze Zbawicielem!

   Jezus patrzy na mnie z widokówki, niektórych może krępuje ten "zabobon", ale wszystko płynie gładko, wolno i sprawnie...nawet nie ma kłótni (jeden rozrabiał - ostrzegłem go). Moje serce przez cały czas przyjęć - było napełnione słodyczą.

    Dawniej zadowolenie dawał zarobek ("dziadowizna"). W trakcie przyjęć słuchałem audycji o leczonym na Zachodzie, który "umarł" w czasie zabiegu na sercu i miał spotkanie z Bogiem. Żona zanotowała jego słowa: "Jest Bóg!"

   Pacjent otrzymał jakieś przesłanie o którym nie może mówić. Napływają także próby: oto źle załatwiony młody mężczyzna, prawie płacze.

- Zatrzymałem się w drodze do kierownika (tak zawrócono mnie z wniesienia skargi na kolegę): załatwiłem go w pierwszej kolejności z całą bezinteresownością!

    Powstała radość w sercu - radość z dodatkowo przyjętego obowiązku. Nie piszę tego, aby wskazywać na świętość...to tylko działanie Jezusa poruszyło moje serce: "załatw go, przyjmij".

   Kierownik w podzięce (żartuję) dołożył mi zastępstwo, które przyjąłem bez dyskusji. Na pewno zdziwił się, bo zawsze targowałem się!

- Proszę modlić się o pokój serca...nic nie da pokoju, tylko Jezus!

- Matka Prawdziwa zna pani marność...ja wierzę, że rzuci pani palenie, trzeba tylko poprosić o pomoc, nic nie robić aż do jej nadejścia.

    Boże natchnienia są bardzo delikatne, przecież nałóg może być pani odjęty w jednej sekundzie!

15.00 koniec, ale jeszcze wizyta, a już mam dyżur w pogotowiu. Jezus jest ze mną...jestem spokojny, załatwiłem tę wizytę podczas wyjazdu do innej pacjentki.

   Wszystko jest darem - pacjentce odjęto możliwość połykania. W żołądku ma otwór (przetokę) i tam podaje pokarm. Wyobrażasz sobie to cierpienie - masz smak na kaszankę z cebulę, marchewkę, pyzy z mięsem, liść sałaty! Smak to wielka łaska, to on sprawia, że wybieramy to, co zawiera odpowiednie składniki pokarmowe.

    W podziękowaniu słuchałem bł. ks. Alojzy Orionie, który żył w latach 1872-1940 prosząc o łaskę zbawienia ludzi, których spotkał w życiu. Jakże jestem prowadzony każdego dnia.

    W rowie leży fiacik (całkiem zniekształcony), kierowca zasnął, a żona blada pojękuje na poboczu. Przed położeniem na nosze podaję zastrzyk p. bólowy. W pośpiechu (stoją gapie) wykonuję go w przedramię.

    Trzeba to robić dokładnie ponieważ można trafić w nerw promieniowy. Pacjentka krzyczy, że boi się zastrzyku, a po iniekcji nie czuje ręki! Tak objawia się trafienie w nerw!

    "Jezu mój! Jezu! Proszę Cię spraw Dobry Jezu, aby się nic nie stało! Ty możesz wszystko...Jezu. Proszę o dobry przebieg choroby u tej kobiety oraz o zbawienie dla niej i jej męża.

    Po chwilce zauważyłem że pacjentka rusza palcami. Ttym razem jest dobrze, ale uważaj!" W oddziale ortopedycznym wszystko ustąpiło, sam sobie nie wierzyłem, ale to, co jest niemożliwe dla nas nie stanowi żadnego problemu dla Pana Jezusa! Pełen wdzięczności dziękowałem.

 W tym momencie przypomniała się s. Faustynka, która modlitwą zatrzymała straszną burzę! Ja wiem, że prośba w intencji innej osoby ma wielką moc. Tak właśnie stało się ze mną, bo pacjentki zamawiałem Msze święte w mojej intencji w różnych Sanktuariach...

    Wierz mi, że Bóg Ojciec Wszechmogący i Miłosierny wprost nie może nam odmówić, ale musimy być pełnymi ufności...jak dzieci do swojego ziemskiego ojca. Dlaczego ludzie o nic nie proszą, ani razu nie starają się o coś. Jak wielką radość ma Deus Abba w takim zawierzeniu!

    Podczas słuchania słów Matki Bożej dowiedziałem się, że prawdziwy pokój pochodzi od Pana Jezusa. Trafiłem też na świadectwo znany aktorki, która otrzymała dar wiary. Poprzednio wierzyła we wszystko, a to wszystko to nasza jedynie prawdziwa wiara katolicka!

                                                                                           APeeL