W śnie ujrzałem wizerunek małej postaci Pana Jezusa na dużym krzyżu, który po przemienieniu "świecił" i oddalał się łagodnie aż do zniknięcia. To wielkie pocieszenie...o 3:30!
"Stwórco mój...Jezu, Matko proszę Was o dar wiary dla tych z którymi pracuję i stykam się codziennie...proszę o ten dar dla kolegi z którym mam dyżur". Wczoraj powiedziałem mu: "nędzniku - nie potrafiłeś rzucić palenia tylko w piątek dla Jezusa, który oddał za ciebie Swoje Życie?!"
- Wytrzymałem tylko do 12.00, zesłabłem i musiałem zapalić...odpowiedział!
Dalej w modlitwie błagałem w imieniu Tadeusza Fijewskiego...i Jana Kurianowicza.
- Teraz proszę w intencji kapłanów: "Jezu...Ty im dałeś Swój Znak. Ty ich namaściłeś...to Twoi Słudzy!"
W środku modlitwy przebłagalnej "pojawił się" mężczyzna bez kłów, które na moich oczach rosły i wykrzywiały się jak u dzika! Czy to demon, któremu nie podoba się taka modlitwa.
Tak chciałby człowiek wstać, umyć się, ogolić i modlić - nie chcę niepokoić moich "opiekunów", nie chcę, aby mieli jeszcze więcej grzechów.
Teraz napływa kuszenie, a przez ciało wstrząs spowodowany bezmiarem zbrodni stalinowskich z dalszym trwaniem w tych służbach moich rodaków. Dlaczego nie pokaże się "utrwalaczy": jak mieszkają i co teraz robią, z czego żyją, gdzie są ich dzieci, co robią i co posiadają?
Po 10-minutach kuszenia "typu marzeń odwetowych" złapałem się na tym i uciekłem w modlitwę, która zawsze przynosi ukojenie i dobry sen. Jak to jest, że przyjmuję ludzi, oddaję im serce, a oni biegają za mną?
- Ja to jest, że z serca przyjmuję ludzi, biegają do mnie w potrzebie, a służą okupantowi... to wielka obłuda, a w najmniejszym stopniu brak wstydu.
- Jezus przeszedł przez życie dobrze czyniąc...został za to zlinczowany!
Nagle ujrzałem swoją marność na tle Jezusa, a zarazem powstała wielka radość, że zostałem wybrany do takiej właśnie "męki". Z całkiem odmienionym sercem ruszyłem do pracy, a właśnie przybyła pacjentka z reumatoidalnym zapaleniem stawów, która wszystkie swoje cierpienia przekazuje w intencji zgody w rodzinach.
Ja w tym czasie ujrzałem wszystkich moich pacjentów z refleksją: ile dobra może powstać w każdej chwilce mojej pracy! Przykre jest tylko to, że wielu udaje ciężko chorych błyskając czerwonymi legitymacjami (krwiodawcy mający prawo wchodzić poza kolejką)!
- Jeżeli oddaje pan krew bezinteresownie, proszę nie brać nagrody...proszę wyrzucić tę legitymację "zasłużonego".
Radzę gdzie można, wskazuję na post zalecany przez Matkę Bożą Pokoju, mówię o Niebie. Przyjmuję wszystkich, nawet załatwiłem od ręki wniosek do sanatorium! Wiem, że w w sprawach duchowych muszą być przeszkody! Wskazuje na to moje życie i dzieło Faustyny...
O 15.00 wyjeżdżałem umoczony, a z nagranej taśmy popłynęły słowa zawołanie do Boga: "Dziękujemy ci za wspaniałych lekarzy, którzy swoimi umiejętnościami spieszą chorym z pomocą"...
To tylko nagrana audycja, ale ja wiem, że to podziękowanie dla mnie, bo właśnie jadę na wizyty. 90-letni dziadek, żądał ode mnie protokółu (spisu prawd o jego małżeństwie z żoną lat 80)!
Tam właśnie trafiłem na odnawiający się obraz Matki Bożej! Wierzysz czy nie...to twoja sprawa, ale cóż to dla Boga. Cóż jest niemożliwe dla Boga? Blaknąca srebrna farba, miejscami czerniejąca i odpadająca staje się jak nowa! Rób zdjęcia, badaj i wyjaśniaj - mnie to niepotrzebne. Matka wezwała mnie tutaj, abym to zobaczył!
Dary: bomboniera, pomarańcze, skrzynka "Mazowszanki", kawa, banany, Pepsi. Pracujemy na działce w samochodzie sąsiadów siedzi babcia, która zawsze dziarsko pracowała, a teraz jest smutna z powodu upadku sił! Zdziwiony usłyszałem słowa żony, że drogi Jezusa nie są naszymi drogami.
Napłynęła refleksja, że możemy płynąć przez życie zgodnie z wolą Boga Ojca: nieświadomie lub świadomie. Ten los jest nieznany i może być zmieniony po naszych błaganiach. Natomiast astrologia zajmuje się losem znanym. Sam zobacz...
APeeL