05.04.1991(pt) Jezu dotknij moich pacjentów...
Minęła północ, już piątek, chcę coś zjeść (mamy post ścisły w środy i piątki w intencji pokoju w b. Jugosławii), ale przeszkodziła w tym żona, która nagle wstała.
Padłem na kolana z wołaniem: "Panie Jezu Chryste, mój Zbawicielu bądź dzisiaj ze mną, spraw milczenie". Łzy zalało oczy, bo dodatkowo napłynęła pieśń: "Ojczyzno ma"...kto mi to śpiewa?
"Panie Jezu spraw, aby zgodnie z Twoją Wolą powstało nowe dzieło: zakon ludzi świeckich, wezwanych i wybranych ponad krajami!"
Nagle ujrzałem moje dzieło (Dzieło Jezusa) - komunę pierwszych chrześcijan (ludzie ponad narodami, wszystko wspólne) z pomaganiem innym.
Proszę Cię, Jezu prowadź mnie w tym dziele, pomóż...jeżeli jest zgodne z Twoją Wolą. Wiem, że będą różne przeszkody, ponieważ taka jest konstrukcja Dzieł Bożych!
Teraz wzrok zatrzymał piękny obrus oraz wizerunek Pana Jezusa Miłosiernego, pachnie świeży chleb, tykają zegary: "Jezu...mój Jezu...wiem, że to wszystko jest od Ciebie!"
Czy ty myślisz podobnie, że wszystko masz od Boga Ojca, Pana Jezusa i Jego Matki? Rano upadłem na kolana z wołaniem: "Ojcze mój! Dzisiaj pracuję i poszczę w intencji zbawienia pacjentów, którzy zetkną się ze mną!"
W tym momencie napłynęła rada, abym intencją zapisał sobie długopisem na dłoni i w momencie kuszenia przypominam sobie! Tak dzieje się właśnie w tej chwili, bo demon atakuje mnie rozdrażnieniem i rozproszeniem oraz "dobrymi" pomysłami.
Zalecił, abym schował wizerunek Pana Jezusa, bo wielu drażni. Gdzie mam schować Pana? Nagle wchodzi brudna babulinka od której pachnie spalenizną...chwyciła moją dłoń, a ja musiałem uważać, aby mnie nie pocałowała: "Niech Pan Jezus panu błogosławi!"
Cały gabinet i moje serce zostało wypełnione Pokojem Jezusa! Obrazek Pana postawiłem na poprzednim miejscu. Do mojego serca napłynęły słowa pieśni: "Serdeczna Matko opiekunko ludzi!" Babcia wróciła po zostawioną kapotkę, a moje serce zalała ś w i ę t o ś ć!
- Trzeba jakoś wytrzymać to wygnanie (jest gnębiona przez najbliższą rodzinę)!
- Tak...tak to wygnanie...powtarzała, bo dla nas wszystko jest jasne!
Teraz pacjent, prawie mój ojciec, a bardzo kocham staruszków! Umęczenie trwa, to służba w Imieniu Jezusa - nikomu nie odmówiłem, ponieważ może być skierowany od Jezusa. A ja dzisiaj pracuję w intencji jego zbawienia...tak wielkie jest Miłosierdzie Jezusa.
15.00 całkiem umęczony trafiłem na dyżur w pogotowiu, a jeszcze nie załatwiona wizyta, ale wiem, że Pan Jezus pomoże. Tak się stanie, bo będzie wyjazd w kierunku tamtej wioski! Serce nadal było napełnione miłością, a babcia u której jestem wręcza mi Niepokalaną i o. Kolbe z kwiatem o dwóch pączkach.
Po kojącym śnie, w sercu pojawiła się wielka cisza połączona z radością, a właściwie słodyczą Bożą (nie można tego wyrazić). Zwykli ludzie nigdy tego nie doznają (wiem to z wieloletnich kontaktów z pacjentami).
Teraz wzywają do pacjenta, ale to oszukana kolejka (zmiana przebiegu dnia, ale nigdy nie wiadomo od kogo to jest). Pod niezwykłej wielkości obrazem (św. Rodziny) leżał człowiek, który spadł z drzewa.
Próbuję prawidłowo pomóc i poważnie załatwić. Proszę w sercu, aby wszystko skończyło się dobrze! Przed wyjazdem nie posłuchałem natchnienia: "weź Ewangelię", a przydałaby się, bo czekaliśmy 5 godzin na zbadanie przez specjalistę! Pacjent doznał tylko stłuczenia kręgosłupa: "dziękujcie Pan Bogu, że nic się nie stało" powiedział miły ortopeda!
Miły, ponieważ większość z nich to krzykliwi, nerwowi i napastliwi faceci. Nie piszę tego, aby obrażać, ale ci ludzie to prawdziwi mężczyźni są poddani wielkim stresom, nie uciekają w modlitwę tylko w klątwę. Odwozimy pacjenta...płynie moja modlitwa za pacjentów z zawołaniem, aby Pan Jezus dotknął ich. "Jezu dotknij ich"... APeeL