"Jeszcze nie starość, a już nie radość"...

    Powiem ci, że człowiek stary...tak - jak samochód po przebiegu - ma różne problemy. Do znajomych zawsze mówią: Ciekawe ile za nas daliby na targu niewolnikami? Ja jeszcze mógłbym badać np. kierowców...

    Nie wesoła jest wizyta u kolegi, który chce zrobić mi eleganckie zęby...do szczerzenia jak u profesor Skrzeczyszyn, a ja pragnę mieć zęby do jedzenia. Naprawdę stary człowiek przyzwyczaja się do wszystkiego.

   Które trzeba usunięto, obolały padłem w sen, a tu listonosz z pozdrowieniem od Okręgowej Izby Lekarskiej. Uparli się biedacy że moja wiara to psychoza. Jak im wytłumaczysz, że masz łaskę wiary...mimo, że znają się na wszystkim (szczególnie na teologii oraz jasnowidzeniu w psychiatrii).

   Nie widział ciebie taki, nawet nie ma twojego zdjęcia, wali na odległość rozpoznaniem i co mu zrobisz? Nie odebrałem ich pisma za zwrotnym potwierdzeniem odbioru. Z nowym uzębieniem przejadę się do nich z przedmiotem przypominającym granat.

    Na razie jest kłopot, ponieważ muszę przyjmować antybiotyk, poty zalewają człowieka, a w śmiertelnej słabości ciągnie legowisko! Przenieś to na jakąś ciężką i nie rozpoznaną chorobę, albo przebyty wypadek. W tym wieku nigdy już nie dojdziesz do siebie.

    Natomiast nad starością pochyliła się Naczelna Izba Lekarska w artykule: "Starość nie musi boleć". Bardzo przeżywają, że geriatrów jest zarazem 500 w Polsce, a problem jest poważny,  bo mamy: majaczenia, zaburzenia zachowania, utratę sprawności, spadek masy ciała, złamania biodra.

    Moja refleksja jest następująca. Jak możesz prowadzić takich chorych bez nadziei jaką daje nam nasza wiara? Zarazem wiedz, że w naszej ojczyźnie nie ma statusu lekarza katolickiego.

    Stwórca pokazuje na podstawie starzenia się, abyśmy nie pokładali ufności w ciele fizycznym. Im człowiek słabszy fizycznie tym więcej wysiłku wkłada w wyjaśnienie tego stanu i leczenie. Jest oczywiste, że dolegliwości związane ze starzeniem nie omijają także samych lekarzy. Rozwiązaniem jest leczenie dziadków przez dziadków...

    Kierowanie takich pacjentów ku mocy Bożej to choroba. W 2007 roku po proteście przeciwko opętanemu psychiatrze, który powalił krzyż wpisano mnie do Centralnego Rejestru Ukaranych Lekarzy. Kolega dalej był szefem kliniki psychiatrycznej, bo psychiatrzy są przykładem zdrowia. 

    Wrócimy do chorób jamy ustnej na którą cierpią miliony, próchnica to mały problem w stosunku do nowotworów jamy ustnej, a 350 milionów cierpi z powodu bezzębia.

Wyszedłem i odmówiłem modlitwę za wczorajszy dzień i obecną...

                                                                                          APeeL

                                                                                        

 

Aktualnie przepisano...

06.04.1991(s) Sługa słodkiej władzy...

    Tuż po północy spożyłem dwa jabłka (dobro) i zacząłem jeść czekoladę, ale odebrałem, że mam wytrzymać z postem do rana. Teraz krążymy pogotowiem po wsi, pacjentka dwa razy wciska mi pieniądze za badanie i transport.

    Po powrocie do pogotowia, w gabinecie zabiegowym zastałem 12-letnią dziewczynę, która umarła... potwierdził to pediatra. Po zabraniu zmarłej przez rodziców okazało się, że skołowana usiadła. To nasz fatalny błąd, a właściwie pediatry...

    Na dyżurze w przychodni (wolna sobota) daję rady...

- Proszę nie latać po lekarzach i przyjąć choroby związane ze starością

- Proszę modlić się o pracę.

- Dlaczego mąż męczy panią, a nie zgłosi tego problemu Matce Bożej?

- Czy prosiła pani w modlitwie o rozwiązanie tej sprawy...dlaczego trwa pani w złości i nienawiści?

- Proszę nie mylić proboszcza z Panem Jezusem! Ostrzegam panią i nie chcę już głupio dyskutować!

- Krzyż Pana...przecież pani niesie krzyż diabła, sama pani krąży wszędzie i prosi o recepty dla męża, a ja powołany do leczenia nie widzę go!

- Kler rządzi?...były dwa dni wolne w szkole dla Jezusa, ile było ich dla Miczurina?!

   Nieprzenikniona jest Mądrość Boża! Natchnienie wskazuje, że mam jechać do Sanktuarium MB Pocieszycielki Strapionych w Lewiczynie! Na miejscu stwierdziłam, że od dzisiaj jest tam nowy kapłan, bratnia dusza. Wymieniamy doświadczenia, daję mu świadectwo wiary...nawet powiedziałem, że wiedzą o nim w Królestwie Bożym! 

- Spotkamy się na Tamtym Świecie to dokończymy rozmowę!

- To będzie wspaniałe...chcę wiedzieć jak było z chrztem Mieszka I?

- Proszę zapytać Jezusa...odpowie w kilka dni, tak jak pokazał mi chatki w których żył...dał też odpowiedź na pytanie: "czy śmiał się?"

    Wracałem zadziwiony, a z taśmy magnetofonowej popłynęła homilia Jana Pawła II "Sługa słodkiej władzy!" Tak, bo służenie Jezusowi to Słodka Posługa. Jego władza to Słodycz Krzyża!

   Na działce nadeszła pomoc od Matki, bo zamiast kopania wszystko zaorze znajomy z pięknym ogierem. Piękna grzywa, zęby i "twarz". Obdarowałem ten zespół, a podczas śpiewu Gintrowskiego serce zalał ból i pragnienie modlenia się za dusze zamordowanych w Cytadeli. Wprost chciałbym krzyczeć z nieba...

    Tak się przejąłem dziełem miłosierdzia, że nie poszedłem na Mszę św! Upadałem, upadam i będę upadać, to wszystko wie Zbawiciel, który doświadczył, co oznacza "być człowiekiem"...

                                                                                         APeeL

07.04.1991(n) Idź w pokoju...

    Dzisiaj czeka mnie dyżur w pogotowiu. W sercu odbieram, abym nie uczynił nic złego. "Panie Jezu rezygnuję dzisiaj z przyjemności. Dziękuję za każdą chwilkę mego życia...proszę Cię Jezu o zbawienie dla wszystkich ludzi z którymi zetknę się. Proszę Cię Jezu bądź ze mną przez cały tydzień." 

    Teraz siedzę w ciszy, czekam na Mszę św. radiową, a moje serce rozpiera wszechogarniająca miłość Boża. Tego nie można przekazać. Jest mi przykro z powodu coś markujących. Zły kusił, abym zapytał "mechanika" (zawsze grzebie w samochodzie): kiedy będzie się modlił, gdy w niedziele reperuje samochód?

- Ty módl się za niego...napłynęło od Matki Bożej.

- Czy żyjący na kocią łapę też będzie zbawiony?

- Jezus nikogo nie potępia i nikomu nie zabrania zbawienia!

   Ludzie uważają, że świętość oznacza jeden wielki czyn! Może tak się zdarzyć! Czy wiesz ile walki wymagało odsunięcia kieliszeczka? Wygrałem w nocy - Jezus dał mi piwo rano! 

    Teraz serce rozrywa pragnienie zbawiania ludzi, których spotykam! W tej intencji popłynie różaniec Pana Jezusa...

    Przypomniała się Konkatedra w Radomiu z Dzieciątkiem, które otwiera dla nas ramiona, przyjmuje nas. Teraz odmawiam "Ojcze nas z zamkniętymi oczami". Miłosierny zalew serca był tak wielki, że wszystkich "wchłaniałem w jego środek". "Panie Jezu wspomóż ubogich duchowo"...

   Piękna muzyka Bacha, cisza, nikt nie wchodzi, nawet mucha nie przeleciała przez pogotowie. Jakże Pan Jezus potrafi obdarować! Z tej radości popłakałam się!    

     "Jezu! Jezu! Jezu! Dlaczego wylewasz z Nieba tyle łask...ta muzyka, cisza, poczucie Twego Miłosiernego Serca...nawet nie pozwalasz na kuszenie. Dodatkowo ptaszek śpiewa dla mnie za oknem! Och, Jezu...teraz zrozumiałem Twoje wielkie cierpienie - pragnienie zbawiania dusz z miłości! 

   To wszystko błyski, nie wyrazisz tego, bo nie ma środka ziemskiego, przekazać to uniesienie duchowe!

   Doznasz łaski tego cierpienia, będziesz wiedział! Nic nie wyrazi Miłości Miłosiernej w Sercu! W tym czasie ludzie „normalni” rozmawiają i śmieją się.

    Zbliża się Msza św. radiowa, wolne...wolno wracam do "świata".  W drzemce poobiedniej napadły mnie brzydkie sny, a później w realu natknąłem się na kierowcę z pismem porno.

    Nie do wiary, ale Pan sprawił zmianę kolejki i w ten sposób trafiłem do umierającej babci pod wielkim i niezwykle pięknym obrazem Matki Bożej z Dzieciątkiem! Jakże piękne było ubranie Matki. po powrocie musiałem wyłączyć wszystkie programy telewizyjne, ponieważ jest to wielka nędza w stosunku do Królestwa Bożego.

    Na ten czas moje serce zalała tęskna miłość za Panem Jezusem. Zacząłem wołać za moich pacjentów, aby Pan objął ich w Swoim Sercu! Nagle ujrzałem jak wielkie jest cierpienie człowieka odłączonego od swego Pana. 

    Zamiana kolejki wyjazdowej przez Pana Jezusa sprawiła, że uniknąłem transportowania nieprzytomnego z wypadku oraz porodu. Rodzące czekają ze strachu, a później rodzą w karetce.

    Później na dalekim wyjeździe trafiłem do chatki, gdzie skręcał się z bólu staruszek (niedrożność jelit). Napłynęła wielka łączność duchowa z jego wnuczką. Patrzyliśmy na siebie - jak starzy znajomi.

     Zastrzyk, czekam na pacjenta, aby zawieźć go na chirurgię i słucham krzyku gęsi w ciemnej stodole. Jakże wszystko cierpi na tym zesłaniu!

                                                                                         APeeL