Martwisz się o jutro, a zarazem planujesz spokojną starość. Proszę każdego na kolanach, aby wówczas zwrócił się do Boga Ojca, nie jakiegoś boga, ale do Tego, który Objawił Swoje Imię.   

 Jeżeli jesteś normalny, a to oznacza, że bardzo mądry zdziwisz się, a nawet uśmiechniesz. To zarazem świadczy o twojej zgubnej pewności. Nawet nie pomyślisz o swoich jelitach, które pracują w brzuchu...ich skręt i już pędzą z tobą na pilną operację, bo po czasie dojdzie do martwicy tego odcinka.

   Nawet nie wspomnę o bezbólowym zawale serca (cichym), zespole tętnicy podstawnej mózgu (nagłe utraty przytomności) po których wstajesz ze złamana ręką, zatorze tętnicy płucnej, sepsie...itd.!

 Przy tym jesteś tolerancyjny dla wszystkich wyznań, nawet do tych w których nawracają mieczem i rozkazują kłaniać się swojemu bogu. Taki oznacza zarazem państwo religijne.

   W tym czasie walczysz o oddzielenie tronu od ołtarza (zmyślone i propagowane), a nie widzisz, że tak jest w islamie. Nawet komuniści nie walczyli tak głupio: uliczna "msza nieświęta" z koncelebransami w durszlakach na głowie, procesja z boską waginą, protesty głupiej Wielgus o prawo zabijania dzieci nienarodzonych, itd.!

   Okupanci działali profesjonalnie: opanowali całą władzę w KrK...w tym w Watykanie. Ponieważ papieżem został niespodziewanie Jan Paweł II ("przewrót") chciano go zabić. Później skrywano specjalnie nasilone "spółkowanie inaczej", aby je ujawnić po czasie z relacjami udających ofiary. To prosty trick odpowiednich doradców, którzy opanowali prowokacje z obalaniem rządzących.

   Dzisiaj w desperacji odgrzali ten nieświeży kotlet, zarazem ujawniając swoich (np. prof. Jana Hartmana, który prawie dziękował bogu za to, że dożył próby obalenia kultu tego świętego).

    Czy Donek i Bronek odpowiadał za gejów np. w szkołach. Bolszewicy (tak ich nazywam), ponieważ jest ich większość (более). Oni dokładnie znają "spółkujących inaczej" i preferują takich, ale w innych krajach.

    U nich nich są to "wrogowie publiczni", a tacy nie mogą szczycić się swoją orientacją (Biedroń ze Śmiszkiem) i być ekspertami w (TVN), rewolucjonistami mającymi obalić demokratycznie wybraną władzę (Lempart z Donaldem) oraz brylować w UE i machać łapkami za wszystkim, co szkodzi RP.

  Bolszewicy opanowali wszystkie stanowiska pod pozorem demokratycznego wyboru swoich. Tacy sprytni...zrób spis tych ludzi, pokaż, co posiadają, co robią ich dzieci...na pewno są to ludzie "wierzący", śpiewający w chórach kościelnych i prowadzących procesje. Jeżeli ja to widzę, to Bóg Ojciec na pewno.

   Ostatnio mogłeś ujrzeć frajera Andrzeja Dudę: głupie weta, udawanie męża opatrznościowego ludzkości, szerzącego przyjaźń polsko-ukraińską. Nie mam nic przeciwko takiej pomocy, ale Order Orła Białego dla prezydenta Ukrainy, który nie może rozliczyć się ze zbrodniami podobnymi do ruskich (Wołyń)...to drobna przesada. 

   Natomiast prezes ma desant okupantów jako "doradców", którzy organizują "dziesiętnice" (gra na jego słabości) z ukryciem ratowania oligarchów zbożowych (Ruskich). Nic nie wiedział, że dzień i noc płynie do nas zboże, jajka, miód i kurczaki. To działania typu dywersji, trzeba natychmiast uwięzić podejrzanych, aby nie mataczyli (szczególnie ukarać swoich).

                                             Panie Prezesie!

1. Ze względu na: recesję, napad przez Niemców, groźby ze strony Białorusi i Federacji Rosyjskiej z wydatkami na zbrojenie oraz próby przejęcia władzy przez zdrajców z Donaldem Tuskiem na czele...czas ogłosić stan wyjątkowy. Pod jego domem powinny dzień i nic odbywać się pikiety ze śpiewem "Boże coś Polskę", "Ojczyzno ma" z biciem w bębny.

2. W tym czasie zawiesić (po rusku: czasowo) TVN i TVN24 z daniem w ich miejsce jakiejś niezależnej stacji przy zachowaniu programów obojętnych.

3.Trzeba ruszyć rezerwy złota trzymane na czarną godzinę, która właśnie nadeszła.

4. Zboże techniczne spalić (powód: nie pozwolimy, aby zgniło nasze, dobre), podwójnie zapłacić rolnikom (podwójnie)! Będzie krzyk o biedzie w Afryce. Wysłać nasze zboże...jak dar dla misji!

                                                                                            APeeL  

 

 

Aktualnie przepisano...

26.04.1991(pt) ZA MIŁOŚĆ BOŻĄ ŚWIAT ODPŁACA NIENAWIŚCIĄ...              Żonie przyśniła zmarła córeczka, nawet całowała ją oraz jej rodzice...z niepowtarzalną radością przybiegła do mnie (o 3.00).

   Wolno idę do pracy odmawiając cz. Bolesną Różańca. Omijałem znajomych, a pragnącemu iść ze mną dałem tylko znak ręką, aby szedł sam. Nie wiem, co pomyślał...

   Pod przychodnią serce zalał śmiertelny ból, ponieważ znalazłem się z Panem Jezusem w Drodze na Golgotę! Rozdźwięk pomiędzy tym i Tamtym światem, ciałem i duszą sprawił, że nie mogłem wejść do przychodni!

    Miałem jeszcze czas, usiadłem na ławce za rogiem (przy pogotowiu) i dalej odmawiałem św. Agonię (tak określiłem umieranie Pana Jezusa na krzyżu).

   Wyobraź sobie, że niesiesz krzyż po wcześniejszym ubiczowaniu (większość umierała), to jeszcze wytrzymasz, ale przed tobą jest krzyżowanie! Z drugiej strony masz świadomość, że przyniesiesz ludzkości odkupienie z otwarciem Królestwa Bożego.

   Z serca wyrwał się krzyk: "Jezu! Mój Panie! Najmilszy Przyjacielu"! W takich uniesieniach demon nie śpi, bo jakby dla kontrastu...

1. W gabinecie jest niewidoma z opiekunką (pierwszeństwo wejścia) i humorystycznymi stwierdzeniami. Przez "pomyłkę" prosi o zapisanie "Marianka" (rumianku), a jest bez recepty i mówi o znajomej, że "ma lubego i dla niej liczy się pełna lodówka i napicie się wódki".

2. Następny pacjent żartował śmiejąc się głośno: "zaraziłem się na tapczanie...choroba przejdzie potomstwo".

3. Natomiast babulinka z kosturem odpowiada na moją zaczepkę: "na starość torba i kij", że "dziadu wieś się pali...bierze torbę i idzie dalij".                Poradziłem jej, aby przekazała rodzinie, że "cała renta poszła na lekarza" (rozbierają). Dałem jej pakę kawy - dla pazernych wnuczków! Zapytała: "gdzie się urodziłem?" Proszę ją o przekazywanie w modlitwie pokoju (ma zbyt dużo ciszy).

   Na ten czas za drzwiami gabinetu napłynął huk - młoda dziewczyna zemdlała i z całej bezwładności uderzyła głową o beton...tak można się nawet zabić. Zamieszanie, przestraszenie pacjentów...trafiła do chirurga.

   Wracałem umęczony z ponownym rozmyślaniem o Tajemnicy niesienia krzyża. "Jezu mój. Jezu...przed Tobą ukrzyżowanie! Jak Panie mój mogłeś to wytrzymać...wszystko wiedziałeś, ale ból i lęk przenikał przecież Twoje Serce...także ludzkie serce". Łzy zalewały oczy, szybko je wytarłem, ponieważ nadchodziła znajoma.

   Wczoraj byłem zły na żonę, ale dzisiaj niosę dla niej dżem z czarnej porzeczki (trudno dostać). Smutno mi z powodu awarii maszyny do pisania, bo nie ma gdzie zreperować. Okazało się, że w 5 minut uczyni to sąsiad. Powstała obopólna uciecha (zyskał pół litra).

   Stwórca zabrał mi i dał jemy, bo pije od święta, a ja uprzytomniłem sobie, że prosiłem o przejęcie nałogu picia znajomego kierowcy...stąd tyle zamieszania! Widziałem go dzisiaj "zdrowego" - nawet zazdrościłem mu tego, ponieważ sam byłem "po przepiciu".

   W domu cisza, błogosławiony sen...och, jak to pięknie ułożone! Spacer wieczorny...za każdym płotem pies, który ujada lub rzuca się z wściekłością na płot. Ludzie upatrują w nich swoje bezpieczeństwo.

    Po powrocie padłem w ciszy w fotel i w nagłej jasności ujrzałem Boża Prawdę: za Miłość Wszechogarniającą Pana Jezusa poniżono Go do ostateczności! Pełnią Chwały otrzymał po powrocie do Boga Ojca. W końcu moje serce zalało pragnienie zbliżenia się ku Jezusowi...

                                                                                        APeeL

04.05.1991(s) Pachołek Jezusa...

    Trwa dyżur w pogotowiu...zerwano o 2.00 w nocy do pacjentki z zapaleniem płuc. Oprócz badania i skierowania na oddział podałem jej szklankę zimnej wody. Wróciłem do łóżka z wołaniem: "Panie Jezu dziękuję Ci za możliwość wstawania do ciężko chorych i za wszystko co mi dajesz! Ja wiem, że Ty Jesteś Jezu!"

   To było czas dłuższego uniesienia, ale śpimy w norze z kolegą i nie mam możliwości zanotowania tego. Po pewnym czasie przysnąłem, ale zerwano na daleki wyjazd. Można to potraktować jako próbę, bo dziękowałem za zrywanie do pacjentów! A to moja pełna radość, ponieważ mogę odmawiać różaniec.

   Cisza w karetce, pracuje silnik, łagodnie gra radio samochodowe (przypomniała się scena ciszy przed burzą z filmu "Ptaki"), pada, wiatr, cała droga usłana zrzutami przydrożnych topoli, świecą w oddali p a c h o ł k i.

    Czy ja nie jestem takim pachołkiem Jezusa? Pachołek to sługa wykonujący dokładnie to co każe Pan, ale z oporami, mruczeniem, niedokładnością i niezadowoleniem. To forma najemnika - może odejść tam, gdzie więcej dadzą!

    Pod obrazem Matki Bożej Nieustającej Pomocy leżał dziadek z biegunką: "taki co to nie pije i pali i nie choruje". To nietypowy Polak, lekarzowi nie da zarobić! Takie głupoty mówię pacjentowi dodając, że "jedzenie niech najpierw próbuje żona - dla pana bezpieczeństwa...wówczas pan nie zachoruje tylko ona (jadł kaszankę i serek "hospitalizowany" (homogenizowany).

   Wracamy, ale w sercu czuję, że straciłem pokój serca, żarliwość poprzedniej modlitwy, a takie żarty nie podobają się Jezusowi. Trzeba spokojnie i dokładnie zbadać chorego, pocieszyć, zapisać leki, pożegnać się z powagą. Chory, niepokój rodziny i żarty...od kogo to? To lubi demon...niejednego takiego żartownisia rozproszył po to, aby pomylił diagnozę.

   To przeciwnik człowieka i Matki Bożej...nigdy się nie męczy, "wiernie czuwa" w oczekiwaniu na naszą słabość, ułomność, dogodną sytuacją lub chęć skierowania się ku Bogu Ojcu!

   Napłynęło natchnienie, aby nie jechać na śniadanie, ale wcześniej rozpocząć pracę w przychodni. Właśnie przybył "chory" Zygmunt - ten od pięknych kwiatów. Kaszle, nudzi go, zionie alkoholem. Pragnę mu pomóc, rozumiem go, deklaruję chęć zastępstwa.

- Czy w snach pojawiał się nasz wspólny kolega lekarz R.?

- Potwierdzasz i co odczytujesz? Przecież on mówi do ciebie: "nie rób mojego błędu, wszystko jest prawdą, bo dalej istniejmy!"

- Proszę przyjąć choroby matki...ja wiem, że pani urządziłaby świat bez chorób, ale gdzie wówczas pracowalibyśmy?

- Proszę modlić się za zięcia, najlepiej do Ducha Św. o "otwarcie jego serca.

- Nie mogę słuchać pani narzekań... jest pani księżną w tym regionie, trzeba za wszystko dziękować, prosić o pokój serca. Stworzenie nie da tego, co rozdają w Niebie!

   W pewnej chwili przyjęć pacjentów napłynęła sekundowa "chęć do przyjęcia c i e r p i e ń zastępczych!" Nigdy tego nie miałem - większość ludzi ucieka od cierpień, nie chce ich, nie przyjmuje. Tu odwrotność "pragnienie cierpienia!" Żadnym językiem świata i żadnym obrazem nie wyrazisz tego uczucia. Dla świata to głupota!

    W programie czwartym PR radia popłyną słowa modlitwy przebłagalnej s. Faustyny. Kto to słucha o tej porze? Ile jest starszych pań, które źle widzą i mogłyby nauczyć się tej modlitwy...

                                                                                         APeeL