Na dyżurze w pogotowiu minęła północ, z wyjazdu karetką  wrócił kolega, ale nie odezwałem się do niego. Stale "dyskutujemy" o wierze: heretyk z wiedzącym, że wszystko jest prawdziwe w naszej wierze.

   W ręku mam "Dzienniczek" s. Faustyny, gdzie trafiłem na słowa do mnie o pokusie "nauczania!" Zbawiciel czeka na nas z prośbami o pomoc do Matki Bożej, Aniołów i Świętych oraz do Siebie Samego. W pokusie jest sposobność okazania wierności (upadek, modlitwa i ucieczka do Matki).

     Zerwano do badania krwi u pijanego, który powiedział: "leczyłem się u psychiatry"! Udawał, że nie rozumie badania: próba palec - nos, wyciągnąć ręce, stanąć na jednej nodze, itd. Podczas chuchnięcia w alkoholomierz powietrze wydychał w swoją brodę! Natomiast w dowodzie miał zdjęcie Kielicha ze św. Hostią...ja wiedziałem, że jest to znak dla mnie!

    Świta, jedziemy do zatrzymania moczu, a wzrok zatrzymało suche drzewo - prawdopodobnie ktoś je zniszczył. Jak wiele dusz ludzkich jest w takim stanie!

                                                                       Usche drzewo

    Sprawnie założyłem cewnik dziadkowi, a podczas powrotu do bazy wołałem: "Panie Jezu, Matko Boża obejmijcie opieką wszystkich ludzi z którymi pracuję - szczególnie tych, którzy źle myślą o mnie  i źle czynią!" 

    Ponownie odmawiam część chwalebną różańca..."Zmartwychwstałeś Jezu i pokazałeś Chwałę Ojca, wstąpiłeś do Nieba pokazując drogę! Dziękuję za Ducha Świętego, który niesie Pokój do mojego serca".

    Po powrocie do domu unikałem rozdrażnienia, nie zwracałem uwagi na gadanie żony i fochy córki...nawet nie krytykowałem wstrętnego zapachu kaszanki. Wyjechałem wcześniej do pobliskiego kościoła (4 km), aby posiedzieć w ciszy, ale trafiłem na głośną modlitwa za zmarłych...

    Wyszedłem rozczarowany na pobliską łąkę, gdzie był staw z kaczkami i wielkie dostojeństwo pary łabędzi...pojawiły się też dwa bociany! Ten widok wywołał wielki pokój w sercu, a to potwierdziło, że miałem przybyć właśnie tutaj!

    Wróciłem na początek Mszy świętej, a demon zaatakował mnie "służbą bezpieczeństwa", dyskusjami wewnętrznymi i rozmyślaniami...na dodatek Słowo czytał sepleniący kościelny. "Panie mój - jakich Tobie dają posługaczy?"

   W złości miałem wyjść, ale wzrok przykuł obraz Pana Jezusa Miłosiernego oraz z Najświętszym Sercem w koronie cierniowej! Dodatkowo pocieszył mnie głos kapłana z procesji i śpiewający lud, a łzy w oczach sprawił śpiew pieśni (na trzy głosy): "Zmartwychwstał Pan", którą grałem niedawno na akordeonie.

    Serce przeszył ból Jezusa i w tym momencie zrozumiałem atak Szatana, bo dzisiaj jest "trzeci dzień zmartwychwstania Pana Jezusa z ciałem". Po Eucharystii zbyt wcześnie wstałem, a tu zalecenie: "na kolana, na kolana!" Za mną młody mężczyzna klęczał wytrwale..."och, gdyby tak każdy zrozumiał, co oznacza Św. Hostia...klęczałby aż do wytrzymania!" Teraz już radość i wielka nagroda, bo w kościele zostały małe dzieci, które organista uczył śpiewu...

     Zły nie zrezygnował z ataku: na obiad był "wędzony kurczak" chyba zdechły, a na działce kobiety zapraszały "na kawkę"...pokój ostatecznie zabrał krążący wokół traktor z opryskami i to w samo południe (zabronione na działkach pracowniczych). Dodatkowo "po dobrym obiedzie" złapała mnie biegunka, a właśnie odwiedził mnie brat chory na podział majątku rodzinnego. Dodatkowo zza winklów wyskakiwali sąsiedzi.

     Teraz słucham zwiedzionych przez Szatana zielonoświątkowców: najwyższe "dobro" to mówienia "językami" jako znak działania Ducha Św. Takim "dobrem" Szatan oderwał ich od wiary katolickiej (nie ma u nich Eucharystii). Ogarnij cały świat...uschłych drzew!                                          

                                                                                                             APeeL