Po przebudzeniu serce zalała radość z wczorajszego postu w intencji pokoju w b. Jugosławii. Natchnienie sprawiło, że po chwilce czytałem rozważanie o "św. Agonii" Pana Jezusa. To była zarazem odpowiedź na moje wczorajsze zapytanie: jak Pan Jezus wiedząc i widząc wcześniej Swoje Ukrzyżowanie miał moc nieść krzyż i to wszystko wytrzymał?

      Właśnie od Zbawiciela padły Słowa do mnie: "Posłuchaj, moje dziecko, oręż modlitwy pomógł mi zwyciężyć, Mój duch ujarzmił słabość natury. Moc przyszła do mnie z modlitwy i teraz mogę stawić czoła. Naśladuj Mój przykład i pertraktuj z Niebem tak jak Ja!"

   Na dyżurze w pogotowiu napłynęło wielkie pragnienie modlitwy - może ktoś modli się za mnie? Czy ten sygnał wywołuje u innych podobne pragnienie? Może to sprawia, że wołanie do Boga Ojca oplata kulę ziemską. Tak płynie dobro duchowe przez ś w i a t widzialny i niewidzialny.

    Nasza myśl nie ma ograniczenia w sensie odległości! Przecież wołam do Boga Ojca, który "jest w Niebie". Nie wiemy jaka to odległość, z drugiej strony Pan jest w nas (dusze). Obecnie nie mamy techniki, która może to sprawdzić.

      Napłynęła pewność, że w momencie śmierci ciała ziemskiego Pan Jezus był, ponieważ naszej duszy nie może zabić nawet Piekło. Zmartwychwstanie dnia trzeciego dotyczyło ożywienia ciała...jak u Łazarza. W tym wypadku chodziło o zabranie ciała fizycznego (Wniebowstąpienie)...jako dodatkowo znak dla niewiernych Żydów. Kasowało to zarazem wszelkie przyszłe manipulacje (jak kult "wiecznie żywego" Lenina).

     Jutro (w niedzielę) Pan Jezus przyjdzie do mojego domu i powie: "Pokój wam!". Zawołałem do Matki Bożej w sprawie córki, która męczy się bez wiary: "wspomóż ją Matko moja. Proszę Ojcze nasz"...

     Podczas trwania cz. chwalebnej różańca pędziliśmy my do nieprzytomnego pacjenta. Podczas "Zesłanie Ducha Świętego" wśród oczekujących uczniów "ujrzałem" szczupłą niewiastę, Matkę Pana Jezusa. Jak naprawdę wyglądała? Znamy Ją z Objawień i wizji osobistych!

     Młody mężczyzna leżał nieprzytomny, sapał i stękał, a wyglądem "straszył śmiercią"...w natchnieniu odebrałem, że to nic takiego. Z wywiadu i badania wynikało, że jest to toksyczne zapalenie gardła (obecnie mówimy o sepsie).

     W takich stanach podaję w zastrzyku dożylnym hydrocortison, a domięśniowo kokarboksylazę i kardiamid z kofeiną. Niezgodnie z przepisami dodałem mu "swoją" penicylinę i debecylinę (działa ok. 10 dni). Po 15 minutach umierający wstał na nogi. Zapisałem mu doustną ampicylinę (współdziała z zastrzykiem).

     Dyspozytorce zaleciłem przyjęcie cierpień zastępczych za męża...nie mówiłem, że w jego intencji przyjąłem Eucharystię i prosiłem o pomoc Matkę Świętą. Ludzie niezbyt wierzą w pomoc nadprzyrodzoną...nie stosują przy tym postów (tylko w Wielki Piątek, gdzie od demona można jeść trzy razy, raz do syta)! Stale powtarzam pacjentom, że zdrowie nie jest najważniejsze...

     Szatan wciągnął mnie w dwugodzinną dyskusję z współdyżurującym kolegą heretykiem. Nie wolno tego czynić. Przecież on jest opętany intelektualnie (demon podsuwa mu rozumowe podchodzenie do wiary czyli łaski Boga Ojca). Ile dobra uczyniłbym modląc się w jego intencji?  Ile miałbym pokoju w sercu i „świętej radości"?

     Podczas jego dalekiego wyjazdu (mamy klitkę w piwnicznej izbie) zgasiłem światło i padłem na kolana...odmawiając moją modlitwę przebłagalną (jest na witrynie). W wielkim uniesieniu prosiłem Boga Ojca i Matkę Zbawiciela, aby Pan Jezus nie odchodził ode mnie, bo natychmiast upadam.

     Moje serce i duszę zalał wielki smutek w którym autentycznie płakałem. Chodzi o to, że nie przyjęto przysłanego Odkupiciela i Jego odrzucenie trwa dotychczas. Ja odwrotnie, pragnę, aby nie opuszczał mnie nawet na chwilkę.

     Nie doceniono i dalej lekceważy się Światłość ukazującą drogę do Królestwa Bożego...z błądzeniem w ciemności. Dokąd doszła ludzkość bez Pasterza? Każdy widzi i zna: zbrodnie, obłuda, materializm, egoizm, najgorszego typu wynaturzenia, brak miłości braterskiej!

    Do kolegi nie docierały moje stwierdzenia, że...

- celem naszego życia jest nawrócenie (przyjęcie Jezusa do serca)

- oddanie woli własnej Bogu Ojcu

- przyjmowanie cierpień, a w upadkach uciekanie do Zbawiciela i Jego Matki...

                                                                                                                                             APeeL