"To, co dawne, minęło, a oto <wszystko> stało się nowe" (2 Kor 5)... 

    Przed Mszą św. wieczorną grałem na akordeonie piosenkę: "Kolorowe jarmarki", gdzie są słowa: "kiedy wspomnę dawne lata". Wielu żyje przeszłością (młodością) lub marzeniami o spokojnej starości, a Szatanowi chodzi o to, abyśmy nawet nie pomyśleli o nawróceniu i codziennym życiu zgodnym z "bądź Wola Twoja".

   W naszej duszy mamy boskiego sędziego, który z miłości przypomina nasze wyczyny, abyśmy nie byli "ważni, lepsi od innych, także z powodu otrzymanej łaski wiary". Dużo ludzi "nie ma sumienia" tak ich określamy lub mają sumienia zagłuszone. Wówczas złe czyny są wyciszane, nawet całych narodów: II Wojnę Światową wywołali faszyści niemieccy, a zbrodnie na Ukrainie (Wołyń)..."nie trzeba rozdrapywać starych ran".

    W odczycie tej intencji pomogły mi zdarzenia...

- żegnanie w pracy zasłużonej emerytki

- wzrok zatrzymały "Bajki" La Fontaine z rycinami Gustave'a Dore! Tam przeczytałem o lekarzach - konsultantach: "Tym-Lepiej i Tym-Gorzej", a zważ, że siebie nazywam dr. Bylejaki.

- w ręku mam artykuł: "Pierwsze lata lekarskie"...przypomniał się Dworzec Wschodni w W-wie przez który wracałem z AM w Gdańsku. Szkoda, że nie robiłem zapisków w tamtym czasie.

    Niektórzy piszą książki po latach, wspomnienia z życia na tym świecie. Na przykład "Jan Paweł II Autobiografia". Jednak nie można napisać książki po latach...o ulotnych przeżyciach duchowych (trzeba wówczas prowadzić dziennik duchowy). Dobrze, że to czyniłem od początku nawrócenia, bo zapiski są ciekawe także dla mnie. Można powiedzieć, że wracają wspomnienia.

    Po Eucharystii na Mszy św. wieczornej w ciszy z zamkniętymi oczami odmawiałem "Ojcze nasz"...popłynie też różaniec, najpiękniejsza modlitwą świata! Nauczę się jej i będę z nią w każdej chwilce życia, a jeszcze niedawno żyłem normalnie.

    "Wielbi dusza, moja Pana i raduje się duch mój w Bogu, moim Zbawcy, bo wejrzał na uniżenie służebnicy Swojej". Pan dał Matce łaskę zabrania z tego świata - z ciałem. Teraz Matka będzie w godzinie mojej śmierci: "bądź Matko ze mną i przyjmij moje wołanie za złych kapłanów"! Pojawił się też obraz syna, który jest w seminarium! Nawet rozmawiałem z nim, ale odpowiedział, że nie ma powołania. To tylko moje marzenie...

Po skończonej modlitwie zrozumiałem za bratem Albertem, że też mogę zostać świętym! Cóż znaczę sam w skorupie ciała? "Jezu mój! Matko Prawdziwa prowadź mnie w upadkach". Napłynęło pragnienie biegnięcia ku świętości...

                                                                                                                  APeeL