Brata Alberta Adama Chmielowskiego

    Moja praca jest niewolnicza, bo jako lekarz nie mam pacjentów za których odpowiadam, dodatkowo jestem zmuszany do zastępstw w oddziale wewnętrznym, a dodatkowo w braku lekarza w pogotowiu biegną do mnie i muszę wyjeżdżać nie mając dyżuru.

    To budzi różne problemy, bo muszę zostawiać pacjentów w przychodni, nie mam wówczas prawnie ubezpieczenia w pogotowiu, ani dodatkowej zapłaty. A co w razie śmierci chorego, gdy do wypadku wyjeżdża się karetką transportową bez sanitariusza? Kiedyś mogło dojść do linczu, bo ofiara wypadku na skrzyżowaniu czekała z policją i zebranymi ludźmi.

   Dzisiaj, po dyżurze w pogotowiu i częściowo zarwanej nocy pracowałem w przychodni od 7:00 do 17:50! Nawet zdążyłem na Mszę świętą na której św. Paweł mówił o swoich cierpieniach związanych z byciem sługą Chrystusa (2 Kor 11,18.21b-30): trudach, uwięzieniu, chłostach oraz "częste niebezpieczeństwa śmierci. Przez Żydów pięciokrotnie byłem bity po czterdzieści razów bez jednego.

   Trzy razy byłem sieczony rózgami, raz kamienowany, trzykrotnie byłem rozbitkiem na morzu, przez dzień i noc przebywałem na głębinie morskiej. (..) nie mówiąc już o mojej codziennej udręce płynącej z troski o wszystkie Kościoły". Cóż oznacza moje utrapienie niewolniczą pracą?

    W tym czasie Pan Jezus zalecił (Ewangelia: Mt 6, 19-23), abyśmy gromadzili sobie skarby w niebie, bo "gdzie jest twój skarb, tam będzie i serce twoje".

    Padłem po powrocie do domu, a po przebudzeniu w nocy na kolanach podziękowałem za pomoc w wytrwaniu i współcierpieniu z Panem Jezusem. Serce zalała radość Boża z powodu zmęczenia w pomaganiu potrzebującym...w Imię Boże!

    Ogarnij wszystkich na świecie niosących pomoc potrzebującym...misje, zakony, wolontariusze, matka Teresa z Kalkuty.

                                                                                                           APeeL