Zerwał mnie kaszel spowodowany refluksem żołądkowo - przełykowym...dziwne, bo wczoraj pościłem (dwie gorzkie kawy jako doping, bułki i kilka mandarynek zawierających potrzebny mi potas).

   Napłynęła wczorajsza rozmowa z fryzjerką i moje zdziwienie, bo nie wygląda na tak „cwaną duchowo”...jak Eliza Michalik. Może ją uratować tylko modlitwa wstawiennicza, a najlepiej Msza św. w jej intencji.

   Wyszedłem na nabożeństwo roratnie i spotkała mnie miła niespodzianka, ponieważ nie usłyszałem "dzień dobry". Dzisiaj ta cisza jest fałszywa, bo to rocznica uratowania Polski od zagłady, a wrogowie władzy, którzy chcą podpalić naszą ojczyznę mają iść w Marszu Kłamstwa. Zrozum moje cierpienie, bo przez całe lata pragnę nie spotykać wciąż tych samych ludzi. 

    Czuwał tylko jakiś wielgus na balkonie czwartego piętra, bo jako ekstremista katolicki nie mogę tak sobie iść na roraty! Bezpieczni są tylko rządzący, ateiści, wrogowie Kościoła świętego i zwolennicy państwa świeckiego, którego wzorem jest Korea Północna z obleśnym czubkiem.

    Przed Mszą św. poszedłem z gromnicą wokół kościoła. Do czasu Eucharystii trwały rozproszenia i nawet "dyskutowałem" w myślach z córką. Ciało Pana Jezusa wprost unosiło się w ustach...

    Podczas wychodzenia zapytałem proboszcza dlaczego robi z kościoła mauzoleum, bo miejsce dwóch stacji drogi krzyżowe zajął „świecznik” w kształcie ognistego krzaka! 

-   Tak już jest!

-  Ja z powodu obrony krzyża cierpię 7 lat, a w moim kościele Pan Jezus zdejmowany z krzyża i Pan Jezus składany do grobu...stoją w kącie!

   Każdy z nas pragnie zostawić coś po sobie, ale takie postępowanie nie przechodzi na drugą stronę. Podobną szarpaninę widzę u o. Rydzyka, który realizował różne „dobre” pomysły (od szatana), zmarnował wiele energii i środków na geotermię, a w tamtym rejonie woda jest zasolona i nie nadaje się do takich celów.

    Zobacz: pomysł, zbiórka pieniędzy, realizacja z kłopotami, a na końcu modlitwa! Ma być całkowicie odwrotnie: modlitwa, światło odrzucające pokusę i słuchanie się Boga w każdej sprawie.

   Nie wiedziałem, że nagle spłynie na mnie wielkie cierpienie związane z błyskawicznie odczytaną intencją. W wielkim bólu zacząłem odmawiać modlitwę, a mojego „umierania w ciele” nie można opisać ani przekazać naszym językiem.

   W takim momencie można bez żalu oddać swoje życie...nawet za najgorszego wroga. To wielka Tajemnica Boża dotycząca cierpienia. Podnieś to do rangi świadomego odkupienia zwiedzionej ludzkości, a zrozumiesz umieranie Pana Jezusa w Getsemanii, gdy wszyscy Go opuścili.

    Pojawił się wielki smutek, ale duchowy, który ma inny charakter niż znany ludziom z powodu naszych kłopotów. W okolicy serca „duchowego” (splot słoneczny) doznałem ucisku, ale to zarazem pocieszenie, bo „taką duszę smutną aż do śmierci” może ukoić tylko modlitwa...

     To smutek Pana Jezusa z moim współcierpieniem, bo wcześniej czytałem o wyczynach ks. Wojciecha Lemańskiego oraz ocenę Eucharystii przez byłego ks. Romana Kotlińskiego, który stwierdził, że jest to sprowadzenie naszego Boga do opłatka! Przepłynęło też zaparcie się apostoła Piotra.

    W ciszy domowej kontynuowałem wołanie, a zimne dreszcze przepływały przez ciało! To wielkie cierpienie duchowe przeplatało się ze wzmacniającą słodyczą krzyża Pana Jezusa.

    Dla ludzi normalnych ten opis jest dziwny, a dla psychiatrów to choroba...”szaleństwo duchowe” (psychoza). Taka jest ich wiedza o naszej nadprzyrodzoności...                                             APEL