Wiejskie podwórze, siedzę na studni i próbuję robić zapiski...ale po drugiej stroni drogi jest płot z samochodem i czającym się kolegą.
W drodze na dyżur powiedziałem do Pana Jezusa, że zostawiam moją duszę, bo tylko ciałem idę do pracy. Teraz kolega ze snu podczas dyżuru w pogotowiu, gdy modliłem się na ławce...przeszedł obok szukając ręcznika, a mamy służbowe. Jak nie wierzyć snom i wizjom proroków!
Jakże ciekawy jest każdy dzień życia z Jezusem, nigdy się nie nudzi. Oprócz przyjemności typowych dla ziemian, Pan daje mi namiastki Niebo! Nawet w tej chwilce są dary: kanapki z kurczaka wędzonego, pasztet, świeży chleb, rzodkiewka, szczypior i pomidor.
Piękny dzień...dodatkowo proszę: "Matko bądź z moimi pacjentami w dniu dzisiejszym". Pan dalej obdarza...nie ma pracy, wszyscy pogodni, dodatkowo przybyli Rosjanie, którzy "za grosze" sprzedają różne rzeczy. Mnie Pan dał to o czym myślałem - zegar elektroniczny do mieszkania i walizkę typu dyplomatka. W czasie picia "Mazowszanki" mówiłem do kolegi, że wszystko otrzymujemy od Stwórcy! Ten odpowiada...
- Pan Bóg nie zajmuje się takim i śmieciami!
- Gdzie kończą się śmieci, a zaczynają dary Boga?...odpowiadam pytaniem, bo on we wszystkim widzi tylko działanie ludzi. W rezultacie wszystko, co ziemskie "to śmieci", dodane i wywołuje wielką radość...jak zabawki u dzieci! Wskazałem, że nie ma świadomości od kogo jest to wszystko! W sercu zawołałem: "Ojcze Dobry,Ty dajesz nam więcej niż prosimy! Ty, Ojcze oddałeś dla mnie najwyższe Swoje Dobro - Umiłowanego Syna Jezusa!"
Pan skierował mnie do Swojego ciężko schorowanego sługi, który doznał nagłej duszności i jest bliski odejścia z tego łez padołu. Zabrałem ze sobą pielęgniarkę, aby nie męczyć go zastrzykiem, bo ma zniszczone żyły.
Teraz odmawiam w jego intencji modlitwę przebłagalną. W jego domu przeczytałem mu z książeczki (otwartej na "chybił-trafił"): "zostań ze mną Matko", ale ze strachu nie dodałem "w godzinie śmierci!" W drodze powrotnej proszę "Ojcze w Imię Jezusa proszę Cię o łaskę wiary dla tej pielęgniarki." Powtarzałem to trzy razy ze łzami w oczach.
W tym czasie z szyi strąciłem osę z wyjętym żądłem! Szatan nie znosi moich wołań do Boga Ojca. Wprost wyrywam mu dusze. Mijamy zagłębienie, gdzie w podobnym zginęło trzech funkcjonariuszy (śledztwo po śmierci ks. Jerzego): "Jezu bądź dla nich łaskaw w Swoim Miłosierdziu"...
Raj na ziemi, ciepło, słoneczko, ludzie siedzą, rozmawiają jak w rodzinie...słuchamy nagrań dawno zmarłego Klenczona, a serce zalała tęsknota. Tęsknota w wydaniu ziemskim wywołuje wspomnienia i marzenia, bliżej nieokreślony żal za czymś lub kimś, a zarazem smutek z powodu rozstania z bliską osobą. U mnie jest to tęskna miłość za Panem Jezusem i obawa, że nie podołam nałożonym zadaniom (nie wytrwam, upadnę, zgrzeszę).
Po uciechach napłynęło pragnienie modlitwy, a wypada cz. chwalebna Różańca z cierpieniem rozłąki z Bogiem Ojcem - nie wyrazisz tego ziemskim językiem. W tym stanie wszystko, co jest ziemskie staje się oddalone. Dodatkowo tęsknotę wzmaga brak Pana Jezusa. "Panie Jezu,nie ma Ciebie już na ziemi...grób pusty. Jezu! Jezu! Jezu!"
Dzisiaj nie prosiłem o lekki dzień, pogodę, zakupy, radość i pokój, a wszystko to otrzymałem! Za to "wołam" na ławeczce: "Dziękuję Ci Ojcze!" Z oddali płyną przeboje, lud radosny "Ave Maryja...kochałem ją, a ona mnie."
W moim sercu płyną inne słowa i obejmują inną miłość. "Kocham Matkę, a Ona mnie...jestem szczęśliwy jakby w śnie! Tak, to prawie sen - święte słowa na tą chwilkę! Czy te ptaszki śpiewają dla mnie? Płynie "Wniebowzięcie i Ukoronowanie."
O 21.00 pędzimy do samospalenia (20-latek oblał się benzyną i podpalił). Po lewej stronie drogi płoną trzy ogniska...jakby elementy piekła na ziemi. Napływa polecenie odmawiania modlitwy przebłagalnej ofiarę. Z daleka było słychać wycie człowieka, a pod domem stoi tłum ludzi przestraszonych nieszczęściem.
W kuchni był rozebrany mężczyzna i wył z bólu, ściągnął spodenki razem ze skórą...2/3 ciała nie miało skóry! To oznaczało jego śmierć! Podałem morfinę podskórnie, zawinąłem go w prześcieradło i w tym czasie wołałem ze łzami: "Matko! Jezu! Ojcze Przedwieczny przyjmij...dla Jego Bolesnej Męki!" Nic innego nie mogłem zrobić, bezsilność...
Męczennik woła "pić", a my w karetce nie mamy płynu! "Jezu mój. Jezu!" - po głowie przepływały obrazy lekarzy na wojnie...w obozach zagłady, wśród wielu dzieci poparzonych napalmem w Wietnamie!
"Ojcze Prawdziwy! Matko! Jezu! Przyjmijcie w Swoim Miłosierdziu tego samobójcę, proszę o ulgę w jego cierpieniach!" Prawdopodobnie spłonąłby na miejscu, ale ugasił go brat, który poparzył sobie ręce. Zobacz co Szatan może uczynić ze zdrowym i młodym człowiekiem! To zabójca ciała i duszy! Jego moc jest w naszym lęku, strachu, wątpliwościach i zwątpieniu w sens życia...śmierć w lęku lub samobójstwo! APeeL