Święto św. Łukasza, Ewangelisty

     Na Mszy świętej o 7:15 byłem całkiem rozproszony, a poszliśmy w intencji siostrzeńca żony, aby wspomóc go w zdrowiu psycho-fizycznym. Jak się okaże będzie to w bardzo poważnej intencji modlitewnej.

    Pod kościołem, przed klepsydrami zapytałem spotkaną niewiastę o zmarłego w średnim wieku. Zarazem wykorzystałem sytuację mówiąc o naszej wierze, duszy i dalszym istnieniu po śmierci. Wyraźnie zauważyłem, że moje słowa wpadają w jej serce, a nawet zapytałem czy jest poszukującą odpowiedzi na sens naszego życia.

    Przekazałem, że nasze spotkanie nie jest przypadkowe z zaproszeniem do czytania mojego dziennika, bo sam to przechodziłem. Jakby w podziękowaniu dotknęła mojej ręki i powiedziała, że z synem, który nam zaginął...była w jednej klasie szkolnej.

    Zdziwiłem się, że dzisiaj jest wspomnienie św. Łukasza (lekarza i Ewangelisty), a w tym czasie wzrok zatrzymał obraz s. Faustyny! To moja obecna opiekunkę duchową, bratnia dusza...jakby oddelegowana do mnie z Królestwa Bożego. Dobrze rozumie, co przeżywają doznających nadprzyrodzonej łączności z Bogiem Ojcem (mistycy na całym świecie).

    Zna cierpienie wynikające z tej łaski z pragnieniem przekazywania doznań, a przez to narażanie się na niezrozumienie ("nawiedzenie" czy wręcz określanie nas chorymi psychicznie). W moim wypadku dodatkowo jest to wysiłek w prowadzeniu dziennika duchowego (w zakonie musiała to ukrywać).

    Poprosiłem, aby podziękowała ode mnie Bogu Ojcu, Synowi i Duchowi św. oraz Matce Bożej za wszystko...to był jeden krzyk serca.

     W serce wpadły słowa z listu św. Pawła (2 Tm 4,9-17a), że w  jego obronie nikt przy nim nie stanął, a nawet wszyscy go opuścili. "Natomiast Pan stanął przy mnie i wzmocnił mię (..)".

      W Ewangelii (Łk 10, 1-9) będzie mowa o rozesłaniu następnych Apostołów i to trwa dotychczas. "Jeśli do jakiego miasta wejdziecie i przyjmą was, jedzcie, co wam podadzą; uzdrawiajcie chorych, którzy tam są, i mówcie im: Przybliżyło się do was królestwo Boże."

    Większość nie przyjmuje nas w sercach. Przez tyle lat nie udało się przyprowadzić kogoś do Domu Pana. Można powiedzieć, że w moim środowisku nie mogę nic uczynić, bo "trudno być prorokiem we własnym kraju". To było pokazane także na Panu Jezusie...synu cieśli! Trzeba dodać, że (J 15,16): "Nie wyście Mnie wybrali, ale Ja was wybrałem abyście szli i owoc przynosili."

     Muszę stwierdzić, że w poszukiwaniu postępowania i sensie życia nie jest podkreślane poddanie się prowadzeniu przez Boga Ojca...w sprawach codziennych, nawet nie wspominam o wielkich. Z Królestwa Bożego otrzymaliśmy prawo dane raz na zawsze.

    W tym czasie wciąż panoszą się głoszący "róbta, co chceta" z owocem "mata, co chceta". Młodzież jest odciągana od wiary, rządzący pragną państwa bezbożnego z wolnością do ludobójstwa, itd. Ślepi prowadzą ślepych, a świat jest już podpalony. Nic nie może nas już uratować...to czas ocalania naszych dusz, ale nie widać poruszenia. 

     W mojej ojczyźnie po wyborach cała opozycja jest w amoku, ponieważ udało im się zdobyć głosy większości Polaków, a przy okazji oszukać w referendum (nie uzyskano potrzebnej większości). Otworem stoi droga, aby wszedł tutaj islam, powtórzyła się wyprzedaż majątku państwowego z głupim oddzieleniem wiary od naszego życia (Kościoła Świętego od Państwa).

    Dlaczego tak się stało? Dlatego, że rządzący nie poprosili o pomoc Boga Ojca, nie pojawili się w Świątyni Opatrzności Bożej...w tak wielkim zagrożeniu naszej ojczyzny. Nasłano na nas wroga wiary i Boga, rodaków, a bliżej ludzi prawych. A przecież (Ps 145): Pan blisko jest wszystkich, którzy Go wzywają (..)".

     Eucharystia ułożyła się w kielich kwiatu...jako podziękowanie za nocną pracę na Poletku Pana Boga. Padłem na kolana pod wielkim obrazem Trójcy Świętej.

    Przed wyjściem na modlitwę pragnąłem odczytaj intencję, ale sam zobacz bezmiar tego nieszczęścia (w tym ofiary sił demonicznych)...

- za bezradnych w ataku (zabójstwo przedszkolaka)

- za tych, których nikt nie chroni i nie broni (miałem takie)

- za pozbawionych wstawiennictwa

- za tych, których nikt nie może uratować

- za tych, którzy nie stanęli w mojej obronie...

     Wróciła pieśń z Mszy św. "Pan nie opuszcza nigdy tych, którzy Go szukają". Ludzkość nie prosi Boga Ojca o nic, nie chce być prowadzona...jak naród wybrany z Egiptu. Czeka nas zagłada, garstka zostanie zabrana z tego łez padołu...w sensie dusz, bo z ciałem odszedł tylko Pan Jezus oraz Matka Boża.

     Przez 1.5 godziny krążyłem wołając w mojej modlitwie do Boga Ojca...

                                                                                                                   APeeL

                                                                                                                                      

Aktualnie przepisano...

21.11.1994(p) ZA NĘDZNIKÓW...

     Żona zerwała mnie do pracy mówiąc prawdę, że: "zamiast dziękować Bogu piłem alkohol!" Szybko poratowałem się setką koniaku i z dużym wysiłkiem pokonałem pokusę jechania samochodem. Nagle moje serce zalał wielki smutek z krzykiem: "Ojcze mój! Tato! Tatusiu!!" Dziękuję ci z całego serca i przepraszam za moją nędzę. Przepraszam, przepraszam. Tato! Tato! Tato!! Ile nędzy jest w każdym z nas!"

     Pierwszy raz w życiu poczułem się najgorszym na świecie. Taka jest prawda wobec mojego wezwania przez Boga Ojca. Zapatrzyłem się w ziemię, nie obchodzą mnie "towarzysze od towarzyszenia"...to bracia na tym zesłaniu! 

    Przez sekundkę wyobraź sobie, że jesteś w byłej Jugosławii (w środku wojny domowej). Co oznacza tam wielkość każdego z nas? Przenieś się teraz na druga stronę! Cóż pokażą Stwórcy ręce każdego z nas, a szczególnie moje?

     Teraz z włączonej kasety popłyną słowa początku Mszy świętej! "Dziękujemy ci Panie i Boże, że mamy zbierać się w Twoim Imieniu. Ja w tym czasie zawołałem: "Jezu! Jezusie mój! Jezu! Jezu!" Tam dalej były słowa...

  "Witaj Jezu, dzisiaj ku Tobie wznosimy ręce swoje, na znak szacunku, miłości, wdzięczności! Póki mego życia Panu śpiewać chcę! Błogosław duszo moja Panu! Alleluja. Bogu memu ufam! On prowadzi mnie, jak owce swe." Ja od siebie powtarzałem: "Błogosław duszo moja Pana!" Czy przypadkowo włączyłem tę kasetę? 

     Od 13:00 zastąpił mnie kolega, a demon skierował mnie do pogotowia, gdzie personel namówił mnie na kupna butelki wódki! Wracałem w wielkim bólu odmawiając moją modlitwę w intencji tego dnia. 

       Na ten czas Pan Jezus powiedział do mnie ("Prawdziwe życie w Bogu" tom V str. 188):

"Jak długo mam cię znosić? Mówisz, że twoja radość polega na byciu blisko Mnie. Jesteś całkiem nędzny! Małe, chwiejące się stworzenie, nie zapominaj, Kto podtrzymuje twoje stopy".

     Taka jest prawda! Pocałowałem wizerunek Pana Jezusa z Całunu ...Pan wie, że kocham Go naprawdę.

     Dzisiaj, gdy to przepisuję (środek nocy 17.10.2023) mogę stwierdzić, że Szatan chciał mnie zabić. Uratowały mnie modlitwy pacjentek oraz zamawiane w różnych Sanktuariach Msze św. Nawet ma odjęty nałóg alkoholizmu...od 20 lat nie interesuje mnie ten trunek w płynie. Nigdy go nie spróbowałem...

                                                                                                                                  APeeL