Dzisiaj postaram się opisać stan duszy szczęśliwej z Bogiem, ale  to trudne, ponieważ przeżycia duchowe są nieprzekazywalne. Ty, który to czytasz nawet nie zdajesz sobie sprawy, że zapisanie tej intencji zajęło szereg godzin...i to z pomocą Bożą, bo sam z siebie nic uczynić nie mogę.

    Pewien uczeń zapytał kapłana-katechetę: dlaczego katolicy po Mszy św. są smutni? W nagłym błysku ujrzałem różnicę pomiędzy szczęśliwością, a radością...jak w naszym życiu. 

     S. Faustyna powie dzisiaj („Dzienniczek” w radiu „Maryja”): „(...) Jestem niezmiernie  s z c z ę ś l i w a (...) Moja wewnętrzna łączność z Bogiem jest taka jakiej nikt ze stworzeń pojąc nie może (...) jestem szczęśliwa ze wszystkiego, co mi daje (...)”. To jest zbyt trudne dla zwykłych wiernych, a nawet kapłanów nie mających doznań mistycznych.

  Bardzo rzadko zdarza się łączność z Bogiem Samym, bo to łaska przewyższająca wartość tego życia i świata. Przypomnij sobie najmilszą chwilkę z ukochanym ojcem ziemskim, a zrozumiesz. Jeden raz zaznasz tej bliskości i niczego więcej nie będziesz pragnął.

    Podobnie jest po Komunii św., ale te zjednania mają  odmienny charakter, bo tutaj - wśród tęsknych westchnień z potrzebą bycia sam na Sam z Panem Jezusem - pojawiają się namacalne objawy: łzy lub płacz, zwolnienie oddechu, słodycz w ustach, ciepło w nadbrzuszu oraz zalanie duszy pokojem.

    Kapłan pięknie mówi o szczęściu prawdziwym, ale trzeba uwierzyć, że Bóg jest i wykonywać Jego wolę. To bardzo trudne, ponieważ dla większości Bóg nie jest celem ich życia i pragną "wszelkiej pomyślności i długich lat życia".

    Moja rada: trzeba ujrzeć prowadzenia przez Boga, bo to jest prawdziwe szczęście. Można to przedstawić na dwójce dzieci. Jedno jest cały czas przy tatusiu, który sam wie jakie są jego pragnienia, a drugie cały czas biega i czegoś szuka, przewraca się, płacze i w końcu złości się na własnego ojca.

    Wyszedłem na Mszę św. a Pan Bóg nagle znalazł się przy mnie („zszedł na nasze niskości”). Ta Obecność sprawiła poczucie raju w duszy...”to szczęście niepojęte, Bóg Sam odwiedza mnie”.

    Pojawiła się słodycz w sercu i radość z poczuciem bezpieczeństwa...chciałbym wszystkich przytulić jak najbliższych braci. To wyrażą jeszcze raz dzisiaj słowa s. Faustyny: „(...) duch mój zapłonął tak wielkim żarem miłości, że się cała rozpłynęłam w Bogu. (...)”.

    Idę i wołam do Nieba: „Boże! Nie chcą Twoich słodyczy, pokoju, sprawiedliwości, miłości i przebaczenia. Panie Jezu! niech pozna Cię cały świat, obejmij wszystkich...to Twoje dzieci nad którymi ubolewasz bardziej ode mnie”.

    Napłynął obraz kolegów. Proszę, aby Pan dał im Swoje światło i sprawił nasze pojednanie. W tej radości mówię do małego chłopczyka o Panu Jezusie, aby poprosił kim ma być w życiu.

   Prorok woła od ołtarza: „(...) podnieś radosny okrzyk, Izraelu! Ciesz się i wesel z całego serca, (...) Pan, jest pośród ciebie, (...) On uniesie się weselem nad tobą, odnowi swą miłość, wzniesie okrzyk radości, jak w dniu uroczystego święta. So 3, 14-18a  

      Wtóruje mu psalmista: Całym swym sercem raduję się w Panu.1 Sm 2,

             „Pieśń nową Panu radośnie śpiewajmy.

              Sławcie Pana na cytrze,

              grajcie Mu na harfie o dziesięciu strunach. (...)

              pełnym głosem śpiewajcie Mu wdzięcznie". Ps 33, 2-3. 11-12. 20-21

       W środku nocy sięgnąłem po jeden z kilkunastu tomów ”Poematu Boga-Człowieka”, gdzie na str. 156 ks. 3 cz. 1 czytam słowa Boga do mnie: „(...) Darami, o które możecie zabiegać są pociechy Boże. To łaski, które przychodzą jako dar. (...) S z c z ę ś c i e  jest tu, gdzie Ja Jestem. (...)”.                                                                                                                                             APEL