Przed snem czytałem w objawieniu osobistym rozmowę kobiety upadłej z Matką Bożą (już po śmierci Pana Jezusa). W śnie spacerowałem z młodą dziewczyną obejmując ją za szyję, a później znalazłem się w szemranym towarzystwie, gdzie całkiem upadłem. W chwilach, gdy się budziłem, w fazie „jawa-sen” dalej trwały pokusy.

   Przed rozpoczęciem Mszy św. porannej trafiłem do spowiednika, bo nie wiedziałem na ile mogłem zgrzeszyć. Pokusy seksualne odsuwam w zarodku, a w nasileniu dodatkowo wołam do św. Józefa z białą lilią. Kapłan mówił, że to natura, niekoniecznie działanie demona...to nie jest grzech, ponieważ  Pan Bóg wie, że nie miałem zamiaru czynienia zła.

   Po rozgrzeszeniu łzy zalały oczy, bo bez tego „grzechu” nie zostałbym całkowicie oczyszczony przed Wigilią. Pan Jezus sprowadza nas do Siebie różnymi drogami. Po Komunii świętej dusza śpiewała; „Pan blisko jest, oczekuj Go”.

   Jako pokutę mam otworzyć Ewangelię „na chybił-trafił” i tak czytałem o wskrzeszenia Łazarza. Jeszcze niedawno sam byłem takim Łazarzem i naprawdę zmierzałem ku śmierci. Teraz cierpię, bo widzę podobnych do mnie...zapartych do końca.

    "Jeżeli ktoś chodzi za dnia, nie potyka się, ponieważ widzi światło tego świata. Jeżeli jednak ktoś chodzi w nocy, potknie się, ponieważ brak mu światła”

     Podjechałem pod krzyż Pana Jezusa, wzmocniłem jałowce powalone przez śnieg i zapaliłem lampkę, a na Mszy św. wieczornej spotkałem spóźnionych grzeszników. Wielu obcych, bo wstydzą się swoich kapłanów i znajomych w kościołów. W Niebie cieszą się z takich „ostatnich”, ale wielu niepotrzebnie czeka na ostatnią chwilkę.  

    Wokół żyje bardzo dużo ludzi, którzy grzeszą nieświadomie, bo do końca nie wierzą w Istnienia Boga, Prawa Bożego i czekającej każdego odpowiedzialności. To samo dotyczy wrogów wiary, którzy potykają się, ponieważ brak im światła...”nie wiedza, co czynią”.                                                   APEL