Pospałem na dyżurze w pogotowiu, ale zerwano o 5:00 do pijanego i skutego przestępcy z trzema policjantami. Przepłynął obraz:

- spalonej zbrodniczo hali w Gdańsku z ofiarami i poszukiwaniem młodocianych zbrodniarzy 

- wczorajszy miałem wyjazd do Schroniska dla nieletnich (przestępców), skąd zabrałem histeryka, który na przepustce przepił matce pieniądze! 

- badanie skutego na zawartość alkoholu 

-  wzrok zatrzymał obrazek Pana Jezusa na krzyżu z łotrami...

       Poprosiłem Anioła Stróża o obudzenie przed 7:00 i tak się stało. Padłem na kolana przed zdaniem dyżuru, a niebywała słodycz Boża zalała serce i duszę. Popłynie muzyka poważna, a za oknem zaśpiewa ptaszek! "Jezu mój! Jezu! Jezu! Ja wiem, że to dla mnie: syna Twojej Matki, Pana mojego, Jezusa Chrystusa".

     Z włączonej kasety popłynęły słowa kapłana: "Drogie matki", a to zarazem jest potwierdzenie intencji modlitewnej tego dnia. W tym jest matka młodego przestępcy skazanego na 25 lat więzienia! Ile bólu jest w sercu takiej matki, gdy widzi tego, którego nosiła pod sercem? Przecież niejedna może odwrócić się od swojego Prawdziwego Ojca w niebie! Ogarnij matki na całym świecie mające dzieci z różnymi nałogami...

      Na wizycie domowej przysposobiony syn przeklinał (pijany) 90-letnią matkę. Chora powiedziała, że jest to wynik nienawiści z powodu jej łaski wiary. Dodała, co mnie zdziwiło, że Kościół św. daje nam błogosławieństwo od Boga, a Szatan przekleństwo! Właśnie zmarł, gdy to przepisuję (październik 2023).

      Zrozum cierpienie Boga Ojca, który czeka na powrót każdego z nas...niezliczonej ilości synów i córek! W bólu duchowym ruszyłem do domu, a z magnetofonu popłyną słowa chwalące Boga Ojca:

      "Jakże wielki jesteś Panie. Jakże godny by Cię sławić! Twoją  moc i mądrość, której nikt nie zmierzy. Pragnie Cę sławić człowiek - cząstka tego, co stworzyłeś. Stworzyłeś nas bowiem skierowanych ku Tobie".

     Ból zalał serce, bo przypomniało się prowadzenie "Baranka na zabicie" - śmierć w takim momencie: za ludzkość nic nie oznacza (nie boisz się, a wręcz pragniesz jej). To pragnienie dobrowolnej śmierci dla Pana jest szczytem przyjęcia współcierpienia (wzięcie swojego krzyża). Na Mszy św. padną słowa: "Nie bój się nałożeniem na ciebie Krzyża, którego nie uniesiesz".

     Żadnym językiem świata nie wyjaśnię tego pragnienia, a mam pokazaną wielką łaskę. Jakby Tajemnicę Zbawiciela, ponieważ żaden człowiek nie wytrzymałby takiego dobrowolnego znęcania się. To zrozumie, tylko ktoś mający podobną łaskę! 

      W odczycie intencji pomogła książka Jana Pawła II: "Przekroczyć próg nadziei". Wyszedłem z domu trafiając na zimny wiatr. Popłynęła cała moja modlitwa z koronką do Miłosierdzia Bożego.

     Nie wiem dlaczego Pan pokazał mi w środku lasu chorego i zagubionego gołąbka. Nieco dalej - do porzuconego pojemnika po oleju - wpadła sikorka...tłukła się i ślizgała. Wyrzuciłem ją, otrzepała skrzydełka i uciekła...tak została uwolniona.

     Tak też jest z uwięzionymi przez Szatana, a w tym czasie Bóg czeka na nas i bardzo cierpi. Zrozum duchowość zdarzeń, bo rano śpiewał mi wolny ptaszek na oknie, a tu umorusany olejem, bliski śmierci (uwolniony z mojej łaski)...

      Idziemy na Mszę świętą, płynie dziesiątkami święta Agonia Jezusa: "Oto Matka twoja, oto syn Twój". W kościele znalazłem się przed Panem Jezusem Miłosiernym i błyskawicznie ujrzałem znak Ducha Świętego - z symbolem gołąbka na Ołtarzu św. zalewającego nas pokojem (wielkie serce z sercami wewnątrz) oraz Ojca Prawdziwego zsyłającego Ducha Świętego na Pana Jezusa.

    Teraz płaczę, ponieważ wzrok zatrzymała stacja Drogi Krzyżowej, gdzie Pan Jezus jest zdejmowany z krzyża. Przy nim Matka Boża oraz Apostoł Jan i Maria Magdalena. Właśnie w telewizji sprofanowano tą scenę.

     W Apokalipsie (Ap 22,1-7) padną Słowa Boga o wyznawcach Pana Jezusa, którzy "będą oglądać Jego oblicze, a imię Jego - na ich czołach. (..) A nie potrzeba im światła lampy i światła słońca, bo Pan Bóg będzie świecił nad nimi i będą królować na wieki wieków." Tak jest prawda, a ja to potwierdzam.

     W tym czasie Pan Jezus w Ewangelii (Łk 21,34-36) ostrzegł, że zapowiadany dzień przyjdzie znienacka, jak potrzask. (..) Czuwajcie więc i módlcie się w każdym czasie, abyście mogli uniknąć tego wszystkiego, co ma nastąpić, i stanąć przed Synem Człowieczym".

      Ja w tym czasie zalany Duchem Świętym wołałem z płaczem mając twarz w dłoniach: "Ojcze! Tato! Tatusiu! Abba! Jakże Ty cierpisz w oczekiwaniu na Swoje dzieci. Jakże cierpią serca matek mężczyzn uwięzionych za różne przestępstwa. Ile tam lęku, smutku, obaw i wołań - tylko Ty znasz to Ojcze, a to cierpienie z Twojej łaski mogą poznać nieliczni! Tato! Abba! Tatusiu!"

     Boję się ponieważ dzisiaj są ostatki (ostatni dzień roku kościelnego), a lud lubi takie rocznice! W domu padłem na kolana kończąc moją modlitwę, a później grałem na akordeonie: "Panie zmiłuj się nad nami".

     Jednak upadłem, ponieważ siedziałem do 2.00 "wzmacniając się", a to wykluczyło uczestnictwo w Mszy św. porannej o 7.00, bo później po pracy w przychodni czeka mnie dyżur w pogotowiu. Zobacz naszą nędzę. 

                                                                                                                                 APeeL