Po północy, na dyżurze w pogotowiu zerwano do odczytania próby penicylinowej u dzieciątka przypominającego Jezuska. Po powrocie do pokoju lekarskiego padłem na kolana wołając:

    "Matko Najświętsza proszę cię poprowadź dzisiaj, przyślij swojego Anioła do mojej ochrony. Niech będzie ze mną - jak święty Józef, Twój Opiekun, przecież ja jestem Twoim dzieckiem. Przeproś Mateczko w moim imieniu Ojca Najświętszego i pobłogosław ten dzień!"

     Teraz zrozumiałem pomoc Matki, ponieważ wcześniejsza zmieniła kolejki wyjazdowej sprawiła, że kolega wyjechał do zgonu, a ja do porodu. Właśnie pasuje cz. radosna różańca, a przy okazji poprosiłem rodzącą o przyjmowania okresowej dobrowolnej czystości, która trwała przez całe życie w małżeństwie Matki Bożej. Dlatego święty Józef jest na obrazach z linią!

     W tym czasie z radia karetki płynęły słowa piosenki: "Jak dobrze jest rano wstać...obiecane szczęście musi być...co za dzień...słońce się do mnie śmieje".

     O 6:00 usłyszałem dzwony kościelne, a to czas na "Anioł Pański" z modlitwą na kolanach "Pod Twoją obronę"...w tak dzwonów popłyną słowa: "Synowi Twojemu mnie polecaj...Synowi Twojemu mnie oddawaj".

     W sercu poczułem, że dzisiaj mam być na Mszy świętej wieczornej, a żona zawsze podsuwa odwrotnie...nieświadomie, od Złego. Przed wyjazdem (zakup mieszkania dla córki w W-wie) mam zapalić lampkę pod krzyżem Zbawiciela. Podczas tego aktu na palcu środkowym prawej ręki odbił się piękny krzyżyk...znak z nieba!

    Dobrze, że posłuchałem natchnienia, aby wyjechać wcześniej i to własnym samochodem z pobraniem pieniędzy po drodze. Na miejscu okazało się, że transakcja jest umówiona na 12:00, a nas nie zawiadomiono. Tak poznałem intencję i mogę zaczynać moją modlitwę przebłagalną. Ile kłopotów narobiłby Szatan, gdyby nie wołania do Matki o ochronę, prośbę o delegację Anioła oraz św. Józefa i św. Michała Archanioła!

     To wręcz potwierdzenie intencji: teraz patrzą znaki drogowe, światła, napływają różne przepisy...zauważyłem też gołębie na niebie, a podczas wyjazdu przywitała mnie siedząca parka. Przypomniało się zawierzenie Bogu Mojżesza w czasie buntu narodu. 

    Na miejscu mówiłem o mieszkaniach w niebie dla każdego i wielkiej trudności i ich otrzymania (trzeba zostać świętym). W barze spotkałem Palestyńczyków, a ból zalał serce, ponieważ oni dotychczas nie potrafią odczytać znaków Bożych...

     "Matko! Dziękuję!"...prawie chciało się płakać z dalszym wołaniem: "Twoja dobroć jest nieskończona - dla ufających i zawierzających całkowicie. Dziękuję Matko i proszę o dalszą opiekę oraz prowadzenie. Nie opuszczaj nas nigdy. Dobry Ojciec wszystko nam daje - wszystko i prosi o pokój!" 

     Podczas powrotu po koronce do Miłosierdzia Bożego skończyłem moją modlitwę, a zawołanie o podniesieniu krzyża zeszło się z zatrzymaniem wzroku na krzyżu przydrożnym. Natomiast Słowa Jezusa do łotra: "dziś będziesz ze Mną w raju" na samolocie wzbijającym się w niebo!

    Ból w sercu sprawiło opuszczenie Zbawiciela na krzyżu oraz jego pragnienie zbawienia ludzkości. Powtarzałem to dziesięciokrotnie. W tym czasie omijaliśmy pięć rozbitych samochodów. Po drodze wstąpiliśmy do kościoła, gdzie  była figura Matki Bożej, której podziękowałem za wszystko.

      W ciemnym przedsionku popłakałem się na widok klęczącej niewiasty! Pan pokazał mi, że "nie tylko ty wołasz"! Z kasety włączonej w samochodzie popłyną słowa: "bez Niego ja nic nie zrobię, bez niego leciałbym z wiatrem". Powtarzałem tylko imię Jezusa dodając: "Tyś jest szczęściem...wszystkim, bez Ciebie zginąłbym!"

    W poddenerwowaniu znalazłem się na Mszy świętej wieczornej, ale nie docierało Słowo Boże, dopiero Eucharystia zalała serce pokojem oraz powtarzaniem w myślach Imienia Jezusa! Podziękowałem za wszystko Bogu Ojcu, Panu Jezusowi i Matce ze świętym Józefem oraz Aniołami.

                                                                                                                                       APeeL