Przebudziło mnie uczucie duszności (wada serca), a dodatkowo wypiłem kawę...padłem na kolana z zawołaniem: "Boże Ojcze! Dziękuję za wszystko...proszę o ochronę mojego mienia i prowadzenie".

     Wstałem i stwierdziłem, że nie ma światła w bocznych kontaktach z rozmrażającą się lodówką (syn zrobił zwarcie, wiedział o tym, ale nie wcisnął korka)! Zobacz jak pomaga Niebo! Ja zawsze zapalam górne światło, a w tym momencie zostałem skierowany do maleńkiej lampki wciśniętej w kontakt! Wyraźnie od złego napływała niechęć do Mszy św. porannej "przecież należy się wolne, masz dyżur w pogotowiu", a dodatkowo złe poczucie uzasadniało opuszczenie nabożeństwa.

    Podczas przejazdu popłynie różaniec Pana Jezusa, ale serce zalewała demoniczna pustka, ale coraz bardziej doznaję pewności, że o tym wszystkim wiedzą w Królestwie Bożym. Jak nigdy pocałowałem figurę Pana Jezusa oraz przeżegnałem się trzykrotnie"! 

     Kapłan wskazał, że Msza św. jest w intencji dusz czyśćcowych, a ja natychmiast wiedziałem, że mam wołać za zmarłych z najbliższej rodziny. Wróciła radość i pokój. W tym czasie popłyną czytania dotyczące naszych modlitw (Rz 8, 26-30), że "w błaganiach, których nie można wyrazić słowami pomaga" nam "sam Duch". Tak jest na prawdę i coraz bardziej to poznaję...

     Natomiast w Ewangelii (Łk 13,22-30) Pan Jezus odpowiedział pytającemu o zbawienie: "Usiłujcie wejść przez ciasne drzwi", ale wielu "będzie chciało wejść, a nie będą mogli". Tam usłyszą, że nie wiemy skąd jesteście...

     W mojej wyobraźni pojawił się obraz brzydkiej duszy, która najdłużej przebywa w Czyśćcu (kiedyś spotkam się z nią). W przyszłości poświęcę za taką cały mój dzień. Natomiast teraz wołałem do Matki Bożej, która jest ochłodą Czyśćca i nadzieją dla tam uwięzionych.

   Wprost błagałem o łaskawość dla tych dusz...przed ich świętem! W ich intencji zapaliłem dwie lampki pod "moim" krzyżem Pana Jezusa. Wrócą słowa dzisiejszego psalmu: "wysłuchaj mnie, Panie, mój Boże...zaufałem Twemu Miłosierdziu".

    Jak dobrze jest w Domu Pana...siedziałem w ciszy, a po pocałowaniu św. Głowy Zbawiciela zacząłem pracę w przychodni. W tym czasie towarzysze biegali jak poparzeni...aż szkoda mi tych zniewolonych ludzi. Pierwszy pacjent zostawił dla mnie pieniądze...rejestratorce! Ja nie przyjąłbym tego daru po Eucharystii. Facetowi z "To-To" mówię, że w tak prosty sposób Pan Bóg może obdarować każdego...nie żadne "szczęście".

    Ja widzę tę pomoc, wróciło wezwanie do sądu w sprawie spadkowej (16.11. 1993) w dniu MMP Matki Miłosierdzia. Dodatkowo przysłano "Echo Medziugorie" ze słowami orędzia: "kiedy otworzycie wasze serca i będziecie się modlić dokonają się cuda". My wiemy to z żoną...i przytuleni chcemy płakać ze szczęścia w poczuciu pomocy Nieba.

     W czasie koronki do Miłosierdzia Bożego transportowałem pacjenta odmawiając moją modlitwę w intencji tego dnia. Jeszcze niedawno był w pełni sił 60 lat)...krążył po prywatnych lekarzach, a dzisiaj trafił na mnie.

    Następny, młody człowiek po pijanemu uderzył z całą mocą w ścianę (i to głową). Teraz krzyczy wniebogłosy, płacze matka staruszka z różańcem w ręku. Zastrzyk przeciwbólowy i na sygnałach pędzimy do szpitala.

     Krzyczał dalej po drodze: "Jezu! Jezu mój! Jezu! Dobry Boże...kochany Jezu, kochany Jezu!" Moje oczy zalały łzy i wołałem razem z nim. Dodał, że "ucałuje moje ręce", a ja pomyślałem o rękach kapłanów, które chciałbym ucałować za dobro, które czynią.

     Dopiero po zdaniu pacjenta wróciłem do modlitw, napłynął obraz grobu s. Faustynki w Krakowie, a z radia popłynie melodia "kocham cię życie" z wołaniami do Boga Ojca.

     Jakby w podziękowaniu Pan zaprowadził mnie do chłopca z biegunką pod wielkim obrazem Pana Jezusa z Sercem w koronie oraz figurą Matki Bożej. Okaże się, że drugi  syn tej pani jest w seminarium duchownym! Jakże chciałbym tutaj pobyć.

     Dzień chyli się ku zachodowi, a w telewizji...z Kościoła św. Trójcy w W-wie popłynie śpiew Żydów rosyjskich. Piękny, młody śpiewak wołał do naszego wspólnego Ojca Prawdziwego, że "nie ma takiego Boga jak nasz"!

    Zobacz jak Pan obdarza: jak wielką łaską jest każda chwilka mojego życia.  W moim sercu pojawiło się cierpienie Boga odrzuconego przez wybrane dzieci! W tym smutku zawołałem; "Ojcze! Przepraszam Cię za moich braci, którzy dalej nie przyjmują Twojego Syna i błądzą! Wybacz im Ojcze, bo nie wiedzą, co czynią, a ich dusze kołaczą do ciebie, a Ty nie możesz im otworzyć!"

     Na tę chwilkę zostałem zadziwiony słowami Pana Jezusa z "Prawdziwego życia w Bogu" (tom 2, str. 352) o duszach trafiających do Czyśćca, które mają podobne do nas pragnienie odczuwania obecności Zbawiciela. Jest ono bardziej żarliwe, bo nie widzą Oblicza Pana Jezusa. Jak wielkie to cierpienie.

   Podziękowałem za ten dzień...

                                                                                                                           APeeL