Przeglądam moje zapiski...wróciłem do pewnych listów oraz do wyjazdu na Festiwal "Nie z tej ziemi " w maju tego roku. Tam wzmianka o zaniedbanej Figurze Matki Bożej: "Matka Boża Zaniedbana". Wielki ból ścisnął serce, a łzy zalały oczy, nawet głośno zapłakałem! Przepłynęły obrazy zaniedbywania Matki Jezusa przez samych chrześcijan! W smutku poszedłem spać.

     Przed wyjazdem do kościoła pomyślałem o zakończeniu odprawiania nabożeństwa różańcowego. W mojej rodzinie nie było kultu religijnego, także w stosunku do Matki Bożej. W bólu zacząłem wołać do Pana Jezusa, ponieważ wszystko jest ważniejsze od Zbawiciela i Jego Matki. Przecież żadne sprawy tego świata nie mogą zasłaniać Boga o Ojca i Jego Dzieła!

    W momencie ruszania z radia samochodowego padnie słowo: Maria! Zważ, że nie było to przypadkowe. Napłynęło poczucie bliskości Św. Bożej Rodzicielki. Już wiem, że to dotyczy intencji, a bliżej Matki Pana Jezusa, ale nie będę mógł podejść do Eucharystii z powodu pitego alkoholu.

     Zobacz śmiertelny bój, ponieważ demon wiedział o przebiegu tego dnia i skusił do picia. Nawet teraz zalewa mnie pragnienie leczenia kaca w pracy!

      Jakby na ten moment popłynie pieśń przepraszająca Pana Jezusa, a w czytaniach padną słowa św. Pawła (Rz 9, 1-5) o jego smutku i nieustannym bólu w sercu...podobnym do mojego.

      Apostoł nie może pojąć swoich braci z narodu wybranego za to, co uczynili. "Do nich należą praojcowie, z nich również jest Chrystus według ciała, Ten, który jest ponad wszystkim, Bóg błogosławiony na wieki. Amen." Ja czuję się zjednany z nim, ponieważ obecnie jest moim profesorem teologii.

      Teraz podczas przyjęć w przychodni wyrywają do umierającego...73-latka, bogacza żyjącego tym światem (właśnie kupił drogi zagraniczny wóz). Teraz leży na wznak w kuchni, siny i zlany wodą. Krzyk, zamieszanie...tak umierają ziemianie.

    Wielką pułapką jest dobre zdrowie i siła u staruszka. Jak wielka to przykrość, bo dzisiaj szczyt zarobku na kwiatach! Wypisałem kartę zgonu, twardo żądam zapłaty, ale w zdenerwowaniu dano na kawę! Nagle wpada jego siostra-pielęgniarka i reanimuje go! Ja nazywam to "reanimacją trupa", a nawet profanacją.

    Trudna jest praca lekarza katolickiego, ponieważ ludzie starzy mają różne pomysły oraz lęki podsuwane przez Szatana. Nie mam chwilki wytchnienia...pocieszam, radzę, wyjaśniam i ostrzegam, że grzeszne jest wychodzenie staruszków w pole (kuszenie), itd.

     W czasie koronki do Miłosierdzia Bożego trafiłem do dworskich czworaków - naprawdę takie domy dalej istnieją. Babci pękł żylak, ale Pan wezwał mnie do mieszkającej obok - staruszki z różańcem w ręku.

- Czy wiem pan jak modliłam się, aby pan przyjechał do mnie?

     Śmiejemy się...ja wiem, że sprawiła to Matka Boża. Wyjaśniłem jej, że nie ma śmierci, a strachy są od Złego. Po takiej myśli trzeba łapać za różaniec i wodę święconą! Teraz trafiam do innej biedy (alkoholiczki) - specjalnie zabrałem ją do szpitala. Trafił się przejazd obok mojego krzyża z zapalonymi lampkami i kwiatami.

     Płynie moja modlitwa w intencji: "zaniedbujących Matkę Pana Jezusa". Ponownie jestem u zmarłego z krzykami, ale uprzedził mnie miejscowy kolega.

      Po powrocie do pokoju lekarza dyżurnego zagasiłem światło i padłem na kolana...popłynie "św. Agonia" z krzyżykiem w ręku, który całuję z wołaniem do Boga za: "zaniedbujących Matkę Pana Jezusa".

    Niektóre ludy płaczą, gdy rodzi się dzieciątko, a Pan Jezus narodził się w ciężkich dla Matki warunkach, podczas niebezpieczeństwa. Mateczka musiała znosić wszystkie niewygody jakie niesie ciało i życie ziemskie, a w tamtym czasie nie było łazienek i ubikacji.

    Zły podsuwał obrazy związane z naszą fizjologią...przecież to nie jest grzeszne! Nie jest grzeszne "załatwianie się"! Zapisuję to, a łzy zalewają oczy!

     "Matko! Matko Pana mojego! Matko Boża! Pani moja! Matka Zaniedbywana przez wielu moich braci. Niebo się Tobie kłania, a oni nie chcą oddać Ci należnej Chwały. Nie przyjmują Ciebie jako Matki Boga! Panie Jezu! Wybacz im, proszę"!

     W tym momencie "Prawdziwe życie w Bogu" otwiera się na modlitwie św. Bernarda, którą modyfikuję..."Najświętsza! Panno Mario! Ty nigdy nie opuszczasz tych, którzy uciekają się do Ciebie! Ty nigdy nie odnawiasz pomocy proszącym. Biegnę do Ciebie, Matko moja"...

    Tuż po tym z telewizji popłynął obraz z kościoła, gdzie przedstawiający kapłana wznosił dłonie do Nieba z krzyżem i różańcem. Przypomniało się natchnienie, że będę w czasie nabożeństw w okolicy dwóch kościołów i tak się stanie.

     Ktoś, kto żyje normalnie nie ujrzy tego wszystkiego...rozpozna nadchodzącą burzę, ale nie zauważy "Mowy Nieba"! Zrywają na wyjazd, a ponownie przejeżdżam obok "mojego" krzyża...

Teraz jestem u staruszka, którego zbudziła duszność sercowa. Musisz wówczas siadać, cały dyszysz, a w płucach "rzęzi". Tak zaczyna się obrzęk płuc z bezpośrednim zagrożeniem życia.

     W chatce jest zimno, na lepce suszy się drzewo, a na oknie dojrzewają pomidory. Nad chorym Jezus w koronie cierniowej. Później z radia popłyną słowa z piosenki "Czerwonych gitar": "nie mów nic, nie mów nic...twoja miłość trwa...to Miłość Prawdziwa"...

     Podziękowałem za ten dzień.

                                                                                                                    APeeL