Podczas brzydkiej pogody, pełen radości jechałem na spotkanie z Panem Jezusem. Potwierdził ją psalmista wołając (Ps 33):

    "Sławcie Pana na cytrze, grajcie Mu na harfie o dziesięciu strunach.

      Śpiewajcie Mu pieśń nową, pełnym głosem śpiewajcie Mu wdzięcznie. (..)

      Raduje się w Nim nasze serce, ufamy Jego świętemu imieniu."

      W Ewangelii (Łk1, 39-45) będzie radość ze spotkania Maryi z matką poczętego Jana Chrzciciela, który poruszył się w jej łonie. Jakże pięknie wygląda podświetlony kościół Zbawiciela. 

     Dzisiejszy dzień, Mszę św. z Eucharystią pragnę złożyć na ręce Matki Zbawiciela. Jestem zadziwiony słuchaniem wciąż tych samych słów oraz powtarzanymi rytuałami, które nigdy się nie znudzą. Powie ktoś: wciąż te same słowa konsekracji przy "pieczeniu" Chleba Życia dla duszy, a jak jest z naszym chlebem codziennym...ile udręki piekarzy.

      Serce rozrywała sama myśli o Matce Pana Jezusa. Dusza krzyczała: "Matka mojego Pana...Jezu mój! Jezu!" Poprosiłem: "Mateczko! Przyjmij tę św. Hostię...składam na Twoje Ręce, tyle jest potrzeb i Ty Sama je znasz. Tobie oddaję!"

     Po pewnym czasie stwierdzam, że każdemu daję - oprócz pomocy medycznej - jakąś radę duchową:

- Synku, weź rysunek tego i tamtego świata, dobrego i złego...nie wpadaj w rozmyślania, ponieważ napływają od złego, abyś naprawdę nie wrócił do Boga Ojca...nigdzie nie dojdziesz bez św. Hostii! Wróć naprawdę!

- Dlaczego jest pani biedna? Myli się pani, że Bóg zapomniał o pani: właśnie biedni, skrzywdzeni, opuszczeni, ci, co na wózkach inwalidzkich są bliżsi Sercu Boga! Ziemia obdarowuje, daje chwałę, szanuje bogatych...a Matka Jezusa jest z biednymi!

- Modli się pani nocami, a demon takich straszy. Sama pani nie poradzi, trzeba wołać o ochronę do Matki Najświętszej, używać wody święconej...

- Proszę żyć tylko tą chwilką...nie wiosną i co będzie na starość, bo to podsuwa demon!

- Pan lubi dyskutować o wierze, ale to nie prowadzi do Ojca...nie przyjmuje pan istnienia duszy i naszego istnienia po śmierci, a Matka Boża to zmienne symbole, wyobrażenia...pan jest ateistą! Po co zabiera pan głos w sprawie wiary, która jest łaska? Proszę poważnie potraktować to, co mówią do pana przeze mnie.

- Pani przybyła z chorą matką, ale tutaj chodzi o panią, bo w udokumentowanych przerzutach nowotworowych (w wieku matki) trzeba przyjąć Sakrament Namaszczenia Chorych i prosić o prowadzenie, a takich demon włóczy po lekarzach, ponieważ "choremu nie wolno zabrać nadziei". Chodzi o odciąganie od odejścia do życia prawdziwego bez Boga, a nawet z pretensją.

     Wszystkim pomagam, cieszę się z nimi, a oni mówią: "niech Matka Najśw. błogosławi całej pana rodzinie...życzę błogosławieństwa Bożego, ponieważ to jest najważniejsze" mówi dziadek z innego rejonu od którego nie przyjmuję pieniędzy, a on w to miejsce daje mi maleńki obrazek Matki Bożej Błotnickiej.

     Uradowałem się z całego serca. Nawet mówię to do niego, że taki wizerunek jest mi potrzebny na dyżurach w pogotowiu. Dodatkowo towarzyszący mu policjant dał mi duży wizerunek Matki, który postawiłem w gabinecie za szybą szafki. Cały czas napływał pokój i radość. Nie wypowiesz tych uczuć. To dar Matki Jezusa. Napierają pacjenci i tak do 15.00. W bólu odmawiałem koronkę do Miłosierdzia Bożego w intencji "tych o których prosi Matka Boża".

    Dyżur w pogotowiu zacząłem od kojącego snu, a teraz na dalekim wyjeździe płynie cz. radosna, a właśnie przejeżdżamy obok rozświetlonego kościoła w Stromcu...

     Nad chorym wisi obraz MB Częstochowskiej, a w tym czasie przekazano nam dwie matki z dzieciątkami z powodu awarii obcej karetki. Jakże chciałbym im pomóc i boleję nad ich sytuacją...próbują zreperować karetkę.

     Poprosiłem Matkę Bożą o pomoc i w smutku popłynie moja modlitwa przebłagalna. Każda chwilka mojego życia ma obecnie jakieś Boże ułożenie! Nawet odczuwam to w sercu, bo przed wyjazdem przepisywałem wszystko, a śpiewała mi młodzież ze Wspólnoty w Taize!

   Trafiłem do kurnej chaty i biedy...młoda kobieta po porodzie z dzieciątkiem, mąż, dwójka braci, starsza matka i ojciec na rencie. Nad tą nędzą wisi wizerunek Matki Boskiej Częstochowskiej. Sanitariusz denerwuje się, a ja nie mogę mu wytłumaczyć dlaczego Pan przysłał mnie tutaj z Matkę Najświętszą!

    Przed chwilką, gdy ściskałem w ręku krzyżyk s. Faustynki i wołałem do Ojca...nie wiedziałem, że spotkam "tych o których prosi Matka Najświętsza". Jak to możliwe, aby w kraju, gdzie jest nadmiar wszystkiego były takie chaty...nawet zbiórka na wsi wystarczyłaby na poprawę ich warunków. Zabieramy chorą, płynie "św. Poniżenie Pana Jezusa". Z radością stwierdziłem, że karetkę zreperowano i obe matki z dzieciątkami zabrano.

     Radość sprawiła także informacja o godzeniu się wszystkich przywódców w b. Jugosławii! Teraz w spokoju mogę pisać, a towarzyszy mi film argentyński, gdzie pan gospodarstwa (wolnomyśliciel) czyta codziennie swoim podwładnym Dobrą Nowinę. Płyną sceny od uzdrowienia trędowatego aż do wyszydzania Zbawiciela.

   W tym momencie przypominam sobie, że czekam na film-reportaż o szpiegach. Teraz znowu pocieszenie, ponieważ "Kolorowe jarmarki" śpiewa Janusz Laskowski...z innych piosenek dobiegają słowa "szukałem szczęścia tyle lat", a serce zalewał ból, bo myśl uciekła ku Matce Prawdziwej. "Matko! Matko moja! Jezu mój! Jakże mógłby pięknie zaśpiewać...jakże chciałbym spotkać się z nim i powiedzieć o Was i o Waszych cierpieniach na ziemi, które stanowią teraz dla mnie Źródło Mocy!" Łzy zalały oczy, a zaczyna się film "Szpiedzy - świadkowie historii".

     Krążę po pokoju lekarza dyżurnego odmawiając moją modlitwę i nagle zrozumiałem, że Pan Jezus także był podobnie oskarżony...także w swojej ziemskiej ojczyźnie i to przez swoich! Pan Jezus stał się wrogiem świątyni Jerozolimskiej oraz zagrożeniem dla okupanta rzymskiego! Z jasnością ujrzałem, że dzisiejsza intencja dotyczy także mojej osoby, bo Matka Boża wstawia się także za mną!

     Cierpieniu tych ludzi towarzyszy moja modlitwa, wołania do Ojca, a towarzyszy mi Matka Boża Błotnicka, którą otrzymałem od pacjenta. Jeszcze Pan zrywa do próby...trafiam do młodej bezrobotnej, którą zabrałem do oddziału wewnętrznego...próbuje mi płacić!

    Kategorycznie odmawiam, ponieważ chora nie ma nawet ubezpieczenia! Pan chciał sprawdzić, bo "wołałem rano, że wszystko oddałem biednym". Dopiero później zorientowałem się w tej prostej próbie. Pan później powie: "wynagradzaj za wszystkie dusze prowadzące Mnie, godzina po godzinie, drogą na Kalwarię."

      "Ojcze...Panie Jezu...Matko dziękuję za ten dzień"...

                                                                                                                                     APeeL