Trafiłem na Pasterkę, a Pan sprawił, że w ciasnocie stałem pod stacją drogi krzyżowej: „Pan Jezus przybijany do krzyża”. Po każdym uniesieniu głowy widziałem oprawcę wbijającego gwóźdź w rękę Zbawiciela, a wstrząs przepływał przez moje ciało.

   W końcu popłakałem się i nie dlatego, że wówczas cierpiał, ale dlatego, że to krzyżowanie Syna Bożego wciąż trwa, a od cierpienia fizycznego gorsze jest duchowego...odrzucanie zbawienia, szydzenie, wyśmiewanie i tkwienie ludzkości w ciemności grzechu.

  Te przeżycia zostały przerwane z powodu omdlenia nastolatki...wyszedłem na zewnątrz z wynoszącymi ją i nie mogłem wrócić do kościoła, bo było dużo ludzi. Nie docierały czytania, bo dodatkowo zaczęło padać, dobrze, że w samochodzie miałem płaszcz przeciwdeszczowy.

   Po Eucharystii padłem na kolana i chciało mi się płakać, a moje serce promieniowało podczas śpiewu ludu: „Przywitajmy Maleńkiego”...falami napływała Prawda, a dusza i serce opanował Pokój Boży.

    Zarazem zrobiło mi się smutno, bo Jerzy Urban na okładce świątecznego „NIE” pokazał Dzieciątko w koronie cierniowej i ze stygmatami wykrytymi na badaniu usg u ciężarnej Matki Bożej Niepokalanej. Nie wiem jak chciał obrazić naszą wiarę, bo los Zbawiciela faktycznie był wyznaczony, a wskazał na to starzec Symeon, który podczas błogosławieństwa Józefa i Maryi powiedział, że Jej „duszę miecz przeniknie”.

   Serce zalało pragnienie trwania tutaj, bycia w tym czasie z Panem Jezusem, dawania świadectwa wiary i śpiewania Bogu naszemu. To wdzięczność za otwarcie Nieba i ocalenie, ale w tej chwilce moją przemianę sprawiło zjednanie z Panem w Eucharystii. Można powiedzieć, że mała w tym moja zasługa - to Tajemnica Boga, którego jesteśmy cząstką...tak jak kropla wody w ocenie.

   Proboszcz na zakończenie tego misterium mówił o błogosławieństwach, ale nie może wyzbyć się maniery „żartowania” oraz mówienia od siebie. Padły słowa, że Bóg błogosławi wszystkim skrzywdzonym i zalecenie, a aby przy stołach nie rozmawiać o polityce i majątkach.

   Złodzieje chcą doprowadzić moją ojczyznę do całkowitej ruiny, a Bóg błogosławi wyrzucanym na ulicę, głodnym, popełniającym samobójstwo z niesprawiedliwości i bezrobotnym. Pomylił współcierpienie Pana Jezusa, bycie z nami z błogosławieństwami.

   Dobrze, że siostra zawołała z chóru: „niech będzie pochwalony Pan Jezus Chrystus”. Lud pragnie tego na zakończenie spotkania z Bogiem i to powinno powtarzać się trzy razy!

    Po powrocie do domu w wielkiej wichurze i deszczu trwał we mnie pokój, a to potwierdzają słowa psalmisty: „pokój zakwitnie, kiedy Pan przybędzie”. Teraz, gdy piszę te słowa przez moje ciało przepływa „dreszcz prawdy”.

   Nie mogłem się ukoić i siedziałem w ciszy do 2.00 słuchając kolęd, które płynęły z radia Zet. W „Super Stacji” trafiłem na „Krzywe zwierciadło” z opętanym Kubą Wstrętnym, a to potwierdziło intencję, bo wprost wpadał w szatańskie podrygi, gdy padały słowa o wierze w Boga.

     Rano zapragnąłem normalnej Mszy św. i pojechałem do kaplicy Miłosierdzia Bożego, gdzie w sercu znaleźli się ubodzy (z intencji z 21.12.2014) i za nich była ta druga Msza św. Wielki ból ponownie zalał serce. Ilu z nich woła w dzień i w nocy do Boga o miłosierdzie. 

    Napłynął obraz św. Rodziny skazanej na wygnanie do Egiptu, a później trafię na obrazy z Ukrainy z płaczącą staruszką, której zniszczono dom. 

   TVN 24 w Boże Narodzenie rodzinom siedzącym przy stołach emitowała obrazy okrutnej wojny w b. Jugosławii. Normalny człowiek nie ujrzy w tym ręki szatana, bo to nie jest działanie przypadkowe i powinno być ukarane, bo nie dano najmniejszego ostrzeżenia.

    Dzisiaj emitowano też stary odcinek "Kiepskich" wyśmiewający Wigilię, a córka nie widziała w tym niż złego. To sprawia mi wielki ból, bo nie pragnę już żadnych biesiad i rozmów o niczym.

   Bardzo rzadko może mnie coś zainteresować i zadowolić, bo pragnę tylko jednego: przekazywania innym tego, co otrzymałem od Boga (łaska) bez najmniejszej zasługi...                   APEL