Wstyd się przyznać, ale jeszcze przed gongiem o 24:00 pociągnąłem z butelki (wódka koszerna) i poprawiłem piwem. Koszmary senne, gdzieś krążyłem, nawet znalazłem się w sklepie, gdzie mówiłem o Bogu "Ja Jestem".

       Teraz wolno idę na katorgę do przychodni, omijam znajomych, ponieważ chcę skończyć modlitwy! Nawał, ale Pan dał dzisiaj moc przezwyciężanie niechęci do pracy. Ja cały czas jestem pacjentem - jednym z potrzebujących! Łatwiej wówczas niosę pomoc i to bez wytchnienia do 15:00!

       Napłynęła intencja podczas odmawiania koronki do Miłosierdzia Bożego, bo w lasku obok którego przechodziłem, przekręcił się na drugi bok pijany leniuch. Z powodu uniesienia duchowego nie ma dla mnie świata, rodziny, wszystko jest poza mną.

      To straszne chwile, ponieważ płynie "święte Osamotnienie" Pana Jezusa, a szykujemy się do wyjazdu na działkę. Jakże chciałbym mieć taką budkę pustelniczą z drewniano-słomianymi sprzętami i spokój na modlitwie. Ze względu na burzę musieliśmy uciekać, po drodze wymieniłem kwiaty na krzyżu...jakże pięknie wyglądają!

      W drodze na Mszę świętą wieczorną będę kontynuował moją modlitwę przebłagalną, ale w kościele napadnie mnie śmiertelna senność! W ciszy opadała mi głowa...przepłynęły czytania.

      Teraz kapłan woła do Serca Pana Jezusa i zbliża się czas przekazywania sobie znaku pokoju. Wzrok właśnie zatrzymała przepiękna figura Pana Jezusa z Sercem, jakże chciałbym to udokumentować. Nagle stałem się inny, padłem na kolana z wołaniem: "Jezu! Jezu mój! Znowu przyszedłeś do mnie...tak wielu nie chce przyjść do Ciebie i to ze zwykłego lenistwa!" Tak ostatecznie poznałem intencję i za tych braci i siostry przyjąłem Eucharystię.

     Podczas szykowania się ludu Bożego do procesji, moje serce zalało pragnieniu aktywnego w niej uczestnictwa. Pan spełnił to, ponieważ otrzymałem łaskę niesienia baldachimu nad Monstrancją! Tyle lat uczestniczyłem w tych wydarzeniach, ale pierwszy raz padło Światło! Większość nie rozumie tak wielkiej łaski. Łzy zalewały oczy, szedłem z ludem, a każde słowo pieśni rozrywało serce. "Niech będzie chwała i cześć i dziękczynienie".

     Łzy wywoływały sekundowe mignięcia, a to Matki Jezusa na sztandarze, a to dziewczynki w bieli sypiącymi kwiatki oraz Monstrancja. Podczas powrotu z Mszy św. i tego nabożeństwa byłem innym człowiekiem! Wszystko przenikała Boża Miłość, a serce było pełne Bożego Pokoju.

       Później skończyłem moją modlitwę za tych, którzy z lenistwa nie przychodzą do Pana Jezusa oraz za dusze takich. Podziękowałem Bogu Ojcu za ten dzień...

                                                                                                        APeeL