Dzisiaj - po pracy w przychodni - mam dyżur w pogotowiu, zrobiłem sobie śniadanie na sobotę, ucałowałem żonę i pojechałem na Mszę świętą o 7:00. Wzrok zatrzymała stacja z upadającym Panem Jezusem, w tym czasie płynęła pieśń o Najświętszym Sercu Zbawiciela, które "kocha i pragnie serca naszego". Popłakałem się, a jestem twardy (dar łez).

    W tym czasie "spojrzał" Pan Jezus Zmartwychwstały, a z serca wyrwało się zawołanie: "jakże ciężko jest żyć bez Ciebie, Panie Jezu". W czytaniu padną słowa z Dziejów Apostolskich (Dz 5,34-42) w których faryzeusz Gamaliel wskazał na prostą rzecz dotycząca Zbawiciela:

      "Jeżeli bowiem od ludzi pochodzi ta myśl czy sprawa, rozpadnie się, a jeżeli rzeczywiście od Boga pochodzi, nie potraficie ich zniszczyć i może się czasem okazać, że walczycie z Bogiem". To jest aktualne dotychczas, gdy to przepisuję (26.04.2024).

     Okaże się, że w ramach później odczytanej intencji w Ewangelii (J 6,1-15) Pan Jezus rozmnoży chleb i ryby dla 5 tys. mężczyzn!

      Zarazem wrócił wczorajszy dzień z płaczem podczas Eucharystii przy pieśni: "On wie co udręczenie" z naszym błaganiem "Nie opuszczaj nas...Jezu nie opuszczaj nas". Dzisiaj będzie to samo, bo nawał trwał od 7:30 do 16:00. Wcześniejsze przyjęcia w przychodni zacząłem od pochylonej babci, której wszystko zapisałem i wyjaśniłem oraz skierowałem karetką do szpitala.

    Nikomu nie odmówiłem, dawałem co się należy oraz pocieszałem. Pisałem recepty z upustami, wnioski na rentę i do sanatorium. Nie chciałem wynagrodzenia. Wcześniej załatwiłem także: krwotok z nosa i uraz głowy (sprawy z pogotowia).

     Ciężko choremu z odleżynami załatwiłem specjalne plastry. Jeszcze wizyty o dwóch wiekowych pań w biednych chatach. Taki będzie ten dzień ze szczytem rozmodlenia 18:30. Jak opisać ci stan mojego serca zjednanego z Najświętszym Sercem Zbawiciela, który kocha nas miłością niepojętą!

     Jakby w podziękowaniu miałem wyjazd karetką (dyżur od 15.00) trasą z figurami Matki Bożej, a serce zalewało zjednanie z żoną i dziećmi. Na horyzoncie pojawiło się wielkie zachodzące. słońce. Trwał post w intencji pokoju na świecie (wypiłem tylko jedną kawę i wodę).

     Wczoraj było św. Wojciecha, a dzisiaj sanitariusz o tym imieniu jest "chory", myślał, że kupię mu butelkę wódki (nie miałem grosza). Z tej ochrony radość zalała serce przy rozpalonym ognisku z wołaniem do Boga Ojca: "Tato! Tatusiu! Dziękuję za ten dzień".

     Szatan nie dawał spokoju i podsunął w ramach "uczynności" prośbę innego o zapisanie środka antykoncepcyjnego dla żony. W tym czasie przepływał cały czas świat ochotników, fundacji, PCK (właśnie dzisiaj zbierano odzież) ludzkiej bezinteresowności. Na końcu tego dnia w ręku znalazł się wizerunek Pana Jezusa z Całunu! Musisz ujrzeć piramidę na której szczycie jest oddanie za nas życia przez Syna Bożego!

    Zerwano po północy do dziecka z przestraszoną matką, a w telewizji będzie program o siostrze zakonnej z bezdomnymi, noclegownie, jadłodajnie, dworzec z tymi, którzy nic nie posiadają. To było potwierdzenie intencji.

      Jakże Szatan małpuje Boga Ojca! W tym czasie (piątek) podsuwał postawianie wina dyspozytorce i wódkę choremu pracownikowi...w ramach "mojej uczynności i bezinteresowności". Na tym tle można ujrzeć działanie czerwonych kapitalistach, którzy "ładnie mówią" i oddają część tego, co ukradli...rozgłaszając wokół swoją dobroć.

     Uczynność to bezinteresowność serca, tak jakbyś pomagał swojej matce i ukochanemu dziecku! Tak właśnie pracowałem. Pan Jezus pokazał na wdowie, która dała ofiarę ze swojego niedostatku! W ciemności, na kolanach podziękowałem za ten piękny dzień.

                                                                                                                                APeeL