Zbudziłem się o 6.20 i wiedziałem, że mam być na Mszy św. o 7.00. Wyszedłem ...jak posłuszne dzieciątko zerwane ze snu przez tatusia. Jak nigdy odmawiałem cz. radosną różańca i było mi z tym dobrze. To nagroda (cukierek) za moje przyjęcie zaproszenia do Świątyni Pańskiej, bo „kto wypełnia wolę Boga ten trwa na wieki”.

    Przypomniała się ostatnia spowiedź w której za „pokute” miałem odmówić cz. różańca: „Narodzenia Pana Jezusa”. To wszystko jest ułożone, bo w tym tygodniu Dzieciątko Jezus przyszło do nas...nawet żona postawiła mi na stole maleńką szopkę. Dla ludzi żyjących tylko tym światem to głupstwa i dziecinada. Niech będzie, ale po czasie dowiedzą się, że to wszystko Prawda.

    Nikogo nie dziwi zakochanie się w piesku, joga, gimnastyka przy muzyce, a nawet stanie na rogu ulicy św. Jehowy, ale nienormalne jest codzienne pragnienie spotkania z Panem Jezusem. Dzisiaj, gdy to opracowuję słuchałem wywiadu z żyjącym od rana do nocy muzyką.

   Ja go całkowicie rozumiem, bo sam żyję tylko i wyłącznie dla Boga. Nie obchodzi mnie ludzka opinia na ten temat. Szatan zna Prawdę i dlatego kieruje poszukujących na bezdroża, a moje zapraszanie na Mszę św. budzi uśmiech.  

    Po Eucharystii, która ułożyła się w dar wzrok zatrzymało oświetlone Dzieciątko Jezus leżące na białym prześcieradełku. W oka mgnieniu zostałem olśniony światłością. Zatrzymałem się i patrzyłem na Maleńkiego jak prorokini Anna:

    „Niebo i ziemia niechaj się radują. (...)  oddajcie Panu chwałę i uznajcie Jego potęgę, oddajcie Panu chwałę należną Jego imieniu. (...) Przynieście dary i wejdźcie na Jego dziedzińce, uwielbiajcie Pana w świętym przybytku, zadrżyj, ziemio cała, przed Jego obliczem". Ps 96, 7-10

    Po wyjściu z kościoła wzrok zatrzymał wielki plakat ze św. Rodziną i Aniołem Światłości. Poczułem wejście Dzieciątka Jezus do mojego serca, które zaczęło promieniować. Tego urzeczenia nie da się opisać, bo to moment Narodzenia Pana Jezusa w naszym sercu.

   S. Faustyna widziała  jak Dzieciątko wchodzi w ten sposób do Eucharystii. Nie mogłem się oderwać, bo zostałem przeniesiony na stronę duchową naszego życia: „Zajaśniał nam dzień święty, pójdźcie, narody, oddajcie pokłon Panu, bo wielka światłość zstąpiła dzisiaj na ziemię. Alleluja, Alleluja”.

    Poprosiłem, aby Pan Jezus tak wszedł do serca córki. Z garażu zabrałem starą książeczkę, która otworzyła się na wierszu: „zatrzymaj w Sercu Chrystusa” - do Niego przylgnij, Jego adoruj, a będziesz słuchał tętna wieczności”. S. Riabinin

      To wszystko ujrzałem dopiero o 23.30, gdy poczułem Obecność Boga. Opiszę ten „przełom”, gdy z człowieka normalnego robisz się duchowym. Nagle czujesz obecność Stwórcy w sercu, a dreszcz przepływa przez ciało, bo odkrywasz zadziwiony, że: „Tata Jest ze mną, wrócił Pan Jezus!”

   Dopiero teraz zrozumiałem dlaczego w tak pięknym duchowo dniu zaleje mnie pustka, skołowanie z niemożnością modlitwy (nawet wypadł mi różaniec z kieszeni) i napisania czegokolwiek...niepotrzebnie dzwoniłem w swoich sprawach, traciłem czas na gadanie i spanie. Dobrze, że kupiłem 3 lampki i zapaliłem Panu Jezusowi pod krzyżem na dni przełomu roku 2014/2015

    To wszystko wyśnił Pan Jezus Vassuli Ryden, a przez nią mnie, że w tym czasie pragnienie modlitw i obecności Boga zostało przelane na tych za których poświęciłem ten dzień. To oni zostali pocieszeni, poczuli, że mają duszę i ujrzeli, że przybycie Maleńkiego to nie jest narodzenie tylko ludzkiego potomka.

    Teraz, gdy to opracowuję ponownie przeżywam ten moment. Jakby na znak z radiowej dwójki płynęła kojąca muzyka szkocka do ich kolęd!

    Nie wiedziałem, że Pan Bóg da mi dzisiaj tak wielkie przeżycia duchowe. Następnego dnia specjalnie spojrzę na ten sam plakat ze św. Rodziną, ale nie będę miał żadnych doznań...                                                                                                                                                                           APEL