26.06.2001(w) ZA WIERNYCH DO KOŃCA...
Nie mogłem zasnąć po wczorajszym upracowaniu. Po zerwaniu się na śniadanie napłynęło pragniecie przyjęcia Eucharystii. Nawet zareagowałem na to natchnienie krzykiem: Och! Tak! Tak!", a po wyjściu do garażu serce zalało poczucie wiecznej wierności Panu!
Podczas dalszej relacji dotyczącej prowadzenie przez Boga Abrama (Rdz 13, 2.5-18)...pomyślałem o wszystkich idących za głosem Pana. Przypomniały się słowa Jana Pawła II o tych, którzy oszukują sami siebie...pragnąc stać się "jako bogowie".
Dzisiaj, gdy to przepisuję (19.05.2024) takim wzorem jest Kim Jong Un, pragnący władzy nad światem. Właśnie oglądałem magazyn broni tego biednego państwa...z rakietami balistycznymi o długości 20 metrów i średnicy 1-2 metrów, zdolnymi do przenoszenia ładunków termojądrowych. Jutro fiknie taka "kluska" i wpadnie do Czeluści z szybkością kosmiczną.
Na ten czas psalmista zawołał (Ps 15, 1-5): "Prawy zamieszka w domu Twoim, Panie", a to "Ten, kto postępuje nienagannie, działa sprawiedliwie i mówi prawdę w swym sercu". W tym psalmie są tak piękne słowa, które przeniosłem do obecnego świadectwa wiary (19.05.2024)...
W Ewangelii (Mt 7,6.12-14) Zbawiciel wskazał na szeroką jest bramę i przestronną drogę, która "prowadzi do zguby, a wielu jest takich, którzy przez nią wchodzą". Jakże ciasna jest brama i wąska droga, która prowadzi do życia, a mało jest takich, którzy ją znajdują".
Po Eucharystii, która pękła na pół (czeka mnie jakieś cierpienie) płynęła pieśń: "O! Boskie Serce, Skarbie Jedyny, Serce Jezusa ucieczko nasza zlituj się, zlituj nad ludem w swoim". Oczy zalały łzy, a słodycz duchowa serce, które zawołało: "jak dobrze jest Boże w Twoim Domu". W tym czasie, przez witraż padł na moją osobę strumie światła słonecznego.
Od 7:00 do 14:00 trwał nawał chorych z bałaganem. Po powrocie do domu padłem umęczony, a później na spacerze modlitewnym dochodziłem do odczytu tej intencji. Myślałem o trwających przy Bogu Ojcu, idących za Bogiem czyli "Twoich", wytrwałych, a w końcu wyszło za wiernych do końca!
Wielka radość zalała serce, ponieważ mogę w ten sposób przekazać ten dzień na św. Ręce Boga Ojca razem z Mszą świętą i Chlebem Życia! Przy prawidłowym odczycie modlitwa płynie z serca. To trzeba przeżyć samemu, nie można tego opisać naszym językiem.
Po wieczornym nabożeństwie do Najświętszego Serca Pana Jezusa ponownie przyjąłem św. Hostię. W bólu serca i ze łzami w oczach odmówiłem trzykrotnie koronkę do Miłosierdzia Bożego. Przepłynie świat świętych oraz wiernych do końca! Do tego Jan Paweł II we Lwowie. W telewizji pokażą męża ratującego tonącą żonę, a przypomni się wizyta domowa na której trafiłem do dziadka czuwającego przy babci po udarze.
W sercu znaleźli się męczennicy i święci...wierni do końca. Na tym tle dla możesz ujrzeć całe masy wiernych do końca, ale "władzy ludowej" czyli jakiemuś nędznikowi. Nie jest to władza ludowa, ale "państwo w państwie"...z rajem na ziemi dla samych swoich! Jeżeli ja to widzę, to Bóg Ojciec na pewno, tym bardziej, że zna nasze myśli!
Kończy się dzień, a w ręku znajdzie się: "Rycerz Niepokalanej", gdzie są obietnice Matki Bożej Fatimskiej dla odmawiających różaniec święty! Taki nie będzie się lękał śmierci i będzie wspomagany w każdej potrzebie! Właśnie dziś zauważyłem pomoc: ułożone dyżury w pogotowiu na przyszły miesiąc zgodne z urlopem w przychodni. Nie zgłaszałem takiej prośby!
Teraz "patrzy" Pan Jezus z Całunu, a Jego święte Oczy uśmiechają się! Padłem na kolana z płaczem i dziękczynieniem, a to powtórzy się jeszcze w nocy i to z krzykiem: "Tato! Tato! Tatusiu!" Przecież wiele razy mogłem zginąć...
APeeL