W centralnym układzie nerwowym zaprogramowałem: „mam się obudzić o 6.25” i tak się stało. Ciężko, bo siedziałem w nocy, a wichura i wybuchy petard utrudniały sen. Wczoraj w wodzie święconej znalazłem pięć złotych i teraz mam „drobne na tacę”.

  Wychodzę, a z serca wyrywa się wołanie do Nieba: „Matko Najświętsza! Królowo Nieba i ziemi, Matko Zbawiciela...prowadź w tym roku. W Twoje Ręce składam wszystkie moje spawy. Święty Michale Archaniele chroń i bądź w potrzebie. Aniele mój podpowiadaj i dawaj dobre natchnienia od Boga. Patronie Andrzeju Avellino chroń od pokus. Jezu mój! Przyjmij ode mnie i uświęć każdy dzień mojego życia...”. 

   Przez usta małego chłopczyka Pan Bóg mówi do mnie:

                      «Niech cię Pan błogosławi i strzeże.

                        Niech Pan rozpromieni Oblicze Swe nad tobą,

                        niech cię obdarzy swą łaską.

                        Niech zwróci ku tobie Swoje Oblicze

                        i niech cię obdarzy pokojem». Lb 6, 22-27

Psalmista dodaje:

                       Bóg miłosierny niech nam błogosławi.

                       Niech Bóg się zmiłuje nad nami i nam błogosławi, *

                       niech nam ukaże pogodne oblicze. (...)

                       Niech się narody cieszą i weselą (...)

                       Niechaj nam Bóg błogosławi (...)”. Ps 67, 2-3. 5. 8

   Nie wiem jakie natchnienie miał kapłan, ale nie wspomniał o Świętej Bożej Rodzicielce Maryi i mówił o klepsydrze, czasie, przemijaniu i piasku którym posypią naszą trumnę. Przecież Kościół Katolicki nie obchodzi święta nowego roku, bo nas obowiązuje inny kalendarz. Tak chciałbym usłyszeć słowo błogosławieństwa od Matki naszej, a tu tykanie zegara i radość, że „jeszcze żyjemy”. Takiego jak ja trudno zadowolić, a kapłan też z ludu wzięty.

   Po Mszy planowałem pozostać na modlitwie, a rok rozpocząć od ciszy, milczenia i unikania rozmów o wierze, bo tutaj jest tak, jak z Jezusem w Nazarecie...trzeba strząsnąć piach z butów i trafić na koniec świata!

Proboszcz ponownie przeczytał słowa Boga do Mojżesza, ale nie dał błogosławieństwa, które pasowało na ten czas.

  Jak wykonałem mój plan? W drodze z kościoła gadałem do przytulonych małżonków i w ten sposób straciłem pokój. Późnym wieczorem - w poszukiwaniu samotności - wyszedłem na spacer, ale zaczepił mnie znajomy przestraszony chorobą. Zgrzeszyłem też w myślach...

  W środku nocy  przeczytałem art. „Ocalić ciszę” bp Adama Lepy, który Pan Jezus podał mi z grubego pliku pism.

  Zamiast błogosławieństwa od kapłana dwa razy otrzymałem życzenia: „szczęścia, zdrowia i wszelkiej pomyślności”, a moje  szczęście to Bóg, a Jego błogosławieństwo pomyślnością...                     APEL