O 4:00 rano padłem na kolana z przepraszaniem Boga Ojca za moje nędzne życie (upadki, alkoholizm oraz aborcja). Zarazem podziękowałem za ochronę, bo złamałem sobie obie kostki (mogłem uszkodzić sobie staw skokowy...nawet zdjąłem gips).
Wczoraj planowałem Mszę św. wieczorną, ale teraz obudzony o 5:50 szykuję się do Domu Pana. W tym czasie serce zalewało moje zadanie ostateczne: jest to głoszenie chwały Najświętszego Taty! Popłynie Słowo Boże o świadectwie wiary trzech Izraelitów od których król Nabuchodonozor chciał usłyszeć wyparcie się Boga Ojca (Dn 3,14-20.91-92.95).
Wrzucił ich do pieca, a widząc, że chodzą wewnątrz "Król popadł w zdumienie i powstał spiesznie. Zwrócił się do swych doradców, mówiąc: Czy nie wrzuciliśmy trzech związanych mężów do ognia? Oni zaś odpowiedzieli królowi: Rzeczywiście, królu. On zaś w odpowiedzi rzekł: lecz widzę czterech mężów rozwiązanych, przechadzających się pośród ognia i nie dzieje się im nic złego; wygląd czwartego przypomina anioła".
Król powiedział: "Niech będzie błogosławiony Bóg, który (...) posłał swego anioła, by uratował swoje sługi. W Nim pokładali swą ufność i przekroczyli nakaz królewski, oddając swe ciała, aby nie oddawać czci ani pokłonu innemu bogu poza Nim.
Na ten czas Pan Jezus powiedział do Żydów (Ewangelia: J 8,31-42): "Jeżeli będziesz trwać w nauce mojej, będziecie prawdziwie moimi uczniami i poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli. (...) Wiem, że jesteście potomstwem Abrahama, ale wy usiłujecie Mnie zabić, bo nie przyjmujecie mojej nauki. (...) Gdyby Bóg był waszym ojcem, to i Mnie byście miłowali. Ja bowiem od Boga wyszedłem i przychodzę. Nie wyszedłem od siebie, lecz On Mnie posłał".
Święta Hostia pękła na pół "My" rzadko zdarza się całkowite odejście połówek...wskazując na moje opuszczenie. Poprosiłem Boga, abym mnie wspierał, bo w śnie miałem wielu chorych! "Och Jezu! Jezu!" Trudno wyjść z kościoła, a już napada chora - prosi o odwiezienie do przychodni. Nie mogłem odmówić pojechaliśmy.
7:00 do 16:00 ciężka praca w nerwach i obdarowanie (talony). Około 10:00 do 11:00 płynęły piękne melodie, a ja ukradkiem płakałem, bo to było pocieszenie z nieba dla mnie. Przy okazji pomagania mówiłem o Najświętszym Tacie z poczuciem, że tak powinniśmy grać Bogu.
Skończyłem o 16:00 z płaczem i wołaniem do Boga, a właśnie pacjentka wręczyła mi pisemko: "Bóg Ojciec" ze słowami Zbawiciela o naszym synowskim złączeniu. Krążyłem - ze łzami włosach - powtarzając koronką do Miłosierdzia Bożego.
Powoli dochodziłem do odczytu intencji modlitewnej...wygnanie, niewola, braku uwolnienia - nie opiszesz tego normalnemu człowiekowi! Wróciłem do broszurki: "Bóg Ojciec", gdzie trafiłem na słowa o tym, że Bóg pozwala mi odmawiać najpiękniejszą modlitwę, którą jest moje wołanie: Tato!" Tylko to jedno wołanie: "Abba, Ojcze" z płaczem. Nawet teraz, gdy kończę ten zapis (05.04.2001) odtworzyłem taśmę z tą piosenką!
APeeL