Najświętszego Imienia Jezus

     Na Mszy św. porannej byłem nieobecny duchowo, bo trwają strajki lekarzy judzonych przez fałszywy samorząd lekarski z grupką tych samych „działaczy” od 25 lat!   

    To już przerabialiśmy w 2009 roku, gdy tym funkcjonariuszom publicznym nie podobała się władza Jarosława Kaczyńskiego i zamykano szpitale, umierali przenoszeni chorzy. Natomiast w czerwcu 2012 roku byłem świadkiem błogosławieństwa prezesa Macieja Hamankiewicza w buntowaniu środowiska lekarskiego: zalecono pisać recepty tylko na 100%! Ilu biednych chorych umarło wówczas?

      Ich „działalność” w ostatnim okresie polegała na walce z obecnym ministrem zdrowia...bowiem najlepszy był minister Andrzej Włodarczyk. W czasie swojego urzędowania nie zrezygnował ze stanowiska wiceprezesa NIL i prezesa OIL w Warszawie („minister-prezes”...jednocześnie w rządzie i w samorządzie!). Sam widziałem na drzwiach jego gabinecie w Okręgowej Izbie Lekarskiej kartkę z napisem „urlop bezterminowy”.  

    Propaganda tych czerwonych Judymów przyniosła efekt, bo 1/5 gabinetów lekarza rodzinnego jest nieczynna (prywatnych). Wielu z tych kolegów płacze, bo dali się nabrać, a mają kredyty i zatrudniają ludzi.    

    Właśnie dzisiaj  planowałem pisać skargę do Ministerstwa Zdrowia na tych kolegów, którzy sami siebie obwieszają odznaczeniami. Nawet na Mszy św. nie wiedziałem o czym były czytania, bo w takiej sytuacji demony dbają o mnie, pomagają „w dochodzeniu swego”, dają odpowiednie „natchnienia”, a przecież dobrze wiedzą, że nasze urzędy są opanowane przez kłamców, którzy mają ich ochronę!

    Bestia jest niezmordowana, bo atak trwał jeszcze po Eucharystii. Tuż przed wystawieniem Najświętszego Sakramentu poprosiłem: „Boże pobłogosław mnie i strzeż! Rozpromień nade mną Swoje Oblicze i obdarz mnie pokojem!”

    Zobacz sam co dała ta prośba?  Nagle "przeszło mi" pragnienie pisania skargi, bo minęły wszystkie złości, a w sercu uznałem, że „kary”, które na mnie spadają już dawno mi się należały! Nawet uśmiechnąłem się...

    Mało tego, bo zrezygnowałem bez żadnego wysiłku z kupowania prasy. Nawet przypomniały się słowa Pana Jezusa: „po co kupujecie coś, co nie jest do jedzenia?”.

   W piekarni kupiłem bułkę dla żony, bo dla mnie jest chleb. Zapragnąłem pić tylko wodę i jeść normalnie, a słodycze są mi niepotrzebne. Mam mówić tyle ile potrzeba i tylko chwalić Boga.

   Telewizję wyłączyłem, bo stała się zbędna...cóż da mi bełkot pana Mellera, żarty Mleczki, a nawet wywody siedzącego w ich towarzystwie ks. Sowy.

   Powiesz, że przecież wielu tak żyje. To prawda, ale oni robią postanowienia lub wykonują szkodzące im podszepty szatana: wegetarianizm (bo nie wolno zabijać zwierząt),  picie wody (bo oczyszcza organizm), ruch z bieganiem za pieskiem (sprawność przedłuża życie), nie czytanie prasy (tylko „mądrych” książek), ekologia, itd.

   Na Mszy św. wieczornej dotarły słowa św. Jana Chrzciciela, że nie jest Eliaszem ani prorokiem...tylko głosem wołającego na pustyni. „Pośród was stoi Ten (...) który po mnie idzie, a któremu ja nie jestem godzien odwiązać rzemyka u Jego sandała. (...) Ujrzałem Ducha, który jak gołębica zstępował z nieba i spoczął na Nim. (...) daję świadectwo, że On jest Synem Bożym". J1,29-34

    Kapłan zaprosił nas na modlitwy poza świątynią. Dziwne, bo była ciemność i wichura. Szkoda, że młodzi ludzie nie wspomogli duchowo zamordowanych patriotów poprzez uczestnictwo w Mszy świętej.

   Bogu nie podobają się bojowe okrzyki i ludzka aktywność, którą wyrażały plakaty (koktajl Mołotowa, uderzanie "wroga" nogą, itd.). Wróciłem podenerwowany, a dopiero następnego dnia stwierdzę, że przeoczyłem Imieniny Pana Jezusa...                                                                     APEL          

Wejścia na stronę 1100 / 2015