Wczoraj poprosiłem Ducha Świętego o pomoc w zapisie dwóch ostatnich intencji. Bardzo lubię dawać codzienny przekaz z prowadzonej wojny duchowej. Przeciętny człowiek nie ujrzy prowadzenie przez Boga Ojca (to może być nawet nasz Anioł Stróż). Ja zostałem obudzony o 6.00 i posłuchałem natchnienia, aby przed wyjazdem - na kontrolę po zabiegu operacyjnym - być na Mszy św. o 7.15.

     Podziękowałem Panu Jezusowi za to zaproszenie, w oczach zakręciły się łzy, a strzała miłości przepłynęła przez serce. To są sekundowe błyski, bo nasze ciało fizyczne jest zbyt słabe na takie doznania. Pozwoli to wieczorem modlić się w towarzystwie grających w piłkę nożną.

     Właśnie na ten czas samochód czeka na naprawę, ale to wszystko nie jest przypadkowe, bo w ten sposób widzi się łaskę tego, co posiadamy (zdrowie, chleb nasz powszedni, dach nad głową, a nawet czapkę, itd.). Gdybym jechał zreperowanym samochodem nie miałbym dzisiejszych przeżyć duchowych. Z drugiej strony nie mógłbym dać tego świadectwa wiary.

      Właśnie ujrzałem prowadzenie i pomoc Boga Ojca...w błahych sprawach, ale nie dla tych, których dotyczą! To zarazem świadczy o naszej wierności w odczytywaniu Woli Boga Ojca. Inaczej nie trafisz do Królestwa Bożego.  Przykładem takiego bezgranicznego zawierzenia był Dobry Łotr...

                                                 Dobry Łotr

                                                                        Św. Dobry Łotr

     Wszystko składało się i dokładnie na czas wyszedłem do kościoła, a wielka radość zalała serce...wprost chciało się śpiewać: "radością moją jest Pan, to Jego pragnie dusza ma". Tak się czułem i przekazuję to...wprost z mojego do twojego serca!

    To był dodatek do próby, którą przeszedłem...nawet dzisiaj nie uległem pokusie stękania, ale podziękowałem za to "cierpienie". Z domu wziąłem wizerunek świętego Michała Archanioła, a na tablicy przed kościołem trafiłem na klepsydrę kolegi lekarza, który właśnie zmarł.

      Na Mszy św zostałem wstrząśnięty słowami Apostoła Pawła (1 Kor 6,1-11), które pasują do intencji wczorajszej: za żyjących wg ciała

    Mój profesor teologii zapytał dlaczego "brat oskarża brata, i to przed niewierzącymi" z szukaniem sprawiedliwości u niesprawiedliwych ("niezależnych sędziów")..."sędziami waszymi czynicie ludzi za nic uważanych w Kościele! Mówię to, aby was zawstydzić."

    "Czemuż nie znosicie raczej niesprawiedliwości? Czemuż nie ponosicie raczej szkody? (...) Czyż nie wiecie, że niesprawiedliwi nie posiądą królestwa Bożego? Nie łudźcie się! Ani rozpustnicy, ani bałwochwalcy, ani cudzołożnicy, ani rozwięźli, ani mężczyźni współżyjący z sobą, ani złodzieje, ani chciwi, ani pijacy, ani oszczercy, ani zdziercy nie odziedziczą królestwa Bożego".

    Tak się złozyło, że nie skończyłem tej modlitwy. Miałem zamiar natychmiast ją odmówić, ale to kolidowało z moim uniesieniem duchowym, a nawet radością Bożą. Dopiero wieczorem popłynie Droga Krzyżowa i "św. Agonia" Pana Jezusa...z wielokrotnym powtarzaniem cierpień Zbawiciela. Wprost chciałoby się krzyczeć w tym błaganiu Pana Jezusa, Jego Matki i Boga Ojca.

     Następnie popłynie cała moja modlitwa w intencji tego dnia. Chodzi o to, że musimy w pełni zawierzyć Bogu Ojcu i to w sprawach błahych. Wówczas wszystko układa się, a znakiem jest czynienie wszystkiego w pokoju i dokładnie na czas!

     Jakby na ten czas Pan Jezus (Ewangelia: Łk 6. 12-16) wybrał spośród uczniów "dwunastu, których też nazwał apostołami". Zarazem spotkała mnie radość, bo właśnie naprawiono samochód. Ponownie będę mógł odwiedzać "mój" krzyż, pilnować stanu kwiatów i cieszyć się tym najświętszym znakiem na ziemi...

                                                                                                                             APeeL