Wyszedłem w poszukiwaniu zbuntowanego syna, który ma 16 lat, ale wygląda i rozumuje jak 13-latek, a więc wymaga opieki i ochrony. Wróciłem smutny do płaczącej żony, ale zdałem się na Opatrzność Bożą.

   W tej próbie wielka moc zalała moje serce...nawet śmierć syna przyjmę, bo „Pan jest Wielki, Mądry i Dobry. Pan wie co czyni i nie ma nic przypadkowego, a to cierpienie (zło), które spada na mnie też jest dobre i ma swój cel”...

   Trwałem w oczekiwaniu na jego powrót, a po przebudzeniu się o 2.00 zrozumiałem jak wielkie jest cierpienie Boga, który tak właśnie czeka na nas...na swoje dzieci, które nie chcą Raju! Jego namiastką dla syna jest nasza rodzina, mieszkanie, gdzie nic mu nie brakuje, ale nie wie, że jego bunt wynika z ataku szatana.

   Nagle pomnożyłem moje cierpienie przez ludzkość, która nie chce powrotu do Nieba. Pomyślałem także o ojcach rodzin wielodzietnych, który na wzór Boga zna dokładnie każde dzieciątko. 

    W tym smutki przywołałem śpiew Ewy Błoch  „Zawsze ze mną bądź mój Jezu”. Bardzo prosiłem o ochronę syna, aby nie zrobił sobie czegoś złego. "Panie Jezu daj mu Światło, niech nie boi się i niech wróci. Panie Jezu - niech wróci!”

    Napłynęła refleksja także dla Ciebie: <<Zapamiętaj, że Bóg na ciebie czeka, na twoje drgniecie w sercu, na nawrócenie i twój powrót - zrozum to Bóg czeka! Pan Jezus prawie prosi cię o powrót...zrozum prosi! Nie może nic zrobić. Nie może zmusić cię do kochania Siebie! Czy chciałbyś, aby ktoś kochał ciebie z przymuszenia?>>

     W lepszej sytuacji od Pana Jezusa na ziemi są wszelkie siły zła. Nie spotkałem nigdy człowieka, który powiedziałby, że nienawidzi diabła! Natomiast wielu nienawidzi Jezusa i to w chwilach własnych niepowodzeń...także wywołanych przez demona (jego matactwa)!

    O godzinie czwartej usłyszałem pukanie do otwartych drzwi i powiedziałem: wejdź! Tak na nas czeka Bóg...zawsze nas przyjmie! Po udrękach zawsze przychodzi pocieszenie i wzrastamy duchowo.

  Rano z radiowej Mszy św. popłynęły słowa kazania: „Jezus był przyjacielem grzeszników, ludzi upadłych, przyjmował ich takimi jakimi są...oto mój syn w którym mam upodobanie".

    Porosiłem łagodnie syna, aby nie łamać jego woli, aby pojechał ze mną na imieniny dziadka. W  tym czasie wołałem o pomoc do Pana Jezusa. Dzisiaj, gdy to przepisuję ujrzałem działanie o typ egzorcyzmu. Niech będzie, że wierzę w zabobony, ale jego pokój skropiłem wodą święconą.

    Udało się, ponieważ powiedział, że pojedzie ze mną złożyć życzenia. Po drodze opowiedziałem mu ten dzień (tak jak w zapisie 06.01.1989). Podaliśmy sobie ręce i potwierdził, że wczoraj mógł popełnić samobójstwo (np. przez zażycie tabletek).

- "Chodź wstąpimy do kościoła, bo chcę przystąpić do Eucharystii", ale miał opory. „Panie Jezu! pomóż, pomóż!”...krzyczę w sercu.

-  Poprosiłem go, aby przystąpił do spowiedzi, ale obruszył się! „Pomóż Jezu, pomóż Jezu!”

  Od konfesjonału odeszły dwie osoby, obejrzał się do tyłu, a facet stojący za nim popchnął go ku spowiednikowi!...popchnął go!!

   Nie wiem jak dziękować Jezusowi, a właśnie patrzy wizerunek z Gorejącym Sercem, padają piękne słowa kapłana, modlitwy i rozważania...i wspólnie podeszliśmy do Eucharystii. Popłakałem się. Kwiaty, chwila u ojca ziemskiego...jeszcze kwiaty dla kobiet w domu.

    Dzisiaj jest dzień Wigilii w Kościele Prawosławnym...dzielą się chlebem moczonym w wodzie z małych spodeczków. Dwóch duchownych po tej wymianie całuje sobie ręce !

   Koniec sił złych Polsce...żołnierze zawodowi stoją na Mszy św. w Gdańsku. Łzy zalały oczy, bo to naprawdę koniec złych sił w Polsce ! 

   Ile syn zrozumiał z mojej nauk w której prosiłem, aby pracował nad swoim charakterem i zmuszał się do czynienia dobra..."jeszcze jesteś słaby, ale gdy będziesz miał swojego syna to wszystko zrozumiesz”.                                                                                                                       APEL